KOŚCIÓŁ
Ksiądz Dariusz Gącik: Nie ma miłości bez cierpienia, krzyża i oddania życia
Rozmowa z ks. Dariuszem Gącikiem, oficjałem Sądu Biskupiego w Kielcach.
W wielkopostnej pieśni śpiewamy: "W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka..." Czy to nie jest paradoks, że miłość wypływa z krzyża i cierpienia?
Dla starożytnych Rzymian krzyż był miejscem okrutnej egzekucji, cierpienia, była to kara wymierzana obcokrajowcom lub największym zbrodniarzom. Ktoś, kto patrzył na ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa zewnętrznie, widział w Nim tylko dobrego człowieka, który poniósł śmierć za to, co głosił, za prawdę. Chrześcijanie patrzą na krzyż, jako znak zbawienia. Syn Człowieczy odkupił i wyzwolił nas z grzechu, szatana i śmierci na drzewie krzyża. My możemy spojrzeć na krzyż w kategorii miłości. Jednak, aby tak spojrzeć warto uświadomić sobie, że Jezus Chrystus jest naszym Oblubieńcem, a my Jego Oblubienicą. Jeśli jest pan młody i pani młoda, to jest moment zaślubin. Kiedy? Właśnie na krzyżu. Krzyż jest miejscem miłości, gdzie nas poślubił Jezus Chrystus.
Na Golgocie Jezus oddaje nam siebie całkowicie. Z Jego przebitego boku wypływa krew i woda. Jest to największy dar Jezusa dla każdego z nas. Nie ma miłości bez cierpienia, krzyża i oddania życia. Cierpienie i krzyż złączone są z miłością: "Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). Patrząc na krzyż, to widzimy miłość Jezusa Chrystusa do każdego z nas, tą miłość, która jest większa niż śmierć.
Warto dodać, że Jezus oddaje swoje życie za każdego z nas dobrowolnie.
Nie ma miłości bez wolności. Miłość wypływa z wolności wyboru. Jezus Chrystus przychodząc na ziemię, pragnął pełnić nie własną wolę, ale wolę Ojca, który jest w Niebie. Całe życie Jezusa jest oddaniem siebie za nas. Po ludzku Jezus przeżywa chwile trwogi, lęku, kiedy zmaga się na modlitwie w ogrodzie Getsemani. Ale On mówi: "nie moja, ale Twoja wola niech się stanie" (Łk 22,42). Jest gotowy wstać i iść na śmierć. To jest Jego dobrowolna ofiara, której motywem jest miłość. Jezus nie jest przymuszony do tej miłości, która płynie do każdego grzesznika.
Jak my grzesznicy możemy przyjąć ten dar miłości Jezusa Chrystusa?
Pan Bóg ukochał nas wtedy, kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami. Tą miłość objawił poprzez krzyż Jezusa Chrystusa. W jaki sposób mogę więc doświadczyć tej miłości? Przede wszystkim pozbyć się pewnego wyobrażenia swojej osoby, pozbyć się pychy, że jestem lepszy od innych. Spojrzeć w otchłań i głębię swojego serca i uznać siebie za grzesznika. Wtedy dostrzegę, że mój grzech także przyczynił się do cierpienia i śmierci Jezusa. Wchodzę w pokutę, żal, bo zdaję sobie sprawę, kim jestem wobec Jezusa Chrystusa. Widzę, że sam jestem bezradny, nie mogę się zbawić. Człowiek stając w prawdzie może przyjąć Dobrą Nowinę.
A jaka jest ta Dobra Nowina?
Że Bóg kocha grzesznika. Pan Bóg zakochał się w każdym z nas. To doświadczenie zmienia życie. Może inni ludzie osądzają nas lub odstawiają na dalszy plan. Jeśli jednak widzimy, że jesteśmy kochani przez Pana Boga, w sposób darmowy, bezwarunkowy, jako grzesznicy, to doświadczenie zmienia ludzkie serce, taka miłość nawraca. Dlatego tylko miłość nawraca. Miłość, która wyraża się w miłości do grzesznika. Dlatego należy uznać się grzesznika, wtedy dopiero jesteśmy w stanie przyjąć Bożą miłość. Mówimy, że Pan Jezus nas zbawił, czyli wyzwolił. Ale od czego? Od grzechu. Jeśli nie widzimy w sobie grzechu, to nie potrzebujemy zbawienia Chrystusa. Pan Jezus idzie do celników, grzeszników, osób pogardzanych. Oni są zdyskredytowani przez innych, uważani, jako ci, z którymi nie warto budować relacji. Tak myśleli Żydzi. Oddzielali się od innych. Jezus tę barierę przełamuje. Co tu jest więc najważniejsze? Uwierzyć bardzo głęboko w miłość, że jako grzesznik jestem kochany przez Pana Boga.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat
Więcej w Radiu eM Kielce w audycji: "Tak Wierzę" we wtorek 29 marca, godz. 20.