SPORT
Lijewski: pięć bramek różnicy odzwierciedla przebieg spotkania, ale to jeszcze nie koniec
- To jest dopiero pierwsza połowa. W Kielcach czeka nas kolejne sześćdziesiąt minut. Płock na pewno się nie podda. Teraz dopiero nie mają nic do stracenia - powiedział po wygranym 33:28 pierwszym meczu finału PGNiG Superligi, Krzysztof Lijewski, rozgrywający PGE VIVE.
- W mojej ocenie byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą i te pięć bramek odzwierciedla to, co działo się na boisku. Na pewno sprawa mistrzostwa nie jest jeszcze przesądzona. Oni muszą rzucić teraz to, co mają najlepsze. Na pewno będą kombinować z obroną. Uważam, że jeszcze nie jest po wszystkim. Musimy się skoncentrować i dobrze przygotować do rewanżu - wyjaśniał Lijewski.
PGE VIVE po 36. minutach prowadziło 21:15. Kilka chwil później do bramki Orlenu Wisły wszedł Adam Morawski, który zaczął zatrzymywać rzuty kielczan, dzięki czemu "Nafciarze" zdołali złapać kontakt i doprowadzić wynik do stanu 25:24. Na parkiecie pojawiło się sporo nerwów, ale pierwsi opanowali je gracze Tałanta Dujszebajewa i ponownie zbudowali okazałą zaliczkę.
- Prochu nie wymyślę. Jeśli broni bramkarz to masz problem z każdym przeciwnikiem. W pierwszej połowie "Kasa" zaliczył kilka odbić, co nam pozwoliło odskoczyć. W drugiej części nie rzucaliśmy z czystych pozycji. To nie były sytuacje, gdzie rzucaliśmy z czternastego metra na poczwórnym bloku. To były pojedynki "sam na sam". To ich napędziło, nas zdeprymowało i zatrzymało w blokach. Na szczęście szybko wzięliśmy się w garść i zachowaliśmy spokój. Duża w tym zasługa naszych środkowych: Deana i Urosa. Za to im wielkie dzięki, bo na nowo dobrze poukładali grę w ataku pozycyjnym - wyjaśniał "Lijek".
Rewanżowy mecz finału w Hali Legionów zostanie rozegrany o godz. 16.00.