SPORT
Ojrzyński: Zmiany dały nam bramki
– Zmiany dały nam bramki. Kolejny raz. To ma być siła naszej drużyny – powiedział Leszek Ojrzyński, trener Korony Kielce, po wygranym 2:1 meczu z Górnikiem Polkowice.
„Żółto-czerwoni” rozegrali bardzo słabą pierwszą połowę. Górnik prowadził po golu Roberta Hehedosha z rzutu wolnego. Po zmianie stron gospodarze prezentowali się o niebo lepiej. Szybko doprowadzili do wyrównania po samobóju Michała Bojdysa. Od 55. minuty goście grali w osłabieniu po drugiej żółtej kartce Adriana Purzyckiego. Korona udokumentowała przewagę dopiero w doliczonym czasie. Gola na wagę trzech punktów zdobył Marcin Szpakowski.
– Gratulacje dla chłopaków za drugą połowę. W pierwszej gra nam się kompletnie nie układała. Poruszaliśmy się jak muchy w smole. Brakowało tego, co sobie zakładaliśmy. Dotrwaliśmy ze stratą jednej bramki. Nadziewaliśmy się na kontry, bo patrzyliśmy na piłkę, a nie na przeciwnika. Skorygowaliśmy pewne rzeczy. Zmiana Dawida Błanika dała nam wiarę, sytuacje i stałe fragmenty. Do tego inni przyspieszyli. Gra zaczęła się zazębiać. Pomogła nam czerwona kartka przeciwników, bo musieli się mocniej trzymać swojego pola bramkowego – tłumaczył Leszek Ojrzyński.
Górnik rozegrał bardzo dobrą pierwszą połowę. Był zdecydowanie groźniejszy. Potrafił stworzyć zagrożenie po wymienieniu kilku podań.
– Uczulałem przed meczem, że będziemy mieć zawodnika przeciwników na plecach. Grają krótko, agresywnie. Są bardzo dobrze przygotowani motorycznie. Przegrali tylko jeden z ośmiu wcześniejszych meczów. Gdybyśmy zebrali punkty za ten okres, to byliby na piątym miejscu. Mają dobre stałe fragmenty. Wyczuli to, że nie układała się nam gra. Byli jeszcze bardziej agresywni. Musieliśmy dotrwać do przerwy. Później dobrze, że starczyło nam czasu, bo on szybko ucieka, kiedy przeciwnik broni się. Całe szczęście, że Szpakowski znalazł drogę do bramki – tłumaczył szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
W drugiej połowie pomogło inne ustawienie w środku pola. Bohaterem ostatniej akcji został Luka Zarandia, który idealne podał do Marcina Szpakowskiego.
– To jest przewrotne. W pierwszej połowie mieliśmy trzech w środku pola, a gra zupełnie nam się nie układała. W drugiej części - dwóch, ale inaczej poukładaliśmy pewne rzeczy od tyłu i w pierwszej linii. Widzieliśmy efekty. Jeśli chodzi o Zarandię, to trzeba przypomnieć sobie mecz z Podbeskidziem. To on związał rywali i oczyścił przedpole przy golu Jacka Kiełba. Jedna zmiana mu nie wyszła. Teraz miał więcej czasu. Dłużej pracuje. Liczę, że będzie wyglądał jeszcze lepiej. Po meczu poszedł na trening wyrównawczy. To nie jest tak, że zrobił swoje i tańczy. Musi dążyć do osiągnięcia formy sprzed kontuzji – wyjaśniał Leszek Ojrzyński.
Korona rozegra kolejny mecz w piątek. Jej rywalem na wyjeździe będzie Odra Opole.