SPORT
Korona Handball rozpoczyna budżetową batalię o powrót do elity
Korona Handball jest na dobrej drodze do wywalczenia sportowego awansu do PGNiG Superligi. Aby w niej zagrać musi spełnić określone wymogi finansowe. Te najprawdopodobniej będą niższe niż w poprzednim sezonie, ale bez większej pomocy ze strony miasta nie uda się ich wypełnić.
Latem Korona nie otrzymała licencji na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Powodem było przede wszystkim nie spełnienie wymogu związanego z budżetem gwarantowanym, który spółka zarządzająca ligą zawodową wyznaczyła na poziomie 1 miliona 400 tysięcy złotych.
Kielecki zespół obecnie występuje w pierwszej lidze, gdzie spisuje się bardzo dobrze. Po ostatnim zwycięstwie nad SPR-em Olkusz jest na 99 proc. pewien miejsca w barażach o udział w elicie.
– Teraz musimy zachować koncentrację. Będziemy grać z niżej notowanymi rywalami, a na koniec czeka nas wyjazd do Żor, gdzie mamy handicap sześciu bramek zaliczki z pierwszego spotkania – wyjaśnia Paweł Tetelewski, trener kieleckiego klubu.
Korona Handball chce wrócić do elity. Obecnie nie ma na to szans, ponieważ musi się liczyć z mniejszym niż w poprzednich latach wsparciem miasta. W tegorocznym budżecie na klub zapisanych zostało 300 tys. zł. Jak udało nam się dowiedzieć, w nowych rozgrywkach beniaminek ośmiozespołowej PGNiG Superligi będzie musiał legitymować się budżetem na poziomie miliona złotych. Obecnie trwa ustalanie reguł procesu licencyjnego. Rozmowy z miastem rozpoczął zarząd Korony Handball, który liczy, że uda się zwiększyć kwotę dofinansowania.
– Aby móc wystąpić o licencję musimy wygrać grupę, a później baraż. W naszej ocenie jesteśmy przygotowani sportowo, aby rywalizować w Superlidze. Zapukamy do wszystkich możliwych drzwi, aby zgromadzić odpowiedni budżet. Potrzeba jeszcze trochę czasu, aby usłyszeć ostateczną decyzję spółki PGNiG Superliga w kwestii budżetu gwarantowanego. To będzie kluczowa informacja. Jako klub zostaliśmy przyjęci na komisji ze zrozumieniem. Miejmy nadzieję, że to przełoży się na konkretne decyzje – wyjaśnia Krzysztof Demko, wiceprezes kieleckiego klubu.
– Korona Handball to kielczanki z krwi i kości. To dziewczyny z Podkarczówki, Barwinka, Sukowa. Piłki ręcznej uczyli ich nasi trenerzy. To w skali miasta perełka, a w wymiarze kraju ewenement, bo niewiele klubów może poszczycić się szkoleniem na poziomie, który gwarantuje stały dopływ do pierwszego zespołu – uzupełnia Demko.
Pozytywnie w sprawie dodatkowego wsparcia Korony Handball wypowiadali się radni zasiadający w Komisji Sportu Turystyki i Promocji.
– Uważam, że każdemu klubowi trzeba pomóc. Trochę żal, że dysponujemy takimi skromnymi środkami, bo mamy wiele ciekawych inicjatyw na sportowej mapie miasta. Jedną z nich jest Korona Handball. W niej jest pasja i ten lokalny koloryt – mówi radna Anna Kibortt z Projektu Wspólne Kielce.
– Chodzę na piłkę ręczną, więc wiem, że w dziewięćdziesięciu procentach to dziewczyny z Kielc i okolic. Jest tam prowadzona świetna praca, również z młodzieżą. Ten klub nie potrzebuje wielkich środków. Trzeba dołożyć 300-500 tysięcy, a to pozwoli na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jeżeli będzie bliżej awansu, to zarząd zgłosi się do nas z konkretną kwotą – przyznaje Tadeusz Kozior, radny Prawa i Sprawiedliwości.
Jeśli Korona Handball utrzyma pierwsze miejsce w grupie B I ligi, to w maju czeka ją baraż o wejście do PGNiG Superligi z najlepszą ekipą grypy A (najprawdopodobniej Varsovia Warszawa lub SPR Sambor Tczew). Proces licencyjny do PGNiG Superligi ruszy w kwietniu.
Gdyby kielecki klub nie zgromadził odpowiedniego budżetu, to ma przygotowany plan B. W jego myśl zespół opuszczą najlepsze zawodniczki, a w I lidze będą grały juniorki.
– Mamy kilka zawodniczek, które uwsteczniają się w pierwszej lidze. Zawarliśmy z nimi dżentelmeńskie umowy, że dostaną zgodę na odejście, jeśli Korona nie będzie grała w najwyższej klasie. Mamy świetny zespół juniorek, który w takim wariancie w znacznym stopniu zasiliłby pierwszą drużynę. Do tego doszłyby zawodniczki, które nie znalazłyby zatrudnienia w innych klubach – kwituje Krzysztof Demko.