REGION
Zbiórki charytatywne zamarły. „Koronawirus robi okropną rzecz, jeśli chodzi o potrzebujące dzieciaki”
Zbiórki charytatywne od tygodni praktycznie stoją w miejscu. Rodzice chorych maluchów nie wiedzą co ich czeka i szukają pomocy, gdzie tylko się da. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że większość środków niezbędnych do rozpoczęcia specjalistycznych terapii było zbierane podczas różnego rodzaju wydarzeń charytatywnych, które teraz się nie odbywają.
O problemie opowiedziała Magdalena Bogucka, administratorka grupy Licytacje dla Hani Terleckiej, na której od dwóch miesięcy zbierane są środki na leczenie innych dzieci z całej Polski.
- Największe trudności mają dzieci chore na rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA, ponieważ kwoty potrzebne na ich leczenie są bardzo duże, sięgające niemal dziesięciu milionów złotych - informuje Bogucka. - Te pieniądze nie pochodzą tylko z wpłat na zbiórki internetowe, ale przede wszystkim z różnych imprez charytatywnych. W ten sposób przecież uzbieraliśmy pieniądze dla Hani. Teraz żadne wydarzenia się nie odbywają, ludzie nie mogą się gromadzić, większość dróg do pozyskiwania pieniędzy została odcięta. Wszystko teraz odbywa się wyłącznie przez internet, w związku z czym zbiórki właściwie w większości stoją w miejscu - zauważa.
Jak tłumaczy administratorka grupy, dzieci, które są bliżej celu mają nieco lepszą sytuację. Świadomość ludzi, że taki maluch istnieje jest o wiele większa, szczególnie jeśli pomagali mu już wcześniej.
- To nie jest absolutnie tak, że te zbiórki się nie zakończą, ale na pewno będzie o to dużo trudniej. Pamiętajmy również, że wsparcia potrzebują nie tylko dzieci śmiertelnie chore, choć to właśnie ich historie najbardziej wzruszają i chwytają za serce - mówi Bogucka. - Jest też mnóstwo maluchów, które zbierają na leki, sprzęt rehabilitacyjny, czy samą rehabilitację, która swoją drogą przez pandemie w wielu przypadkach została zawieszona. Koronawirus robi okropną rzecz jeśli chodzi o te potrzebujące dzieciaki. Pocieszającym jest natomiast fakt, że grupy, które wcześniej zbierały na jakieś dziecko, widząc jaka jest sytuacja, zaczęły pomagać innym, podobnie jak armia Hani - dodaje.
Dodatkowo tudna sytuacja finansowa, z którą zaczynają zmagać się przedsiębiorcy, ale również rodziny, nie napawa optymizmem.
- Mamy świadomość tego, że sytuacja materialna społeczeństwa się pogorszy z uwagi na to, że część osób przebywa na zwolnieniach, część pewnie straci pracę. Jednak przypominamy i apelujemy - każde pięć złotych się liczy. Taka niewielka kwota pomnożona przez miliony ludzi daje osiągnięty cel i życie kolejnemu dziecku. Nie myślmy nigdy, że to jest za mało. Samemu będąc w trudnej sytuacji nie zapominajmy o innych, bo choroby się nie zatrzymują i nie wybierają - stwierdza Bogucka.