SPORT
Koncertowa gra po przerwie. Osłabione PGE VIVE odniosło pewne zwycięstwo w Brześciu
Szczypiorniści PGE VIVE, w meczu 7. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów, pokonali na wyjeździe Mieszkowa Brześć 35:26.
Mistrzowie Polski do spotkania na Białorusi podeszli osłabieni brakiem kontuzjowanych Michała Jureckiego oraz Krzysztofa Lijewskiego. Drugi z nich urazu pleców nabawił się na ostatnim treningu przed wyjazdem.
"Żółto-biało-niebiescy" od pierwszego gwizdka starali się grać bardzo szybko. Mieszkow stawiał natomiast na długie rozgrywanie ataków. Od początku bardzo naładowany emocjami był Darko Djukić. Były skrzydłowy kieleckiego klubu najpierw popisał się ładnym golem z drugiej linii na 2:2. W następnej ofensywnej akcji mocno "spiął się" z Blażem Jancem, po czym trener Manolo Cadenas posadził go na kilka chwil na ławce rezerwowych. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa zaliczyli udany start i po 8. minutach prowadzili 5:2.
Z upływem czasu Mieszkow zaczął lepiej prezentować się w defensywie, którą dyrygował Pavel Horak. Czeski rozgrywający w krótkim odstępie popisał się również skutecznymi rzutami z dystansu, a po kolejnym golu Arcioma Selwasiuka w 16. minucie gospodarze doprowadzili do remisu 8:8. Tałant Dujszebajew poprosił po tym o czasu. Bezpośrednio po przerwie kielczanie stracili piłkę w ataku, co wykorzystał Sime Ivić wyprowadzając swój zespół na pierwsze prowadzenie.
Końcówka pierwszej połowy była bardzo zacięta. Niestety dla PGE VIVE na parkiet nie wracał ściągnięty po upływie kilku minut Luka Cindrić. Zapewne jego absencja wynikała z urazu. Na środku w dłuższym wymiarze zastępował go Alex Dujszebajew, na prawej połówce grał natomiast Blaż Janc.
Bardzo dużo emocji przyniosła ostatnia minuta pierwszej części. Po bramkach Alexa, Arkadiusza Moryty i Angela Fernandeza Pereza kielczanie odskoczyli na trzy trafienia, tuż przed syreną gola dorzucił Darko Djukić i zespoły do szatni schodzili przy wyniku 15:13 na korzyść PGE VIVE.
Kielczanie na drugą połowę wyszli bez Luki Cindricia. Chorwat w przerwie nie "dogrzewał" się razem z zespołem, co tylko potwierdziło, że z gry wykluczyła go kontuzja.
W 34. minucie piękną podwójną interwencją popisał się Władimir Cupara. Serbski bramkarz PGE VIVE najpierw zatrzymał rzut z szóstego metra Arcioma Selwasiuka, następnie dobitkę Darko Djukicia. Po tych robinsonadach kontratak na bramkę zamienił Mariusz Jurkiewicz i było 19:16.
Pierwsze fragmenty po przerwie były bardzo energetyczne. Zespoły narzuciły wysokie tempo, a z szalonych wymian lepiej wyszli kielczanie, którzy po 38. minutach prowadzili 22:18. Świetnie w ataku kieleckiej drużyny wyglądał Blaż Janc. Słoweniec świetnie kończył liczne kontry "żółto-biało-niebieskich". Po trafieniu Arcioma Karalioka z koła w 41. minucie było już 25:19, a trener Manolo Cadenas zdecydował się wykorzystać swój trzeci, ostatni czas.
W 43. minucie czerwoną kartkę obejrzał rozgrywający gospodarzy - Sime Ivić. Chorwat w ataku uderzył w twarz Daniela Dujszebajewa. Kielczanie na kwadrans przed końcem mieli już osiem trafień przewagi, dzięki czemu mogli swobodnie kontrolować przebieg boiskowych zdarzeń.
Oba zespoły ponownie zmierzą się w przyszłotygodniowym rewanżu w Kielcach. Sobotnie spotkanie w Hali Legionów rozpocznie się o godz. 18.00.
PGE VIVE Kielce - Mieszkow Brześć 35:26 (15:13)
PGE VIVE: Cupara, Ivić - Jachlewski 1, Fernandez Perez 3, Mamić, D. Dujszebajew 2, Jurkiewicz 5, Cindrić 1, A. Dujszebajew 7, Janc 8, Moryto 3, Karaliok 4, Aginagalde 2.
Mieszkow: Maczkiewicz, Pesić - Baranau 2, Djordić 3, Djukić 3, Horak 2, S. Ivić 2, Kułak 4, Kuran 2, Obranović 1, Razgor, Selwasiuk 4, Szkuriński 2, Szumak, Szyłowicz 1, Jurynok.