SPORT
Utrzymać ekstraklasę dla Korony i Koronę dla Kielc. "Finał" nie jest nadużyciem
FINAŁ! Zgodnie mówi kielecka szatnia przed ostatnim meczem sezonu, w którym Korona Kielce zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań. Zwycięstwo w tym spotkaniu może okazać się ważniejsze niż choćby rywalizacja o Puchar Polski, o co zespół Kamila Kuzery również walczył w tym sezonie.
Po remisie z Piastem Gliwice (1:1) i bolesnej porażce z Jagiellonią Białystok (0:3) wielu kibiców, ekspertów i obserwatorów pogrzebało Koronę Kielce, wraz z jej szansami na utrzymanie w PKO Ekstraklasie.
Jednak zwycięstwo z Ruchem Chorzów, a także korzystny układ innych meczów, spowodował, że Koroniarze nadal realnie mogą myśleć o występie w elicie także w przyszłej kampanii. Przy Bułgarskiej muszą co prawda wygrać, a to kieleckiemu klubowi udało się tylko raz (w sezonie 17/18), i liczyć na porażki Warty z Jagiellonią lub Radomiaka z Widzewem, albo co najwyżej – remis Puszczy z Piastem.
Dlaczego powinno się to udać?
To po trosze racjonalizacja, patrzenie na szklankę do połowy pełną, jednak wydaje się, że zwycięstwo w Poznaniu nie musi być tym z kategorii misji nie do wykonania. Lech w minionej kolejce stracił bowiem szansę na europejskie puchary. 25 maja będzie więc grał o przysłowiową „pietruszkę”. Ponadto Kolejorz całkowicie wykoleił się w bieżących rozgrywkach. Forma czołowych zawodników szoruje po dnie, a w dodatku rzeczeni piłkarze kończą bieżące rozgrywki pod skrzydłami teoretycznie obecnego, ale w praktyce byłego już trenera. Bowiem zarząd klubu na dwie kolejki przed końcem rywalizacji oznajmił, że w kolejnym sezonie poznaniaków z rąk Mariusza Rumaka przejmie Duńczyk, Niels Frederiksen.
Wydaje się także, iż przynamniej jeden z bezpośrednich rywali kielczan powinien mieć o wiele trudniejsze zadanie niż Koroniarze. Mowa o Warcie Poznań, która pojedzie na teren lidera PKO Ekstraklasy – Jagiellonii Białystok. Drużyna z Podlasia wygraną przed własną publicznością zagwarantuje sobie pierwszy w historii klubu tytuł mistrzów kraju. Ostatnie mecze potwierdziły zaś, że również Piast i Widzew nie powinny „położyć się” przed Puszczą oraz Radomiakiem.
Finał o utrzymanie i coś znacznie więcej – nie ma w tym przesady
Możemy mówić, pisać o możliwych scenariuszach, dywagować o rozmaitych układach, sympatiach i antypatiach, które miałby liczyć się w ostatecznych rozstrzygnięciach, wystawiać wagę danym spotkaniom dla konkretnych ekip, ale na końcu to zwycięstwo Korony jest absolutną podstawą do wywrócenia sytuacji na dole tabeli.
Z pewnością wiedzą o tym piłkarze. To w ich nogach leżą losy utrzymania kieleckiego klubu w elicie, a być może także na powierzchni zdrowego funkcjonowania na względnie wysokim poziomie piłki nożnej.
Nie ma ekstraklasy, nie ma sponsora?
Nie ma co się czarować, Korona Kielce nie miała łatwego życia z Bogdanem Wentą za miejskimi sterami, a w następnej, już trwającej, kadencji będzie jeszcze trudniej. Pomimo wielu starć na linii Wenta-Korona, finalnie klub mógł liczyć na dość pokaźnie wsparcie finansowe podczas pięciu lat rządów. I choć nowa prezydent Agata Wojda unika narracji „anty-Korona”, oczywistym zdaje się fakt, że będzie chciała mocno zakręcić kurek z pieniędzmi.
Jej zdaniem stabilizację finansową klubu powinno budować się na budżecie zewnętrznym, prywatnym. Jest to rozwiązanie, nad którym warto się pochylić, dywagować, ale z jednym nie można polemizować. Korona Kielce nie znajdzie sponsora na zapleczu ekstraklasy, a przynamniej będzie to karkołomne zadanie do zrealizowania.
Suzuki odjedzie?
Ewentualne utrzymanie, bądź jego brak, może przesądzić o losach Suzuki w kieleckim klubie. Wydaje się, że po zdegradowaniu przez Bogdana Wentę z roli prezesa rady nadzorczej Piotra Dulnika (szefa polskiego oddziału Suzuki) i późniejszym wystąpieniu z jej kręgu kielczanina, sponsorowanie Złocisto-Krwistych przez japońską markę samochodową wisi na włosku. Od sportowego położenia drużyny zależy więc, czy te nici mają szansę się umocnić, czy zostaną doszczętnie zerwane.
Wpływy z transferów lub zrywanie umów za porozumieniem stron
Korona Kielce wśród zespołów z najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 24/25 będzie także oznaczać, być może niemałe, wpływy z transferów wychodzących. Jeden mecz z Lechem Poznań, jego przebieg i wynik, prawdopodobnie zadecyduje o tym, czy tacy piłkarze jak Martin Remacle lub Yoav Hofmeister odejdą z Kielc za nie mniej niż kilkaset tysięcy euro każdy, czy pod naciskiem zaciskania pasa redukcją indywidualnych kontraktów… opuszczą zespół, rozwiązując umowy.
Spadek = rewolucja kadrowa?
Trudno spodziewać się podobnej czystki co w 2020 roku, gdy Koronę opuściło ponad 20 graczy. Jednak pewnej rewolucji nie można wykluczyć. Można dywagować, co będzie choćby z Xavierem Dziekońskim, którego Korona miała wykupić z Rakowa Częstochowa. I choć kwota odstępnego (nie ujawiona do tej pory) nie jest wysoka, może okazać się za dużym naruszeniem pierwszoligowego budżetu.
Pewnie znaleźlibyśmy jeszcze gro innych czynników, na które będzie rzutował ewentualny spadek, ale nie uprzedzajmy faktów. Koroniarze mieli zagrać w tym roku w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, czym chcieli okrasić 50-lecie klubu, a wystąpią w swoim finale przy Bułgarskiej o utrzymanie ekstraklasy dla Korony i… Korony dla Kielc?
Ten jeden mecz! Wierzymy! ✊✊✊#FINAŁ pic.twitter.com/rusLFEKecY
— Korona Kielce (@Korona_Kielce) May 18, 2024