MIASTO
Od wczoraj są czynne lokale gastronomiczne. Tłumów nie ma
Choć lokale gastronomiczne wznowiły swoją działalność, klienci póki co nie są zainteresowani spożywaniem posiłków na mieście. Restauracje, puby i kawiarnie świecą pustkami. Jednak, jak przyznają restauratorzy, ten fakt nie dziwi.
Lokale znajdujące się przy ulicy Sienkiewicza, mimo że popularne i dotychczas pełne gości, teraz świecą pustkami. Podobnie jest w przypadku restauracji znajdujących się na kieleckim Placu Wolności.
- Ruchu nie ma żadnego. Wczoraj przez cały dzień mieliśmy tylko jednego gościa. Nie dziwi mnie to specjalnie, bo po pierwsze większość ludzi żyje w strachu o swoje zdrowie, a po drugie zdaje sobie sprawę z tego, że ich sytuacja finansowa w czasie pandemii znacznie się pogorszyła - mówi Tomasz Pawlusek, właściciel restauracji Mo-Ja.
- Podkreślam również, że poniedziałki w gastronomii nigdy nie były zbyt dochodowe, dlatego też część restauracji jest wtedy nieczynna. Gorzej, że nie odnotowujemy również żadnego zainteresowania dostawami na telefon, choć nie rezygnujemy z dowozów - dodaje.
Powrót do normalności podobnie opisuje Bartłomiej Makówka z Gospody Echa Leśne.
- Ruch jest bardzo mały, o wiele mniejszy niż przed pandemią. Staramy się, żeby goście czuli się u nas bezpiecznie. Stworzyliśmy nawet specjalny regulamin mówiący o zasadach korzystania z naszej gospody - informuje.
- Myślę, że ludzie muszą się ponownie oswoić z rzeczywistością. Byliśmy na to przygotowani, dlatego wciąż realizujemy zamówienia na dowóz, które w tej chwili są głównym źródłem naszych dochodów - tłumaczy.
Z naszych obserwacji wynika, że większość klientów zasiadła w ogródkach gastronomicznych znajdujących się na rynku. W poniedziałkowe późne popołudnie z usług znajdujących się tam lokali korzystało kilkanaście osób.