KOŚCIÓŁ
Biskup Marian Florczyk i ksiądz Zygmunt Kwieciński: Wiara utrzymywała Polaków zesłanych do Kazachstanu
Rozmowa z biskupem Marianem Florczykiem i ks. Zygmuntem Kwiecińskim, proboszczem parafii Narodzenia NMP w Piekoszowie, wieloletnim duszpasterzem w Kazachstanie.
W ostatnim czasie byliście w parafii Kokczetawa w Kazachstanie. Pracuje tam kapłan diecezji kieleckiej ks. Wojciech Skorupa. Jakie są wrażenia z tej wizytacji?
Biskup Marian Florczyk: Pojechaliśmy, ponieważ mijała 25. rocznica konsekracji kościoła. Pracował tam wtedy ks. Zygmunt, który przy dużym wsparciu naszych diecezjan i ludzi z Polski wybudował kościół i plebanię. Miałem więc możliwość porównania tego, jak wyglądała parafia 25 lat temu i obecnie. Parafia nadal związana z naszą diecezją. Jest tam piękny kościół, plebania. Są siostry, które posługują przy dzieciach ubogich i niepełnosprawnych.
Ksiądz Zygmunt Kwieciński: Pierwszy kościół powstał w Pietropawłowsku, wybudowany przez zesłańców. Kościół w Kokczetawie, gdzie byliśmy, to w 1992 roku zarejestrowaliśmy parafię i zaczęła się budowa świątyni. W tym czasie były jeszcze budowane kościoły m.in. w Astanie, Karagandzie.
Bp MF: Dodam, że w Kokczetawie byli Polacy, zesłańcy z Kresów Wschodnich wywiezieni w 1937 roku i ich potomkowie. Bezkresne stepy Kazachstanu były miejscem łagrów. Znaleźli się tam ludzie z wielu krajów i narodów. Ludzie opowiadali mi ze łzami w oczach, że przy życiu trzymała ich wiara.
Jak obecnie funkcjonuje ta parafia?
Ks. ZK: Widzę, że ksiądz Wojciech Skorupa ofiarnie tam pracuje i jedna sobie ludzi. Choć część z parafian wyemigrowała do Polski, Rosji, Niemiec, to przychodzą inni. Jest to wspólnota wielonarodowościowa. Różni ludzi przychodzą i proszą o chrzest. Są też chrzty Kazachów.
Bp MF: Od strony organizacji kościelnej, to siedziba diecezji, czyli kuria jest w Astanie. Kokczetawa liczy około 150 tys. ludzi. Tam jest jedyny kościół katolicki. Z Astany do Kokczetawy jest około 300 km. Najdalej oddalona parafia od kurii jest około 800 km. Parafii jest tylko kilkanaście. W Astanie jest jeden kościół katolicki, do którego przychodzą dyplomaci, przedstawiciele ambasady. Druga diecezja jest w Karagandzie. Warto przedstawić trudną historię rodzenia się Kościoła katolickiego w Kazachstanie. Na uwagę zasługuje na przykład historia budowy kościoła w stolicy Astanie. Budowę rozpoczął ksiądz jezuita, który w 2008 roku został zabity w Moskwie.
Wielokulturowość w Kazachstanie wynika z ich bolesnej historii, gdzie Sowieci zwozili do Kazachstanu ludzi różnych narodowości, religii, kultury. Jak ta historia odcisnęła się na ludziach?
Bp MF: Na stepach kazachstańskich łagry, fundowane przez komunistów z ideologii leninowskiej, trwały do 1958 roku. Kiedy spotykałem Polaków 25 lat temu, widziałem wielką biedę. Pani, która była jako dziecko wywieziona została w 1937 roku z Kresów Wschodnich, wspominała, że wieziono ich w wagonach, w których było strasznie duszno i tłok. Z tych wagonów, na postojach wyrzucano trupy. Przywieziono ich na step w okolicach Kokczetawy, wyrzucono i kazano organizować sobie życie. Robili więc ziemianki, aby w nich przetrwać. Jedli wszystko, nawet trawę. Później pracowali w kołchozie. Wtedy wynosiła ziarna dla kur, które trzymała w domu, aby nikt nie widział. Nie można było się obnosić, że coś się ma. Dziś pozostały miejsca po łagrach sowieckich, gdzie setkami tysięcy męczono ludzi.
Byliśmy w muzeum łagrowym, wybudowanym w ostatnich czasach, ukazującym cierpienie kobiet, których mężowie sprzeciwili się władzy komunistycznej. Tam można zobaczyć lekcję z historii tego zbrodniczego bolszewizmu. Trzeba być odpornym, w wielu miejscach, nie popłakać się.
Jak wyglądała praca duszpasterska?
