Bezpłatna komunikacja miejska. Projekt uchwały jeszcze w tym roku

– W większości za komunikację i tak płaci miasto. Kwotę, którą do tej pory pokrywaliśmy ze sprzedaży biletów można by było pozyskać na przykład poprzez ograniczenia niektórych kursów poza godzinami szczytu, tak by jeździły nieco rzadziej, zmniejszenie diet radnych, ale również projekty unijne takie jak na przykład „Zielony transport”, do którego miasto w tym roku nie aplikowało, a mogło – stwierdza Kamil Suchański, przewodniczący klubu BiN.

Według pomysłodawców, rozwiązanie miałoby przynieść nie tylko oszczędności dla miasta (brak konieczności zatrudniania kontrolerów, druku biletów, obsługi biletomatów itd.), ale również dla mieszkańców.

– Kielce nie są zbyt bogatym miastem, a mieszkańcy nie zarabiają zbyt dużo. Średni zysk z takiego rozwiązania dla czteroosobowej rodziny, w której oboje rodziców i dzieci w wieku szkolnym korzysta z komunikacji, w skali roku wyniósłby około dwa i pół tysiąca złotych. To jest dla ponad połowy kielczan jedna miesięczna wypłata – mówi Arkadiusz Stawicki, prezes Stowarzyszenia Przyjazne Kielce.

Kolejne korzyści wymienia radny Maciej Bursztein. – Oprócz odkorkowania miasta chcemy uzyskać również efekt ekologiczny. Pragniemy spowodować, żeby transport publiczny stał się bardziej atrakcyjny i mieszkańcy wybierali go zamiast samochodów. Dzięki temu zmniejszy się emisja spalin w Kielcach – tłumaczy.

Bezpłatna komunikacja miałaby być dla wszystkich korzystających z niej na terenie miasta Kielce, również turystów. Nie obejmowałaby z kolei osób jeżdżących autobusami wyłącznie po gminach ościennych. Tutaj jednak pojawia się problem, bo to wciąż oznacza konieczność obsługi biletomatów i zatrudnianie kontrolerów.

Przypomnijmy, że zarówno prezydent Bogdan Wenta, jak i wiceprezydent Marcin Chłodnicki w swoich programach wyborczych proponowali podobne rozwiązania dla kielczan. Czy teraz będą lobbować to zaproponowane przez BiN? Okaże się w ciągu najbliższych tygodni.