KOŚCIÓŁ
Pomnik Matki Polki Sybiraczki odsłonięty. Poświęcił go biskup Andrzej Kaleta
Na Skwerze Pamięci Ofiar Katynia na kieleckiej Kadzielni został odsłonięty pomnik Matki Polki Sybiraczki, upamiętniający kobiety, dzięki którym podczas zsyłki na Syberię przetrwały kolejne pokolenia Polaków.
Jak wyjaśnia urodzony na Syberii Jan Masternak, pomysł budowy monumentu zrodził się osiem lat temu z inicjatywy sybiraczki Haliny Rudnickiej.
– Urodziłem się na Syberii. Do Polski wróciliśmy z rodziną, kiedy miałem cztery lata. Czasy tam spędzone pamiętam z opowiadań rodziców, którzy byli deportowani na północ Rosji. Panowały tam okropne warunki. Dziękuję Panu Bogu, że wróciłem do kraju, bo nie wszystkim się to udało – mówi Jan Masternak, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Budowy Pomnika.
Jak zaznacza Arkadiusz Ślipikowski, członek Związku Sybiraków oraz syn Sybiraka, pomnik symbolizuje heroizm kobiet, dzięki którym przetrwały kolejne pokolenia Polaków.
– W Związku Radzieckim matki wraz z dziećmi zsyłano na Syberię. Mój tata wrócił do Polski razem ze swoją matką i siostrą, a po pięćdziesięciu latach odnaleźliśmy grób mojego dziadka – wyjaśnia Arkadiusz Ślipikowski.
– Chciałbym zachęcić do dołączenia się do Związku Sybiraków, Uchwała Zarządu Głównego Sybiraków dopuszcza członkostwo potomków osób zesłanych na Syberię – dodaje.
Radny Wiesław Koza podkreśla, jak ważna jest pamięć o ludziach, którzy doświadczyli zła ze strony oprawcy.
– Stanisław Cieniawski, teść mojego brata, był wywieziony na Syberię z razem rodziną; podróży nie przeżył jego brat bliźniak. Chłopiec zamarzł w drodze, a żołnierz NKWD kazał zostawić dziecko w śniegu. Pozostałej części rodziny udało się przeżyć i wrócić do Polski. Pan Cieniawski w syberyjskich mrozach stracił słuch i mowę, do końca życia posługiwał się językiem migowym. Mimo to opowiedział historię swojej rodziny, otrzymał również medal od prezydenta Lecha Kaczyńskiego – mówi Wiesław Koza.
Wiceminister spraw zagranicznych profesor Piotr Wawrzyk, szef Komitetu Honorowego Budowy Pomnika oraz wnuk Sybiraków, pomógł w pozyskaniu funduszy na upamiętnienie matek przebywających na Syberii.
– Kobiety miały pół godziny na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy dla rodziny w drogę w nieznane. Ludzie podróżowali w bydlęcych wagonach bez pożywienia, a jedynym źródłem wody był śnieg. Po podróży czekały ich jeszcze gorsze warunki, trzeba było samemu wykonać schronienie, pracować ponad siły, znosić kary ze strony oprawców, takie jak zamykanie w jamach wykopanych ziemi. Moja babcia opowiadała, że kiedy jej córka umierała z głodu i poprosiła ją o jedzenie, babcia jedyne co mogła zrobić to zamoczyć kawałek skóry od paska w wodzie powstałej ze śniegu. Oprawcy mieli pożywienie, ale woleli je zmarnować, niż dać je więźniom – opowiada profesor Wawrzyk.
Wydarzenie rozpoczęła Msza Święta w Kościele Garnizonowym. Ksiądz biskup Andrzej Kaleta podczas homilii opowiedział o wspomnieniach kobiety, która została wywieziona z najbliższymi na Syberię. Podkreślił również wartość prawdy, przebaczenia, ale i pamięci o ludziach konających w nieludzkich warunkach.
Wysłuchaj całej homilii: