MIASTO
Hania napisała do swojej armii. "Nie mam niestety zbyt dobrych wieści"
Na początku roku nowym domem Hani stał się szpital w Ohio. Przez ostatnie osiem miesięcy mała wojowniczka dzielnie przyjmowała kolejne dawki specjalistycznej chemii i przechodziła kolejne przeszczepy. Jej przygoda z USA miała się już szczęśliwie zakończyć. Cała Polska czekała na wyniki najważniejszych badań, te jednak przyniosły smutne wieści.
Mała wojowniczka zakończyła ostatni cykl specjalistycznego leczenia w USA. Wykonane po nim badania miały pokazać, czy terapia przyniosła pożądane efekty. "O ile się ucieszyliśmy, bo rezonans wyszedł bez zmian to znaczy nie pokazał żadnych nowych ognisk nowotworowych, żadnych nowych nacieków, to niestety wynik badania płynu rdzeniowo-mózgowego wskazał, że w moim organizmie wciąż krążą komórki rakowe, niestety raczej żywe. Kiedy rodzice to usłyszeli znowu popłynęły łzy i ten wielki ból, bo wiecie ja jestem i byłam taka dzielna, przeszłam cztery wysokodawkowe cykle chemioterapii i kolejne trzy z autoprzeszczepami. Z jednej strony mogę powiedzieć, że jestem prawdziwą wojowniczką...ale tę bitwę chyba przegrałam".
Choć wyniki badań nie napawają optymizmem, Hania nie zamierza się poddawać, wciąż walczy o życie. "Moją ostatnią deską ratunku jest chemia molekularna. Do tej pory miała być tylko uzupełnieniem mojego leczenia, a teraz staje się moją ostatnią nadzieją. Ale tyle dałam radę przejść, więc muszę spróbować. Długa ta droga do zdrowia, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo".
Kolejny etap leczenia ma się rozpocząć w przyszłym tygodniu w USA. "Potem wrócę do mojej siostry (...) w Polsce będę brać leki, żeby zatrzymać nowotwór. Łatwo nie będzie i może być różnie, ale czy mam jakiś wybór? Przyleciałam do stanów osiem miesięcy temu i wciąż żyje, bo jak mówią, Hanki to twarde dziewczyny, a imię zobowiązuje, dlatego bądźcie cały czas ze mną i trzymajcie za mnie nadal kciuki. Może w końcu ten nowotwór odpuści i da mi spokój. (...) Pamiętajcie, dbajcie o zdrowie, spędzajcie cały wolny czas z rodziną, bo nie ma nic ważniejszego. Mam tylko 2 latka, ale wiem o tym więcej niż niejeden dorosły".