SPORT
Mecz godny Prima Aprilis. Korona zremisowała w Nowym Sączu
W piątkowym meczu 26. kolejki Fortuna I Ligi, Korona Kielce zremisowała na wyjeździe z Sandecją Nowy Sącz 2:2. Spotkanie zostało rozegrane w zimowej scenerii. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie. Gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie po golach Tomasza Boczka i Łukasza Zjawińskiego. „Żółto-czerwoni” odpowiedzieli trafieniami Jacka Podgórskiego i Jakuba Łukowskiego.
Leszek Ojrzyński znowu musiał dokonać kilku zmian w składzie. Z powodu nadmiaru kartek zabrakło Piotra Malarczyka i Marcina Szpakowskiego. W wyjściowym składzie znalazło się miejsce dla Grzegorza Szymusika i Jakuba Górskiego.
Primaaprilisowy mecz w Nowym Sączu coś miał z tego dnia. Piłkarzy musieli radzić sobie z silnym wiatrem i zacinającym śniegiem. Stadion Sandecji jest w przebudowie, dlatego zabrakło kibiców. I dobrze, bo początek spotkania mógłby ich uśpić.
W 15. minucie dobrą akcję przeprowadzili gospodarze. Rafał Kobryń posłał dośrodkowanie z prawej strony. Piłkę dobrze zgrał Tomasz Nawotka. Przed idealną szansą stanął Łukasz Zjawiński, ale jego uderzenie w ostatniej chwili zablokował Michał Koj.
O grze Korony w pierwszej połowy nie można powiedzieć nic dobrego. Pojedynek obfitował w twardą grę i w wiele stykowych sytuacji, ale gospodarze czasami potrafili zawiązać ciekawą akcję. „Żółto-czerwoni” mieli z tym olbrzymie problemy. Fatalnie rozwiązywali stałe fragmenty. Ich największym szczęściem był gwizdek zapraszający do szatni.
W ciągu przerwy pogorszyły się warunki atmosferyczne. Boisko zostało ośnieżone, a zespoły w drugiej części musiały grać pomarańczową piłką.
Sandecja mocno ruszyła do ataku. W 48. minucie Michał Walski huknął z rzutu wolnego, ale Konrad Forenc przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka chwil później przed szansą stanął Maissa Fall, ale znowu na posterunku był bramkarz Korony.
W 51. minucie gospodarze dopięli swego. W przedziwnych okolicznościach. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najpierw w słupek trafił Dawid Szufryn, następnie drugi słupek obił Kornel Osyra. Piłka spadła pod nogami Tomasza Boczka, który precyzyjnym strzałem umieścił ją w siatce.
„Żółto-czerwoni” ruszyli odważniej do przodku. Nie wyglądało to za dobrze, ale uśmiechnęło się do nich szczęście. W 60. minucie sfaulowany w polu karnym został Dawid Błanik. Sędzia podjął decyzję dopiero po interwencji VAR. „Jedenastkę” na gola zamienił Jacek Podgórski.
W kolejnych fragmentach podopieczni Leszka Ojrzyńskiego byli aktywniejsi. W płynnej grze przeszkadzały jednak zimowe warunki. Na kwadrans przed końcem trzeba było odśnieżyć linie.
W 79. minucie Sandecja znalazła sposób na obronę Korony. Rafał Kobryń dośrodkował z prawej strony. Maissa Fall zgrał piłkę klatką piersiową do Łukasza Zjawińskiego, który pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce.
120 sekund później znowu był remis. Jakub Łukowski uderzył z rzutu wolnego z 30 metra. Żartobliwie można powiedzieć, że strzelił gola przy współudziale śniegu.
W 88. minucie na boisku pojawił się Jacek Kiełb, dla którego był to pierwszy mecz od siedmiu miesięcy. Żadnej ze stron nie udało się przechylić szali zwyciestwa na swoją korzyść.
Korona rozegra kolejny mecz we wtorek. Na swoim stadionie podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Sandecja Nowy Sącz – Korona Kielce 2:2 (1:1)
Bramki: Boczek 51’, Zjawiński 79’ – Podgórski 65’k, Łukowski 81’
Sandecja: Pietrzykiewicz – Osyra, Szufryn, Boczek – Kobryń, Fall, Walski, Nawotka – Chmiel (73’ Szczepanek), Zjawiński, Sovsić (76’ Koffe)
Korona: Forenc – Danek, Szymusik, Koj, Corral – Podgórski (88’ Kiełb), Takacz (62’ Strzeboński), Oliveira, Górski (62’ Łukowski) – Błanik, Szykawka (62’ Frączczak)
Żółte kartki: Boczek, Chmiel, Fall, Szuftyn – Koj, Takacz, Danek