Ks. ZK: Opowiem zdarzenie, które nauczyło mnie pokory. Jadąc do Kazachstanu planowałem, że będę uczył modlitwy, obyczajów, życia chrześcijańskiego, Ewangelii, a zastałem u tych ludzi miłość i wiarę, która przetrwała dzięki modlitwie. Nie jeden człowiek, który wróciły z łagrów mówiły, że gdyby nie modlitwa i wiara, nie przetrwałby. Gdyby nie modlitwa, której nie mogli mi zabrać, nie przetrwałbym. Było to dla mnie pierwsze odkrycie, że nie przyjechałem ewangelizować, od początku, ale ludzie ci, mają już solidne podwaliny. Później była już praca duszpasterska, pragnienie Boga, życzliwość i otwartość. Spotkałem duży entuzjazm przy budowie kościoła, inicjatywach i formach życia duszpasterskiego. Dodam, że kursy ewangelizacyjne, przeszło około 800 młodzieży.
Nawiązując do bolesnej historii, jak ludzie traktowani byli przez system komunistyczny?
Bp MF: W muzeum, w którym byliśmy upamiętniono ponad 22 tysiące kobiet, które zostały zesłane, bo ich mężowie sprzeciwili się władzy komunistycznej. Pokazuje ono ogromne cierpienie kobiet i dzieci osadzonych w łagrze.
Byliśmy też na cmentarzu w Spasku. Na kilkudziesięciu hektarach, do 1958 roku grzebano tam ludzi z różnych łagrów. Szacuje się, że zostało tam pogrzebanych około 500 tys. ludzi. Na tym cmentarzysku jest tablica w języku polskim i 22 tablice innych narodów, upamiętniających tych, którzy tam spoczywają. Tablica polska została ufundowana w 1996 roku. Chodząc, widać tam trupie czaszki, kości, niemal chodzi się po szkieletach ludzkich, bo były one grzebane tuż pod powierzchnią ziemi. Państwo Kazachstan zatroszczyło się o te cmentarze. Są one ogrodzone, zadbane, w niektórych miejscach postawiony jest krzyż.
Na co zwróciłem uwagę, w tych muzeach przestawiano także katów, którzy na miejscu gnębili ludzi. Czego my w Polsce nie robimy, pamiętamy o ofiarach, ale dla przykładu nie pokazujemy tych zbrodniarzy, którzy męczyli ludzi w więzieniach w okresie powojennym. Dla prawdy historycznej, tak właśnie powinno być.
Ks. ZK: Ze względu na to, ze pracowałem w czterech miejscach w Kazachstanie: Kokczetawie, Karagandzie i dwóch parafiach w Astanie, mogę sobie pozwolić na pewne porównanie. Chciałbym nawiązać do ludności Karagandy. Była ona miejscem bardzo prestiżowym, ponieważ wokół Karagandy było wiele kopalń i władze w Moskwie dołożyły starań, aby tam była zsyłana inteligencja sowiecka. Karaganda była miejscem karłagu, zginęło tam ponad milion osób. W centrum stał budynek. Byłem w tym budynku w latach 90., kiedy jeszcze nie zostało ono przystosowane do muzeum. Były tam cele, gdzie dręczono ludzi. Widzieliśmy na ścianach oryginalne, nieraz krwią pisane inskrypcje, imiona i nazwiska, krzyże. Dziś tego już nie ma, ponieważ budynek został zaadoptowany do muzeum.
Jaką nadzieję niesie parafia katolicka w Kazachstanie?
Ks. ZK: Kościół powstał na śmietnisku miejskim. Wywieźliśmy ponad 400 kamazów różnych nieczystości. On powiedział, że na tych śmietnisku ludzkich grzechów powstało coś pięknego i kościół pozwoli się z nich wyzwolić. dziś piękny obiekt i otoczenie i to piękno oddziałuje na ludzi. Nasze plany są potrzebne, ale trzeba pozostawić Bożej Opatrzności. Dobrze, że jest taka parafia związana z naszą diecezją. Namiastka naszej diecezji tam w dalekim Kazachstanie. Relacje z ludźmi, w tym także ich władz, które nie należą do tej wspólnoty, ale okazują szacunek.
Bp MF: Budujemy wspólnotę na zasadach dobra, tego co nas łączy. Wspólnotę buduje wiara i kultura oraz wzajemna życzliwość, pomimo różnic narodowościowych i religijnych. Uważam, że Kazachstan po latach męki, budzi się do życia.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat
Szerzej o bolesnej historii i nadziei, jako niesie parafia katolicka w Kazachstanie powiemy w audycji "Tak Wierzę" we wtorek 5 listopada o godz. 20 w Radiu eM Kielce.
Relacja i zdjęcia w wyjazdu na: https://parafiapiekoszow.pl/pielgrzymka-diecezji-kieleckiej-do-kazachstanu-z-okazji-25-lecia-budowy-kosciola-w-kokczetawie/