SPORT
Malarczyk: Strach zazwyczaj powoduje, że nie mamy punktów
– Nie możemy się bać. Jesteśmy beniaminkiem, a strach zazwyczaj powoduje, że nie mamy punktów – powiedział Piotr Malarczyk, obrońca Korony Kielce, po wtorkowej przegranej z Górnikiem Łęczna w 1/16 finału Pucharu Polski.
„Żółto-czerwoni” rozegrali kolejne przeciętne spotkanie. Przegrali 0:1 po goli Huberta Sobola z 89. minuty. Był to ich siódmy kolejny mecz bez wygranej.
– Ten mecz ciężko porównać do tych poprzednich. Były momenty lepsze i gorsze. Tym najlepszym był okres na początku drugiej połowy. Było jednak za mało konkretów od 30 metra do bramki przeciwnika. Znajdowaliśmy się tam, ale wybory nie były najlepsze. Powinny być. Jeśli chcemy lepiej grać i punktować w lidze, to musimy zwrócić na to uwagę – wyjaśniał Piotr Malarczyk.
Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego wpadli w kryzys. Seria meczów bez wygranej zaczyna im ciążyć, co gołym okiem przekłada się na ich boiskowe poczynania.
– Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Głowa jest bardzo ważna. Z meczu na mecz nasza pozycja jest gorsza. W kadrze mamy jednak kilku doświadczonych zawodników. Niektórzy wchodzą do ligi. To jest ciekawa mieszanka. Mamy do rozegrania sporo spotkań. Nie jest tak, że zostały nam trzy mecze i dwa z nich musimy wygrać, żeby się utrzymać. Wtedy jest inaczej. Nie możemy się bać. Jesteśmy beniaminkiem, a strach zazwyczaj powoduje, że nie mamy punktów. Nie tędy droga. Każdy z nas musi spojrzeć indywidualnie: czego mu brakuje. Im będziemy lepsi indywidualnie, tym będziemy lepsi jako drużyna – tłumaczy wychowanek „żółto-czerwonych”.
Dla niego był to pierwszy mecz w tym sezonie w pierwszej drużynie. Długo leczył kontuzje, a dwa tygodnie temu zagrał w trzecioligowych rezerwach. Spotkanie w Łęcznej zakończył w 70. minucie.
– To jest pokłosie urazu, z którym zmagałem się przez dłuższy okres. Wszyscy wiedzą, że miałem problem z plecami, ale jest to zbyt ogólnie powiedziane. Dla mnie był to pierwszy mecz od trzech miesięcy, taki w pełni normalny. W sparingu i rezerwach tempo nie było porywające. Tutaj czułem, że nie wszystko funkcjonuje tak, jak powinno. Przerwa była długa. Uznałem, że to jest moment, aby za bardzo nie ryzykować. Ostatnie, co bym chciał, to odnowić uraz lub spowodować jakiś inny. Nie powinno być źle – ocenił Piotr Malarczyk.
Koronie będzie bardzo ciężko przełamać niekorzystną serię. W sobotę zagra na wyjeździe z liderem PKO BP Ekstraklasy – Rakowem Częstochowa.
– Wiemy, że będzie ekstremalnie ciężko. Raków jest liderem. W ostatnich latach zrobili gigantyczne postępy. Nie możemy się ich jednak przestraszyć. Nastawialiśmy się na zwycięstwo. Chcieliśmy wygrać, mimo sytuacji w tabeli. Dalej jesteśmy ambitną drużyną. Korona nie raz odpadała w pierwszych rundach. To nie dobrze świadczyło o klubie. Pierwsza drużyna. Jeśli to zrobimy, to będziemy czekać na wyrok – zakończył stoper „żółto-czerwonych”.
Sobotni mecz w Częstochowie rozpocznie się o godz. 20.30.