SPORT
Dujszebajew: Popłakałem dwa dni i tyle. Wstajemy, pracujemy i walczymy dalej
– Sami sobie zrobiliśmy kłopoty. Nie płaczę, ale szkoda naszej wielkiej pracy. Moi zawodnicy nie zasłużyli na to, aby nie było ich w ćwierćfinale. Musimy jednak wstać i walczyć do końca. Za rok trzeba się zrehabilitować. Oby tylko pandemia nie przeszkodziła – mówi Tałant Dujszebajew, trener Łomży Vive Kielce.
„Żółto-biało-niebiescy” zakończyli zmagania na 1/8 finału. Za burtę wyrzuciło ich HBC Nantes.
– Jest nam bardzo smutno. Sami wpędziliśmy się w kłopoty. Najpierw nie zajęliśmy pierwszego miejsca w grupie. Przegraliśmy z Flensburgiem. Z drugiej strony nie jestem zadowolony z tego, co zrobiła Europejska Federacja Piłki Ręcznej. Razem z Barceloną rozegraliśmy wszystkie 14 spotkań. Rozdanie punktów było bardzo bolesne. Dlaczego Paryż dostał je w stosunku 9 do 1? Lepiej moglibyśmy odpuścić jakieś wyjazdowy mecz i skupić się na konkretnym starciu. Nie zrobiliśmy tego. Niestety, nasze plany nie zostały zrealizowane – wyjaśnia szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Różnicę w starciach z HBC Nantes zrobił bramkarz francuskiej ekipy – Emil Nielsen, który łącznie w obu meczach odbił 30 piłek. Andreas Wolff zanotował 16 interwencji, ale tylko cztery w przegranym rewanżu w Hali Legionów.
– Przykro mi to mówić, ale zabrakło nam bramkarza. 15 lub 20 procent to zbyt mało, aby rywalizować na tym poziomie. Oczywiście, będę bronił moich chłopaków. Zwracam jednak uwagę fakt. Najważniejszym błędem było to, że nie wygraliśmy z Flensburgiem. Nie ma, co jednak płakać nad rozlanym mlekiem – wyjaśnia Tałant Dujszebajew.
Kirgiski szkoleniowiec zwrócił również uwagę na napięty kalendarz. Od kilku tygodni z urazem gra Igor Karacić.
– Kontuzje, zmęczenie. To wszystko ma znaczenie. Krzysiek Lijewski praktycznie w tym sezonie nie grał, nie mógł nam pomóc. Moi zawodnicy nie zasłużyli na to, aby nie było ich w ćwierćfinale. Musimy jednak wstać i walczyć do końca. Za rok musimy się zrehabilitować. Oby tylko pandemia nie odgrywała takiej roli – przyznaje szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Łomży Vive pozostała rywalizacja na krajowym podwórku, gdzie wszystko wydaję się rozstrzygnięte. Kielczanie w lidze mają sześciopunktową przewagę nad Orlenem Wisłą Płock. W finale Pucharu Polski zmierzą się z Grupą Azoty Tarnów.
– Teraz mamy dwa miesiące, które mogą stanowić inwestycję dla kolejnego sezonu. Możemy więcej potrenować techniki i taktyki. Nie ma, co gadać. Jak normalny mężczyzna, dwa dni popłakałem i tyle. Wstajemy, pracujemy i walczymy dalej. Kiedy w następnym roku zagramy w Final4, to wszyscy będą szczęśliwi. Porażki z Nantes i Flensburgiem mogą okazać się największym doświadczeniem na przyszłość – tłumaczy Tałant Dujszebajew.
– W tym roku nie wszystko zależało od nas. Pandemia, kontuzje, zmęczenie. Proszę zobaczyć, ilu naszych zawodników grało na mistrzostwach świata. Teraz musimy zrobić wszystko, aby odbudować Andiego. Bez bramki nie ma rywalizacji na tym poziomie – kwituje trener Łomży Vive.
Kielczanie rozegrają kolejny mecz w sobotę, 24 kwietnia. Ich rywalem na wyjeździe będzie Energa MKS Kalisz.