SPORT
Wykorzystamy okazję
Korona Kielce na dobre zadomowiła się w górnej „ósemce” LOTTO Ekstraklasy. Zespół w kolejnej rundzie regularnie punktuje i nie musi drżeć o utrzymanie. Być może w nowym roku pokusi się o historyczny wynik, jakim będzie miejsce premiowane grą w europejskich pucharach.
Korona niemal od początku sezonu zajmowała piąte-szóste miejsce w tabeli. Podopieczni Gino Lettieriego na swoim koncie zgromadzili trzydzieści jeden punktów i tracą tylko dwa „oczka” do trzeciego miejsca. Długą rundę trzeba ocenić na plus, chociaż "żółto-czerwoni" nie wygrali żadnego z czterech ostatnich meczów, notując w nich trzy remisy.
– Jestem zadowolony z tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach. Może ostatnie dwa, trzy mecze nie ułożyły się po naszej myśli. Chcieliśmy w nich zdobyć po prostu trochę więcej punktów, aby po nowym roku mieć jeszcze lepszy start, ale z przekroju całości nie jest źle – ocenia Gino Lettieri, trener kieleckiej drużyny.
„Żółto-czerwoni” w pierwszym sezonie pod wodzą nowego trenera imponowali ofensywną grą. W spotkaniach z ich udziałem sporo się działo, padało wiele bramek. Teraz Korona gra bardziej wyrafinowany futbol, mamy mniej fajerwerków, ale forma drużyny jest stabilna, szczególnie w defensywie.
– Na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak cały zespół wyglądał w obronie w wielu meczach. To, że teraz gramy trochę inaczej, wynika z postawy rywali. Oni już nas znają, często dobierają pod nas bardziej defensywną taktykę. My ciągle doskonalimy nasz styl, staramy się swobodnie obracać w ramach kilku systemów. Jeśli chodzi o ofensywę, to tutaj jest wiele do poprawy, do końca nie możemy być również zadowoleni z tego, jak wygląda środek pola – ocenia włoski szkoleniowiec.
Odblokowany Cebula
Gino Lettieri podczas swojego pobytu w stolicy Świętokrzyskiego przyzwyczaił do częstych roszad w składzie. Sami zawodnicy pytani przed meczami o to, czy czują się pewni gry, odpowiadają żartobliwie, że nie wiedzą, co wybierze maszyna losująca. W ostatnich spotkaniach jedenastka Korony podlegała jedynie kosmetycznym zmianom. Szkielet oparł się na zawodnikach, którzy grają w Kielcach kolejny sezon. Dobrze wkomponowali się w całość środkowy obrońca Ivan Marquez i skrzydłowy Matej Puczko. Mocną pozycję wypracował sobie również Marcin Cebula. 23-latek zadebiutował w ekstraklasie w 2013 roku i zawsze uchodził za wielki talent, ale dopiero teraz regularnie potwierdza swoją jakość. Najlepszym dla niego był wygrany 4:2 mecz z Górnikiem Zabrze, gdzie do gola dorzucił dwie asysty.
– Ten chłopak ma gigantyczny talent. Oczekujemy od niego zdecydowanie więcej. To, co teraz pokazuje, to trzydzieści procent potencjału. My oczywiście mu pomagamy, ale wszystko jest w jego głowie. To on musi ciężko pracować, wymagać od siebie z każdym dniem jeszcze więcej – przekonuje Lettieri.
Bardzo zainteresowana wychowankiem Pogoni Staszów była latem Jagiellonia Białystok. Do konkretów jednak nie doszło, na przeszkodzie stanęła kontuzja kolana, której zawodnik doznał podczas przedsezonowego zgrupowania. Jego kontrakt kończy się w czerwcu, dlatego już w styczniu, zgodnie z przepisami, może podpisać umowę z nowym pracodawcą. Czy Korona nie obawia się, że ktoś może już teraz podebrać jej takiego gracza?
– Zawodnika sprzedać można zawsze. Wiele się mówi, ale żadna oferta nigdy nie wylądowała na stole. Przy tym trzeba zachowywać spokój – odpowiada Włoch.
Gorąca zima
Kielecki klub na początku stycznia będzie prowadził rozmowy o przedłużeniu kontraktu nie tylko z Cebulą. Zawodników, którym z końcem sezonu wygasają umowy jest trzynastu. W tym gronie znajdują się między innymi Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević i Djibril Diaw.
– Oczywiście mamy gotową listę zawodników, których chcemy zatrzymać, tak samo jak listę transferową. Nie chcemy jednak zbyt wiele zdradzać. Zarząd prowadzi rozmowy, zobaczymy jak one się zakończą. Z tej trzynastki większość chcielibyśmy mieć u siebie, ale to jest życie, wiele może się zdarzyć – mówi Lettieri.
W gronie zawodników, którzy negocjują z kieleckim klubem jest również Mateusz Możdżeń. 27-latek po raz pierwszy podczas pobytu w Koronie często musiał godzić się z rolą rezerwowego, w ostatnich spotkaniach wskoczył jednak do składu i udowodnił swoją przydatność.
– W środku jest duża konkurencja. O tym, kto gra, decydują detale, wszystko zależy od bieżącej formy. Chcemy go zatrzymać. Drzwi do negocjacji są otwarte dla wszystkich – przekonuje Lettieri.
Swoją szansę w zimowym okresie przygotowawczym ma dostać również Felicio Brown Forbes, któremu można przyznać miano największego rozczarowania jesieni.
Święta na nartach
Zanim Korona rozpocznie styczniowe przygotowania, zawodników i sztab czekają ponad dwutygodniowe urlopy. Po sobotnim meczu z Miedzią wszyscy rozjechali się na święta.
– Razem z rodziną spędzę je we włoskich górach. Uwielbiamy narty. Najcenniejsze w tych dniach jest to, że możemy pobyć z najbliższymi. Podczas sezonu w domu jestem tylko gościem – opowiada włoski szkoleniowiec, który na co dzień mieszka w Niemczech. A którego kraju tradycja dominuje w rodzinie Lettierich podczas Bożego Narodzenia?
– Wszystko przygotowuje żona, więc jest po niemiecku. Mentalność jest jednak włoska. Święta w obu krajach są różne. W Italii ludzie się odwiedzają, nawet dalekie rodziny, w Niemczech wszystko odbywa się w gronie najbliższych. Tu jest też skromniej, jeśli chodzi o posiłki. We Włoszech jest rozmach, dominują ryby, ale ich za bardzo nie lubię – tłumaczył Lettieri.
Wróćmy na boisko. Korona po 20. kolejkach ma bardzo małą stratę do podium, ciągle pozostaje w grze o historyczną przepustkę do kwalifikacji europejskich pucharów. Gino Lettieri w swoich wypowiedziach często pod tym względem jest zachowawczy. Po przegranym 0:3 meczu z Legią powiedział nawet, że „Korona nie jest drużyną, która może osiągnąć taki cel”. Przekaz trenera nie został jednak prawidłowo odczytany, być może wynikał z niedokładnego tłumaczenia.
– To mnie trochę denerwuje. Wtedy chodziło o ten jeden mecz. Jesteśmy klubem, który może zagrać w Europie. Jeśli będzie do tego okazja, to na pewno ją wykorzystamy. Myślę, że wszyscy w klubie mogą o tym marzyć – zakończył Lettieri.
Nam pozostaje życzyć spełnienia tych marzeń.