SPORT
Szczypiorniści w maseczkach. Karaliok: zawsze można założyć jeszcze rękawiczki
Pandemia koronawirusa skutkuje wprowadzeniem wielu obostrzeń. Niekiedy bardzo zaskakujących. Tak stało się w Hiszpanii, gdzie we wspólnocie Kastylii i Leon szczypiorniści... musieli grać w maseczkach.
Władze tamtejszego regionu wprowadziły przepis nakazujący zakrywanie ust i nosa w miejscach zamkniętych. Nic dziwnego w tym nie ma, jednak z tego obostrzenia nie wyłączono sportowców, dlatego w sobotnim spotkaniu Abanki Ademar Leon z Liberbank Sinfin zawodnicy grali w maseczkach.
– Byłem trochę zdziwiony tą sytuacją, oglądałem ten mecz. Każdy ma swoją opinię na ten temat. Nie będę krytykował, ale nie będę też zwolennikiem takiego rozwiązania – tłumaczy Tałant Dujszebajew, trener Łomży Vive Kielce.
– To było niewyobrażalne. Kiedy zakładam maseczkę, nawet chodząc po sklepie, to oddycha się ciężej, a co dopiero przy większym wysiłku. Wychodzi na to, że hiszpańskie drużyny są bardzo dobrze przygotowane do sezonu. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli grać w takich maseczkach – mówi Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy kieleckiego klubu.
– Nie wiem dlaczego zdecydowano się na taki krok. To jest piłka ręczna, tutaj jest ciągły na kontakt. Jestem kołowym, przez 60 minut stoję obok rywali i to bardzo blisko. W takiej sytuacji maseczka nie spełnia swojej roli. Każdy ma swój regulamin. Nie chciałbym takich rozwiązań w polskiej lidze. Zawsze można założyć jeszcze rękawiczki – żartuje Arciom Karaliok, obrotowy kieleckiej drużyny.