SPORT
Kuzera: W niektórych momentach zabrakło nam chęci zwycięstwa za wszelką cenę
– Nie załamujemy się. Nasz zespół zostawił sporo zdrowia na boisku. W niektórych momentach zabrakło nam chęci zwycięstwa za wszelką cenę. To kosztowało nas dwie bramki. Jedziemy dalej, wszystko mamy w swoich rękach – powiedział Kamil Kuzera, trener Korony Kielce, po przegranym meczu w Gliwicach.
„Żółto-czerwoni” nie zanotowali udanego spotkania. Przegrali 1:2. O ile w pierwszej połowie nie dali się zaskoczyć rywalom, którzy częściej utrzymywali się przy piłce, to po zmianie stron musieli już dostosować się do warunków stawianych przez gospodarzy. Piast udokumentował przewagę golami Arkadiusza Pyrki i Michaela Ameyawa. W doliczonym czasie honorowe trafienie zaliczył Marcus Godinho.
– Pierwsza połowa była wyrównana. Nie działo się w niej nic złego. Piast zdecydowanie lepiej wszedł w drugą część. Operowali piłką na niezłym poziomie. Tak naprawdę dopiero, kiedy dostaliśmy „gonga” zaczęliśmy robić to, co chcieliśmy. Próbowaliśmy gonić, ale nie starczyło czasu – wyjaśniał Kamil Kuzera.
W pierwszym składzie Korony, po raz pierwszy od lutego, pojawił się Marcin Szpakowski.
– Nie miał na to wpływu limit młodzieżowców. Mamy w zespole wirusa. W piątek wypadł Bartek Kwiecień, a w sobotę rano Kyryło Petrow. Nie mamy zbyt dużego pola manewru – wyjaśniał szkoleniowiec „żółto-czerwonych”, który odniósł się również do stanu zdrowia Nono, który opuścił boisko z urazem mięśniowym.
– Na razie nie możemy powiedzieć zbyt dużo. Coś go pociągnęło. W sobotę przejdzie badania. Mamy nadzieję, że to nic poważnego i będzie do naszej dyspozycji na następne spotkanie.
Korona nie potrafi wygrać na wyjeździe od końcówki sierpnia poprzedniego roku.
– Jest duża dysproporcja w stosunku do tego, co robimy u siebie. Pracujemy nad tym, aby ta statystyka była lepsza. Chcemy wygrać. Coś nie wychodzi. Zdajemy sobie sprawę, że mamy deficyt. Będziemy mieć jeszcze szansę na przełamanie w Łodzi – wyjaśniał Kamil Kuzera.
W końcówce na boisku pojawili się niewidziani od dawna Adam Deja i Adrian Danek.
– Obserwujemy tych chłopaków na treningach. Wiemy, z jaką presją ma do czynienia Adam. Dostali kilka minut. Ta podwójna zmiana dała nam impuls. Mocno cierpieliśmy. Mamy szczupłą kadrę. Łatamy z meczu na mecz. To wciąż 13-14 zawodników, na których się opieramy, Od początku rundy musieliśmy mocno dociskać, to pomału zaczyna wychodzić. Musimy zebrać siły na dwa ostatnie spotkania. Trzeba skupić się na regeneracji i wierzyć, że każdy z chłopaków da odpowiedni poziom – zakończył szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
W przyszły piątek Korona zagra u siebie z Lechem Poznań.