MIASTO
Przedsiębiorcy dotkliwie odczuwają podwyżki rachunków za prąd i gaz
Drastyczne podwyżki rachunków za prąd i gaz są prawdziwą zmorą przedsiębiorców, zwłaszcza tych prowadzących firmy związane z gastronomią. Opłaty w niektórych przypadkach wzrosły o nawet kilkaset procent, podrożały też artykuły spożywcze. Jaka jest sytuacja na kieleckim rynku?
Każdy z nas odczuwa galopującą inflację. Przedsiębiorcy nie są w tej sytuacji odosobnieni – jak zauważają, ceny zaczęły rosnąć już od jesieni.
– W ciągu kilku miesięcy mąka zdrożała o ponad sto procent. Podwyżka nie ominęła innych surowców, dwa razy tyle płacę także za gaz i prąd. Nie wiem czy będziemy w stanie to przetrwać, nie podniosę przecież drastycznie cen. Nasza piekarnia przetrwała już wiele, bowiem funkcjonuje na rynku od ponad siedemdziesięciu lat – opowiada Halina Dobrowolska, współwłaścicielka piekarni R. Dobrowolski.
Jak dodaje, ceny produktów w piekarni wzrosły bardzo nieznacznie – o około 20 groszy.
– Jesteśmy rzemieślnikami, szanujemy naszych klientów, jesteśmy z nimi bardzo zżyci. Mam nadzieję, że damy radę. Jakoś musimy przetrwać te horrendalne podwyżki, takiego zawirowania cenowego jeszcze nie pamiętam – mówi.
Podobnie sytuacja wygląda w „Piekarni Bodzentyńska”, która również słynie z wytwarzania regionalnych i zdrowych produktów.
– W zeszłym roku podwyżka za gaz wyniosła u nas sto sześćdziesiąt procent. W 2022 podobno będzie to sześćdziesiąt procent, rachunek otrzymam pewnie pod koniec stycznia. Dodając do tego opłaty za mąkę, ziarna, drożdże, margarynę jesteśmy przerażeni. Musimy podnosić ceny naszych produktów i pojawia się pytanie, czy klienci będą kupować droższe artykuły. Zastanawiamy się nad inną opcją ogrzewania pieca – wyjaśnia Ewelina Radziejewska, z „Piekarni Bodzentyńska”
Przyznaje także, że do tej pory nie było sytuacji, w której podrożało tak wiele artykułów jednocześnie.Takie połączenie może być zabójcze dla interesu.
Dominik Duda, właściciel pizzerii Włoska Kielce stwierdza, że jedynym rozwiązaniem jest zakasanie rękawów i ciężka praca.
– Zwiększyliśmy nakłady pracy. Wychodzę z założenia, że jeśli pandemia nas nie zabiła, nie damy się i podwyżkom. Odbiło się to niestety na cenach, które płacą nasi goście, ale staramy się nie narzekać i po prostu utrzymać się na rynku. Zdajemy sobie sprawę z tego, że inflację odczuwają wszyscy, także nasi klienci. Obawiam się jednak kolejnego rachunku – mówi.
Jak dodaje, konieczne było nieznaczne podniesienie cen.
Profesor Marek Leszczyński, ekonomista z UJK w Kielcach przyznaje, że przedsiębiorstwa powiązane z gastronomią to te, które najbardziej odczuwają skutki podwyżek.
– Podobnie jak wszystkie podmioty, które funkcjonują w strefie podmiejskiej, poza miejską siecią ciepłowniczą. Na przykład hotele, które powstawały w ostatnim czasie i ogrzewane są gazem. Refleksja jest taka, że podwyżek mogą nie przetrwać przedsiębiorstwa, które nie mogą przerzucić kosztów działalności na klienta. Czyli w takich sytuacjach, w których mamy do czynienia z dużą konkurencją na rynku – informuje ekonomista.
Prognozy są takie, ze na przykład ceny pieczywa będą wciąż rosły – dotyczy to kosztów produkcji, a także surowców takich jak zboże.
– Mikroprzedsiębiorstwa są w szczególnie trudnej sytuacji, nie mają bowiem poduszki finansowej. Jednocześnie rosną koszty kredytów obrotowych. Podejrzewam, że turbulencje zostaną z nami mniej więcej do czerwca – stwierdza profesor Leszczyński.