MIASTO
Cieszysz się na myśl o spadku? Możesz się rozczarować...
– Długi potrafią upodlić człowieka. Zanim zdecydowałam się przyjąć spadek po zmarłej mamie, nie wiedziałam nawet co mnie czeka. Uświadomiły mnie dopiero pisma komornicze, które zaczęły stopniowo napływać – przyznaje w rozmowie z nami pani Irena Jankowska. Jej obecny dług wynosi prawie 60 tysięcy złotych i jak mówi, nie jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z tym problemem.
– Nigdy nie znałam takich słów, jak "bezpieczeństwo" i "stabilizacja" - takimi słowami rozpoczyna się historia pani Ireny. "Odkąd pamiętam, cały dom był na głowie mamy, a z czasem i mojej. Ojciec bardzo nadwyrężał nasz budżet, lubił sobie wypić i spotykać się z innymi kobietami. To była kwestia czasu, aż zaczęło brakować pieniędzy nawet na najbardziej podstawowe z potrzeb. Miesiącami potrafiłyśmy z mamą głodować, bo ojciec co rusz zaciągał nowe dług – opowiada pani Irena.
– Rodzice rozwiedli się, kiedy byłam nastolatką. Odejście ojca przyjęłyśmy z ogromną ulgą, jednak zostało nam po nim zadłużone mieszkanie, niezapłacone rachunki oraz inne zobowiązania. Po ojcu ślad zaginął, a my mierzyłyśmy się z tym bagażem problemów same. Mogłyśmy liczyć wyłącznie na siebie – mówi pani Irena.
– Mama została zmuszona do wzięcia kredytu w banku, który spłacała do końca swoich dni. Żyłyśmy bardzo biednie, utrzymywałyśmy się z mojej dorywczej pracy oraz niewielkiej emerytury mamy. Wstydziłyśmy się dłużej prosić o wsparcie, przyzwyczajone do tego, że nikt nam nie przyjdzie z pomocą - dodaje kielczanka.
Prawdziwy dramat i przełom w życiu pani Ireny dopiero jednak miał nadejść.
– Miałam 23 lata, kiedy mama zmarła. Był to dla mnie kolejny cios od życia, po którym do dzisiaj się nie podniosłam. To był grudzień, trzy dni po moich urodzinach, kiedy po powrocie do domu zastałam martwe ciało matki, leżące na naszej kanapie, z niedopitą herbatą na stole. Zmarła nagle, a jej śmierci nie śmiałabym się spodziewać w najgorszych snach. Kilka dni wcześniej obchodziłyśmy przecież razem Wigilię. Przyczyną zgonu prawdopodobnie była zapaść. Wpadłam w głęboką depresję, z której leczę się po dziś dzień. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio spałam spokojnym snem – mówi pani Irena.
Po śmierci mamy problemy uderzyły z jeszcze większym impetem. Wówczas 23-letnia dziewczyna musiała zrezygnować ze studiów, aby móc samodzielnie się utrzymać. Odziedziczyła po mamie zadłużone mieszkanie w złym stanie technicznym, kredyt do spłaty oraz rentę na rok. Od kilku lat zmaga się z poważną depresją.
– Musiałam przyjąć spadek. W przeciwnym wypadku nie miałabym ani gdzie, ani za co żyć. Nie mogłam sobie pozwolić na wynajęcie mieszkania. Wówczas też nie wiedziałam do końca, na co się zgodziłam. Taką informację otrzymałam wraz z pismami komorniczymi. Okazało się, że na tamten czas dług wynosił blisko 45 tysięcy złotych - relacjonuje kielczanka. – Dochód z mojej pracy nie wystarczył na utrzymanie i pokrycie zadłużenia, jednak stopniowo spłacałam te raty, jednocześnie panicznie szukając pomocy w miejskich instytucjach. Miałam jednak wrażenie, że wszędzie uderzam głową w mur. Wszędzie słyszałam to samo: "jest to dług, który musi pani spłacić". Nie kłóciłam się z faktami - dodaje.
Kolejnym problemem kielczanki było to, iż z powodu pandemii jej umowa o pracę nie została przedłużona, zaś dostała ona... kolejne wezwanie komornicze. Obecnie jej konto bankowe zajmuje w sumie czterech wierzycieli.
– Nie jestem w stanie spłacać tych zadłużeń jednakowo, z czasem więc dług u jednego komornika urósł do 27 tysięcy. Jest to dług w Spółdzielni Mieszkaniowej, dług który w znaczniej mierze pokrywa okres, kiedy żyła w nim jeszcze moja mama. Poczułam, jakby ziemia usunęła mi się spod stóp - opowiada pani Irena.
Jak przyznaje, obecnie żyje w ciągłym strachu o to, że straci dach nad głową.
– Boję się odbierać telefony od nieznajomych, otwierać drzwi, gdy ktoś puka, boję się nawet zaglądać do skrzynki pocztowej... Boję się życia – mówi kielczanka. – I przede wszystkim, strasznie się wstydzę zwracać o pomoc do obcych ludzi, ale w tym momencie już nie wiem, co mogłabym z tym zrobić sama. Długi, które mam do pokrycia po zmarłej rodzicielce i nieodpowiedzialnym ojcu są znacznie większe, jednak nie ośmielę się prosić o pomoc w spłacie wszystkiego. Jedynie o wsparcie w uregulowaniu najbardziej uciążliwego zadłużenia, które wymaga szybkiej spłaty.
Zbiórka na pomoc w uregulowaniu długu znajduje się na portalu zrzutka.pl : link tutaj.
Jak dotąd udało się zebrać 3,280 złotych. To 16 procent z kwoty 20 tysięcy, pozwalających na pokrycie jednego zadłużenia.
– Jestem ogromnie wdzięczna za każdą wpłatę. Dziękuję wszystkim za okazane wsparcie z całego serca – mówi pani Irena Jankowska.