MIASTO
Niemieckie samoloty nad miastem. 1 września 1939 roku w Kielcach
Zestrzelony niemiecki samolot, bombardowania i… względny spokój – tak wyglądały Kielce w dniu rozpoczęcia II wojny światowej. Mieszkańcy nie spodziewali się, co czeka ich w najbliższych miesiącach.
Klimat wojenny czuć było jednak na kieleckich ulicach już pod koniec sierpnia. Konfliktu z Niemcami spodziewano się bowiem od jakiegoś czasu.
– Duży garnizon stacjonujący w naszym mieście był postawiony w stan gotowości. 30 sierpnia ogłoszono mobilizację, a trzy dni wcześniej większość armii z naszego garnizonu wyszła z miasta i zajęła pozycje obronne na północy. W Kielcach zostało niewiele wojska – tłumaczy Marcin Kolasa z Muzeum Historii Kielc.
Wojna w naszym mieście zaczęła się od… informacji w radiu. O godzinie 5.45 Polskie Radio podało wiadomość o napadzie Niemiec na Polskę.
– Kielczanie zareagowali dość spokojnie. Nie było objawów paniki i starano się zorganizować życie w mieście, żeby przyjąć oddziały wojskowe oraz falę uchodźców. Nad miastem przelatywały klucze samolotów. Początkowo myślano, że to są samoloty polskie, ale wkrótce okazało się, że są to maszyny Luftwaffe, lecące w kierunku Skarżyska i Sandomierza, które bombardują przeprawy na Wiśle – dodaje Marcin Kolasa.
Fot. Propagandowa ulotka niemiecka/Muzeum Historii Kielc
Nad samymi Kielcami również spadło kilkanaście bomb. Niestety, ochrona przeciwlotnicza była nikła. więc mogły się swobodnie przemieszczać. Składała się ona z baterii dział przeciwlotniczych oraz kompanii ciężkich karabinów maszynowych. Podobne stanowiska znajdowały się w zakładzie „Granat” i Hucie „Ludwików”.
Niemieckie bomby spadły na koszary na Bukówce, lotnisko w Masłowie i ujęcie miejskiego wodociągu koło Białogonu. W wyniku bombardowania zburzony został dom przy obecnej ulicy Paderewskiego (ówczesnej Focha).
Pierwszego dnia, około godziny 16, doszło do pierwszego kieleckiego sukcesu. Udało się zestrzelić jeden samolot niemiecki, z którego załoga wyskoczyła na spadochronach. Żołnierzy ujęto w rejonie Piasków.
– W nocy z 1 na 2 września doszło do niespodziewanego wydarzenia. Spłonęły stajnie na poczcie przy ulicy Sienkiewicza. Podejrzewano, że może być to działalność niemieckich dywersantów. Nie potwierdziło to jednak śledztwo Żandarmerii Wojskowej – wyjaśnia nasz rozmówca.
Kolejne dni w Kielcach były jednak o wiele bardziej niespokojne. Niemcy zajęli nasze miasto 5 września.