SPORT
Bartoszek: Lubię ambitne cele
Maciej Bartoszek lepszego startu w roli trenera Korony Kielce nie mógł sobie wymarzyć. „Żółto-czerwoni” w pierwszym meczu pod jego wodzą pokonali 2:1 Zagłębie Lubin. 39 - letni szkoleniowiec twardo stąpa po ziemi i wie, że jego podopiecznych czeka jeszcze wiele pracy, aby zaczęli grać wedle jego filozofii futbolu. Zapraszamy do lektury naszej rozmowy z nowym trenerem kieleckiego klubu, która została przeprowadzona przed sobotnim spotkaniem 17. kolejki LOTTO Ekstraklasy Korony z Pogonią.
Jaką muzykę trener lubi?
- (śmiech) Co to za pytania? Ładnie się zaczyna. Generalnie to czego słucham zależy od nastroju, humoru i innych podobnych czynników.
- Pytam, bo obserwując pana zachowanie przy linii bocznej w swoim debiucie w roli trenera Korony przypominał pan dyrygenta z filharmonii. W meczu z Zagłębiem dowodził pan nie tylko zawodnikami na murawie, ale również kibicami na trybunach.
- Bardzo ważne jest to, żeby w momencie kiedy gramy u siebie mieć wsparcie ze strony trybun. Tym bardziej, że piłkarze swoją postawą na boisku na to zasługiwali. Grali z ambicją i z ogromnym zaangażowaniem. Kibice poprzez okrzyki, brawa dostarczają im dodatkowych sił, stąd moje zachowanie i zachęcanie fanów do większego dopingu, chociaż na trybunach byli lepsi i głośniejsi ode mnie.
- W Kielcach od kilku miesięcy nie ma prowadzonego regularnego dopingu. Trener w swojej karierze nie raz pokazywał, że może pomóc w polepszeniu kontaktów na linii klub-fani. Czy podobnie będzie w Koronie? Kibice z popularnego „Młyna” drużynie na pewno są potrzebni?
- Zależy mi na tym, aby do tego porozumienia doszło. Nie jest do tego tak daleko jak może wyglądać to z boku. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko ułoży się pomyślnie i konflikt zostanie zażegnany, a kibice wrócą do prowadzenia zorganizowanego, żywiołowego dopingu.
- Pierwszy mecz i od razu zwycięstwo. Zmienił się również styl drużyny. Lepszego debiutu w nowym klubie nie można było sobie wymarzyć jeśli weźmiemy pod uwagę, że miał pan tylko kilka dni na przygotowanie zespołu.
- Wygrana cieszy, ale jeszcze bardziej postawa drużyny. Chciałbym, aby Korona wyglądała podobnie w następnych meczach. Czeka nas jeszcze wiele pracy nad organizacją gry w poszczególnych formacjach. Ruszyliśmy mocno, zrobiliśmy spory krok w kierunku tego, żeby ten zespół zupełnie inaczej wyglądał i to dobrze rokuje na przyszłość.
- Jak szatnia przyjęła nowego trenera.
- Myślę, że zawodnicy dobrze zareagowali i są zadowoleni, bo mają z czego. Wygraliśmy z nie byle jakim przeciwnikiem i to w dobrym stylu. Chwała chłopakom za to. Mają podstawy do tego, aby być spełnieni po takim meczu i to da im pozytywny impuls, aby uwierzyć, że ta droga, którą im zaproponowałem na początku jest właściwa. W pracy trenera zawsze jest dużo do zrobienia niezależnie od osiąganych wyników.
- W sezonie 2010/11 prowadził pan ekstraklasowy GKS Bełchatów. Później nastąpił trzy i pół letni rozbrat z piłką. Po pięciu latach znowu zasiadł pan na ławce trenerskiej w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kiedyś wykreowany został obraz butnego trenera Bartoszka, najmłodszego w ekstraklasie, który mówi to, co myśli. Teraz jest pod tym względem chyba inaczej?
