SPORT
Servaas: odejście Michała to spora strata, ale musimy patrzeć na nasze plany
Michał Jurecki po sezonie 2018/19 odejdzie z PGE VIVE. Lewy rozgrywający swoją karierę przez kolejne dwa lata będzie kontynuował we Flensburgu. - Chciałem jeszcze zagrać w najsilniejszej lidze w Europie. Pod względem sportowym, jak i fizycznym czuję sie w pełni gotowy, aby podołać temu zadaniu - powiedział Jurecki w rozmowie z oficjalną stroną internetową niemieckiej drużyny.
Michał Jurecki od PGE VIVE dostał ofertę przedłużenia kontraktu o rok. Ostatecznie zdecydował się przyjąć korzystniejszą opcje z Flensburga.
- Nasze rozmowy trwały długo. Były bardzo dojrzałe, każda ze stron przedstawiła swoje zdania. Michał ostatecznie zdecydował się grać dla Flensburga. Musimy to uszanować - tłumaczył prezes kieleckiego klubu, Bertus Servaas. - Mamy plany do 2023 roku. Głównym założeniem jest odmłodzenie zespołu. Musimy patrzeć na to, kto i kiedy do nas przychodzi. Ze względów finansowych nie możemy sobie pozwolić, aby mieć pięciu rozgrywających w jednym momencie. Michała chcieliśmy zatrzymać do 2020 roku. W Niemczech dostał jednak korzystniejsze warunki. Rozumiemy to, że on myśli o rodzinie oraz ma ambicje, aby jeszcze raz zaliczyć fantastyczną przygodę w Bundeslidze. Jego odejście, jest dla nas stratą, ale musimy się z tym pogodzić. On zawsze będzie mile widziany w Kielcach. Wstępnie umówiliśmy się, że po zakończeniu kariery będzie u nas pracował w innej roli - przekonywał sternik kieleckiego klubu.
Lewe rozegranie w kieleckiej drużynie jest bardzo mocno obsadzone. W przyszłym sezonie Trener Tałant Dujszebajew obok Michała Jureckiego będzie mógł skorzystać z pozyskanego Władysława Kulesza (kontrakt od lipca) oraz Marko Mamicia i Karola Bieleckiego. Coraz głośniej mówi się, że ostatni z nich po zakończeniu trwających rozgrywek może rozwiązać umowę z mistrzem Polski.
- Karol ma ważną umowę do 2019 roku. On jest ikoną klubu. My na pewno nie mamy interesu w tym, aby rozwiązywać z nim kontrakt. To byłoby nieeleganckie wobec niego i jego dokonań dla nas - wyjaśniał Bertus Servaas.