SPORT
Bielecki: pierwsza połowa była fatalna
Szczypiorniści PGE VIVE w pierwszym spotkaniu ćwierćfinału Ligi Mistrzów przegrali w Hali Legionów z Paris Saint Germain 28:34. - Tak, jak widać, mecz nie ułożył się po naszej myśli. Pierwsza połowa fatalna, w drugiej podnieśliśmy się, ale na Paryż to było za mało - mówił rozgrywający kieleckiej drużyny, Karol Bielecki.
Kielczanie w pierwszej połowie, przegranej 10:22, grali statycznie w obronie, do tego jeśli dochodzili do sytuacji rzutowych to na ich drodze często stawał znakomicie dysponowany Thierry Omeyer. - Mieliśmy za mało agresji i zdecydowania przy rzutach, a konsekwencje były takie, że każda próba Francuzów lądowała w bramce. Dwanaście bramek do przerwy to bardzo duża zaliczka, ciężko było nam ją zniwelować - przekonywał Bielecki.
- Gratulacje dla drużyny z Paryża. Oni wykonali bardzo dobrą robotę, zwłaszcza w pierwszej połowie. My za bardzo szanowaliśmy Thierry’ego Omeyera i zrobiliśmy siedem błędów w sytuacjach jeden na jeden, głównie ze skrzydła i z koła. Pierwsze szesnaście rzutów rywali przełożyło się na szesnaście bramek, bardzo ciężko było grać w takich warunkach. W drugiej połowie zagraliśmy trochę lepiej, a jeszcze lepiej chcemy zagrać w Paryżu - tłumaczył na pomeczowej konferencji trener PGE VIVE, Tałant Dujszebajew.
Po spotkaniu do końca zadowolony nie mógł być szkoleniowiec drużyny gości - Noka Serdarusić. Jego radość z wyniku przyćmiła kontujza Luki Karabaticia. - Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu, zarówno w ataku jak i w obronie, ale wciąż upominałem mój zespół, że Kielce potrafiły w piętnaście minut odrobić dziewięć bramek. Pamiętam mecz z Kolonii, takich spotkań się nie zapomina. Dla Luki Karabaticia, który złamał rękę, to prawdopodobnie koniec sezonu. Normalnie byłby bardzo zadowolony z takiego meczu, ale jego kontuzja trochę je obniża - wyjaśniał Serdarusić.
Najjaśniejszym punktem PGE VIVE w sobotnim meczu byli kibice. - Zrobili wspaniałą atmosferę, dziękujemy im za to Mam nadzieję, że drugi mecz zagramy tak, jak drugą połowę. Wszystko jest możliwe, przeanalizujemy ten mecz mocno i wyciągniemy wnioski - przekonywał Karol Bielecki.
O odrobienie sześciobramkowej straty w stolicy Francji będzie jednak bardzo trudno. - Jedziemy do Paryża i będziemy tam walczyć. Kto nie wierzy, może zostać w domu. Tanio skóry nie sprzedamy. Teraz jeszcze będziemy przeżywać tę porażkę, ale od poniedziałku już szykujemy się na rewanż. My teraz nie mamy nic do stracenia, a oni muszą potwierdzić swoje zwycięstwo. Będzie ciężko, ale wszystko jest do zrobienia - mówił Mateusz Kus.
Rewanżowy mecz w Paryżu zostanie rozegrany w przyszłą sobotę o godz. 17.30.
źródło: kielcehandball.pl