SPORT
Po Piaście: „Niby fajnie gramy, ale czegoś brakuje. Najgorsze, że nie ma punktów”
- Powinniśmy już do przerwy prowadzić 4:0 i wtedy do Kielc wracalibyśmy ze zwycięstwem. Brakuje nam szczęścia, które wynagrodziłoby dobrą pracę. Dodatkowo pechowo przeciwnik w pierwszej swojej groźnej sytuacji strzelił gola. Powinniśmy jednak ten mecz rozstrzygnąć już w pierwszych 45. minutach, bo mieliśmy na to dużo okazji. Nie możemy być jednak za długo smutni, bo gramy dobrą piłkę. Jesteśmy na dobrej drodze i dalej będziemy walczyć - mówił po przegranym 0:2 meczu z Piastem Gliwice Gino Lettieri, trener Korony Kielce.
Bartosz Rymaniak:
- Wypada przeprosić za to, że drugi mecz z rzędu przegrywamy, a nie powinniśmy. W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie dużo sytuacji, w drugiej części sami napędzaliśmy ataki Piasta i jak się skończyło wszyscy wiemy. Musimy zastanowić się, co się dzieje. Niby fajnie gramy, ale czegoś brakuje. Najgorsze, że nie ma punktów. Te bramki, które tracimy nie powinny się zdarzać. Najgorsze, że cierpimy na tym. Teraz przed nami mecz bardzo ważny. Można powiedzieć, że za sześć punktów chociaż dopiero siódma kolejka. Punkty uciekają, drużyny idą do góry, a my zostaliśmy w miejscu na dwie kolejki, więc musimy zrobić wszystko, aby w sobotę udowodnić, że potrafimy grać w piłkę.
- Cały zespół pracuje na to, aby strzelać bramki. Dzisiaj nie było takiej osoby. Kontrolowaliśmy mecz, a tu nagle dwie sytuacje z niczego i wracamy do Kielc bez punktów. Musimy wziąć się do pracy, aby w sobotę wygrać z Niecieczą. Na pewno siedzi to w głowie, że przegrało się dwa mecze z rzędu, teraz naszym zadaniem jest, aby wymazać błędy, które się przydarzyły. Musimy dążyć do tego, aby gra obronna całego zespołu wyglądała lepiej. Wierzę w to, że w końcu zaczniemy strzelać bramki, bo sytuacji nam nie brakuje.
Mateusz Możdżeń:
- To nie zdarza się nie pierwszy raz kiedy gramy takie mecze i musimy gonić wynik, a mogliśmy wyjść na prowadzenie i to z niejednobramkową przewagą. Przypomina mi to wszystkie dotychczasowe mecze. Gramy dobrze piłką, bez kompleksów, podejmujemy ryzyko, które przynosi dobre skutki dzięki okazjom, ale nie ma tego najważniejszego, czyli bramek.
- Każdy pewnie inaczej to rozgrywa w głowie. Na pewno ma to jakiś wpływ na nasze morale. To nie są porażki z tupetem 0:3 czy 0:4, kiedy nie masz nic do powiedzenia. Tutaj po raz kolejny stworzyliśmy dużo sytuacji i długimi fragmentami graliśmy dobrą piłkę. Mamy zupełnie inny styl jak w tamtym sezonie. Odkąd występuję w polskiej lidze Korona nigdy tak nie grała. Finalnie nie ma jednak punktów. Jest jeszcze czas, aby to nadrobić. Ten najbliższy mecz będzie ważny, jeśli go wygramy to w dobrych humorach spędzimy przerwę reprezentacyjną.
- Trener mówi nam, że to jest dobra droga, bo koniec końców musimy się obronić i zaczniemy zdobywać punkty. Czekamy na taki mecz, gdzie to my zdobędziemy pierwsi dwie bramki i do końca dowiedziemy nasze zwycięstwo.
Maciej Górski:
- Dzisiaj skumulowały się sytuacje wszystkim. W pierwszej minucie mogliśmy prowadzić już 2:0. Tak się nie stało. Tych sytuacji nagromadziło się tak dużo, że w końcu przeciwnik strzelił coś z niczego. Nie byliśmy w stanie tego odwrócić. Martwi ta skuteczność, bo w pierwszych 45. minutach z łatwością mogliśmy zamknąć spotkanie. Niestety tego nie zrobiliśmy i w konsekwencji przeciwnik doszedł do głosu i nas wypunktował.
- W przerwie uczulaliśmy się, żeby się nie podpalić, że łatwo dochodzimy do sytuacji. Straciliśmy kuriozalną bramkę. Nasi dwaj zawodnicy zderzyli się, co wykorzystał ich napastnik. Mecz spokojnie do wygrania. Człowiek aż czuje wstyd, że skończyło się 0:2.
- Pięć punktów w sześciu meczach to jest nic. Bartek Rymaniak na gorąco po meczu powiedział w szatni, że każdy musi się mocno uderzyć się w pierś i zastanowić czy daje z siebie sto procent, bo nie możemy się oszukiwać, że wszystko jest ok. Musimy coś zrobić, aby pójść w tabeli do góry.
wypowiedzi: Korona TV