SPORT
Moryto: Kiedy Kiel miał piłkę były takie gwizdy, że na ławce nie słyszałem kolegi obok
– To był horror z happy endem. Cieszymy się z tego, że udało nam się wygrać. Nie szło nam wyjątkowo, ale na szczęście wyszarpaliśmy upragnione zwycięstwo – powiedział Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy PGE VIVE, po triumfie nad THW Kiel.
Sobotni mecz dostarczył niesamowitych emocji. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa na prowadzenie, które ostatecznie dało im cenne dwa punkty, wyszli dopiero dziewięćdziesiąt sekund przed końcem. Wcześniej musieli odrobić cztery trafienia.
– Można było mówić, że oni nie będą maksymalnie zmotywowani, bo mieli awans. Dla nich nie miało to znaczenia. Wyszli na boisko i chcieli walczyć do końca. Dla nas był to bardzo ciężki pojedynek. Długo przegrywaliśmy, ale daliśmy radę. Wygraliśmy przede wszystkim obroną, która pozwoliła nam w kluczowych momentach zdobywać bramki po szybkich atakach. Cały mecz był niesamowity, ale w ostatnich minutach kibice nas ponieśli. Do tej pory mam gęsią skórkę – mówił Arciom Karaliok, obrotowy PGE VIVE.
– Troszeczkę przestrzeliliśmy sytuacji sam na sam, dlatego mieliśmy taki wynik. Sytuacje były, w ataku nie wyglądało to źle. Szczególnie w drugiej połowie, kiedy spotykaliśmy się z bramkarzem Kielu, to on był górą. Nerwy były ogromne, bo wiedzieliśmy, że musimy wygrać, aby mieć łatwiejszą drogę w fazie pucharowej – tłumaczył Arkadiusz Moryto.
– Pod koniec było bardzo głośno. Kibice rozpraszali zawodników Kielu. Kiedy oni mieli piłkę, to rozlegały się takie gwizdy, że nie słyszałem kolegi obok na ławce – mówił prawoskrzydłowy PGE VIVE o atmosferze w Hali Legionów.
Mistrzowie Polski dzięki wygranej utrzymali 3. miejsce w grupie, a w 1/8 finału najprawdopodobniej zagrają z Celje Pivovarną Lasko.