SPORT
Lijewski: Po przerwie gospodarze nie mieli nic do powiedzenia
– Pierwsza połowa nie była dobra w naszym wykonaniu. W drugiej udało nam się wyeliminować błędy własne – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomży Vive Kielce, po sobotnim zwycięstwie w Szczecinie w pierwszej kolejce PGNiG Superligi.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa wygrali 34:20. Do przerwy prowadzili tylko 14:13. Po zmianie stron zagrali zdecydowanie lepiej w obronie, a w bramce dobrze spisywali się Andreas Wolff i Mateusz Kornecki.
– W pierwszej połowie zawodziliśmy w ataku pozycyjnym i kontrataku. Traciliśmy bardzo dużo piłek. Swoimi błędnymi podaniami i niewymuszonymi faulami napędzaliśmy przeciwników. Oni zdobywali łatwe bramki po szybkich akcjach. Gospodarze zaczęli agresywnie i twardo w obronie. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy wyeliminować błędy własne. Chłopaki tak uczynili. Igor Karacić uspokoił grę. Bramkarze stanęli na wysokości zadania. Obrona, parady i kontra, stąd taki wynik. Po przerwie gospodarze nie mieli nic do powiedzenia – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
Pod koniec pierwszej połowy czerwoną kartkę obejrzał Uładzisłau Kulesz. Białorusin trafił rywala w twarz przy interwencji w obronie.
– Był faul. Nie ma dyskusji. Na dwie minuty na pewno, ale nie wiem, czy na czerwoną kartkę. Robiłem blok i zahaczyłem przeciwnika. Dotknąłem jego twarz, ale to nie było celowe – tłumaczył Uładzisłau Kulesz.
– Cieszymy się z wygranej. W pierwszej połowie otrzymaliśmy bardzo dużo dwuminutowych kar. Gubiliśmy piłki, co napędzało rywali, którzy zdobyli kilka goli po kontratakach. W drugiej połowie chłopaki byli bardziej skoncentrowani. Różnica w wyniku wzięła się z naszej dobrej, agresywnej obrony – oceniał spotkanie reprezentant Białorusi.
Łomża Vive rozegra kolejny mecz w środę. Jej rywalem w Hali Legionów będzie Gwardia Opole.