Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

SPORT

Scyzory kontra Warchoły. Pierwsza ekstraklasowa „Święta Wojna”

piątek, 26 sierpnia 2022 09:37 / Autor: Damian Wysocki
Scyzory kontra Warchoły. Pierwsza ekstraklasowa „Święta Wojna”
fot. Mateusz Kaleta
Scyzory kontra Warchoły. Pierwsza ekstraklasowa „Święta Wojna”
fot. Mateusz Kaleta
Damian Wysocki
Damian Wysocki

Przez lata starcia między Koroną a Radomiakiem rozbudzały kibicowskie emocje. W sobotę obie drużyny pierwszy raz w historii zagrają w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

Mieszkańcy Kielc i Radomia nie pałali do siebie sympatią znacznie wcześniej, niż myślano o piłkarskiej rywalizacji. Źródeł konfliktu między miastami należy szukać jeszcze w XIX wieku. Podczas zaborów to Radom był jednym ważniejszych miast guberni. Po odzyskaniu niepodległości role się odwróciły. Kielce zyskały status miasta wojewódzkiego. Ważniejszą rolę odgrywały również w czasach PRL-u. Wzajemne uszczypliwości były normą.

Animozje przeniosły się na stadion. W latach 80. i 90. mecze miedzy Koroną a Radomiakiem zyskały status „Świętej Wojny”. Osoby, które doskonale pamiętają tamte czasy mają na podorędziu masę anegdot. Jedną z najsłynniejszych jest „zemsta autokarowa”. Podczas spotkania w Radomiu miejscowi kibice przecięli opony w pojeździe piłkarzy „żółto-czerwonych”. Kieleccy kibice czekali na rewanż, a jego finał, z perspektywy lat budzi tylko śmiech.

„Można było w ciemno obstawiać, że gdy Radomiak przyjedzie do Kielc, coś się wydarzy. No i się wydarzyło. Na parkingu koło stadionu na Szczepaniaka stał autobus na radomskich numerach. Przez pewien czas było spokojnie, ale w końcu wybiła godzina zemsty. Operację zaczęto od wybicia w nim szyb. Do środka wrzucono coś w rodzaju koktajli Mołotowa. Autobus zaczął się palić. Kibice byli przekonani, że z nawiązką zrewanżowali się rywalom. Jak się jednak okazało, spalili autobus radomskim lekkoatletom, którzy obok mieli swoje zawody. Autokar Radomiaka stał w innym miejscu. Celowo go schowano, żeby nikomu nie przyszło do głowy nic głupiego”, taką historię w książce „Koroniarze” przedstawił Paweł Wolicki, były kierownik kieleckiej drużyny.

W poprzednich sezonach, kiedy Korona grała na najwyższym szczeblu dla kibiców bardzo ważne były mecze z Wisłą Kraków. Teraz taką rolę mogą odgrywać spotkania z Radomiakiem.

– Sytuacja się trochę uspokoiła. Pamiętam, że pierwszy sparing z nimi, jeszcze w zimie, graliśmy na boisku między blokami. W stronę naszych zawodników latały śnieżki. Kibice nie wytrzymali. Przy ostatnich dwóch okazjach było spokojniej. Znam historię tych pojedynków. Wiem, co działo się w latach 80. i 90. Zawodnicy są świadomi tego, że to ważne spotkanie dla kibiców. W naszej sytuacji każde spotkanie jest mega ważne. Trzeba zachować zimną głowę, aby niepotrzebnie się nie zagrzać. Nie możemy pójść na hura. Musimy poprawić pewne rzeczy. Nie może być tak, jak w Płocku – mówi trener Leszek Ojrzyński.

Radomiak zaliczył udany start. Po sześciu kolejkach ma na swoim koncie 11 punktów i zajmuje drugie miejsce. Wygrał trzy ostatnie spotkania.

– Mamy świadomość wagi tego spotkania. Jest ważne dla kibiców, ale również dla nas samych. Radomiak to inna drużyna u siebie, inna na wyjeździe. Są dobrze zorganizowani w obronie. W tej lidze można wygrać każde spotkanie.  Przytrafiły się nam dwie porażki  z rzędu. Musimy się otrząsnąć i jechać po trzy punkty. Widzimy, jak wygląda tabela. Jeśli wygramy, to zbliżymy się do nich na punkt – wyjaśnia Adam Deja, pomocnik „żółto-czerwonych”.

Sobotni mecz w Radomiu rozpocznie się o godz. 12.30 i będzie w  całości transmitowany na naszej antenie.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO