MIASTO
Co dalej z rewitalizacją centrum Kielc?
Władze Kielc nie składają broni w sprawie ostatniego etapu rewitalizacji Kielc, który pod koniec grudnia nie zakwalifikował się do dofinansowania Regionalnego Programu Operacyjnego. - Płonę z ciekawości, żeby zobaczyć w czym wygrane pomysły były lepsze od naszych - mówi zastępca prezydenta Kielc, Tadeusz Sayor.
Przypomnijmy, że chodzi o blisko 14 milionów złotych, które miały zostać przeznaczone na trzeci etap rewitalizacji śródmieścia. Z pieniędzy miasto chciało przebudować dawną synagogę na Centrum Lalek, skwer im. Ireny Sendlerowej, ulicę Bodzentyńską, wybudować łącznik między ulicami Silniczną i Warszawską oraz promenadę w tzw. trójkącie bermudzkim. Jednak w gronie 7 samorządów, które otrzymają fundusze z Urzędu Marszałkowskiego, nie ma Kielc. - Jestem przekonany, że przygotowaliśmy bardzo dobry projekt. Pracowaliśmy nad nim kilka miesięcy i dokładnie wczytaliśmy się w regulamin konkursu. Płonę z ciekawości, żeby zobaczyć w czym te pomysły, które wygrały były lepsze od naszych. Ja osobiście nie sądzę, żeby tak było. Spotkamy się z urzędnikami pana marszałka i będziemy pytać - zapowiada Tadeusz Sayor.
Zastępca prezydenta Kielc dodaje, że urzędnicy nie zrezygnują z projektów zgłoszonych do konkursu i nawet w wypadku braku pieniędzy unijnych, spróbują sami zrealizować inwestycje. - Jak dowiedziemy, że projekt jest dobry, to będziemy szukać innych środków z funduszy unijnych, bo na realizacji tych pomysłów nam zależy. Jeśli się nie uda, to spróbujemy je zrealizować indywidualnie. Najpierw ustalimy, które są dla nas najbardziej priorytetowe - twierdzi Sayor, który nie ukrywa, że najbardziej władzom miasta zależy na remoncie ulicy Głowackiego i przebudowie skweru im. Ireny Sendlerowej. - Ten skwer leży nam na sercu, bo nad projektem spędziliśmy wiele czasu, a ulica Głowackiego aż się prosi, żeby dostosować ją do otoczenia Filharmonii Świętokrzyskiej.