SPORT
Malarczyk: O utrzymanie chcemy walczyć na swoich zasadach
– Staramy się grać na swoich zasadach. Tak ma być z każdym rywalem. Tak chcemy wywalczyć o utrzymanie. Nie celujemy w szczęśliwą bramkę i rozpaczliwą obronę. Mamy narzucać swój styl. Pracujemy nad tym, aby było go widać coraz mocniej – powiedział Piotr Malarczyk, obrońca Korony Kielce, strzelec zwycięskiego gola w meczu z Wisłą Płock.
Doświadczony stoper miał jednak bardzo dużo szczęścia przy golu. Krzysztof Kamiński nie zdołał chwycić piłki po dośrodkowaniu Ronaldo Deaconu z rzutu rożnego, a ta spadła pod nogi wychowanka „żółto-czerwonych”. W przekroju całego spotkania, podopieczni Kamila Kuzery byli stroną przeważającą.
– Cieszę się, że zdobywam bramki. Okoliczności były takie, a nie inne. Znalazłem się w odpowiednim miejscu. W tym spotkaniu nie wychodziły nam stałe fragmenty, bo nie mogliśmy dojść do sytuacji, ale na takie szczęście zapracowaliśmy – wyjaśniał Piotr Malarczyk.
Korona podniosła się po ubiegłotygodniowej klęsce z Wartą Poznań.
– To był bardzo ważny mecz pod względem punktowym, ale również mentalnym. Przed tygodniem przytrafiła się nam dotkliwa porażka. Było nam wstyd. Nie przystoi w taki sposób przegrywać, ale wiedzieliśmy, że to był wypadek przy pracy. Teraz to udowodniliśmy – przekonywał wychowanek „żółto-czerwonych”.
Do bramki kieleckiego zespołu wrócił Konrad Forenc, który zastąpił znajdującego się ostatnio w słabej formie Marceliego Zapytowskiego. 30-latek zanotował kilka dobrych interwencji.
– Cały czas byłem pod prądem. To nie tak, że przegrywałem rywalizację. Wciaż walczyłem o swoje dla dobra drużyny. Zawsze patrzę na zespół, nie na siebie. Czystą przyjemnością było wyjść ponownie na boisko i pomóc zagrać na zero z tyłu. Mamy jasno określony cel. Musimy punktować. Szczególnie u siebie. Zwycięstwo cieszy, ale myślimy już o tym, co będzie za tydzień – tłumaczył Konrad Forenc.
– Warunki do bronienia były trudne. Zawsze przykro patrzy się, kiedy po drugiej stronie bramkarz popełnia błąd. Było to nasze szczęście, ale sam wiem, jak można czuć się po takim spotkaniu. W takich chwilach najważniejsza jest koncentracja. Trener oczekiwał ode mnie spokoju w bramce. Ten zachowuje na co dzień. Nie podpalam się. Wszystko można popsuć w mgnieniu oka. Chciałem to dać drużynie. Nie krzykiem, ale czynami – uzupełniał bramkarz „żółto-czerwonych”.
W przyszłą sobotę Korona zagra u siebie z Radomiakiem.