- Inny człowiek. Jestem starszy, bardziej doświadczony przez życie i to w różnych kwestiach. Charakter mam taki jaki mam. Czasami człowiek coś za szybko powiedział, może nie zawsze potrzebnie. Wtedy działała młodzieńcza werwa. Jak pan zaznaczył byłem najmłodszym trenerem w Ekstraklasie, który dużo mówił, co nie mogło zostać dobrze odebrane w środowisku. Z perspektywy czasu wiem, że było to niepotrzebne, ale taki byłem. Nie udawałem tylko mówiłem, co myślałem. Człowiek z wiekiem się zmienia, nabiera doświadczenia i myślę, że ta przerwa od piłki zrobiła mi dobrze, bo na moje dotychczasowe zachowania mogłem spojrzeć z innej perspektywy, przemyśleć pewne sprawy, nabrać dystansu.
- Podczas przerwy zdobył pan również nowe doświadczenie będąc prezesem przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, które odpowiadało m.in. za wysypisko śmieci.
- Każde doświadczenie wyniesione z życia jest istotne. Jeżeli się chce to można z różnych sytuacji wyciągać wnioski na przyszłość. Zarządzanie zasobami ludzkimi jest wpisane w pracę trenera, więc praktyka zdobyta w dużej firmie też na tym polu się przydaje. Podczas przerwy nie zrezygnowałem jednak z piłki. Jeździłem na staże trenerskie, analizowałem grę i pracę różnych zespołów. To nie był czas spędzony bez futbolu, bo po prostu inaczej bym nie mógł.
- Do Korony pan przyszedł z pierwszoligowej Chojniczanki. Tam w krótkim czasie udało się panu zbudować drużynę, która obecnie jest liderem I ligi. Trudo było opuścić Chojnice?
- Nie było to łatwe. W osiem miesięcy wykonaliśmy kawał dobrej pracy. Złożyliśmy mocną, fajną drużynę, z którą w każdym momencie tworzyliśmy zgraną całość. Przyjście do Kielc nie było szybką decyzją. Z prezesem Paprockim długo rozmawialiśmy, ale przekonały mnie pewne kwestie. Widziałem potencjał zawodniczy w Kielcach i zauważyłem wiele analogii do momentu, w którym obejmowałem Chojniczankę. Nie ukrywam, że lubię wyzwania, a to w Koronie jest kolejnym do zrealizowania.
- Przed trenerem został postawiony ambitny cel. Zajęcie miejsca w czołowej ósemce, po czym zostanie automatycznie przedłużony kontrakt. Nie za odważnie jak na Koronę.
- Jak pokazał ostatni mecz wszystko jest możliwe. Zawodnicy mają duży potencjał. Oprócz tego mamy przerwę zimową, w której będziemy mogli popracować. Może uda się wzmocnić rywalizacje na poszczególnych pozycjach. Po tym krótkim czasie spędzonym w Kielcach jestem zadowolony z pracy chłopaków na treningach i z tego jakie przedstawiają umiejętności. Dwie - trzy nowe osoby mogłyby wzmocnić to, co jest teraz, bo rywalizacja wśród zawodników jest najważniejsza i daje pozytywne efekty.
- W szatni Korony potrzebna jest twarda ręka?
- Zawsze staram się być człowiekiem. Staram się być również sprawiedliwy, nie mam swoich ulubieńców ani osób, które od razu skreślam. Chyba, że ktoś na siłę chce udowodnić, że jest nam nie po drodze. Mówiłem kilka razy, że trener w zależności od sytuacji musu być bratem, katem, ojcem i przyjacielem. Obowiązują pewne zasady, których nie można przekraczać i jeżeli to wszystko funkcjonuje to jest dobrze. Na początku powiedziałem, że wszyscy mają u mnie czystą kartę i teraz od nich tylko zależy jak będzie wyglądała nasza współpraca.
- Pewnie czasu na zwiedzanie Kielc nie miał pan zbyt wiele, ale warto zapytać się o pierwsze wrażenie o mieście.
- Ciężko teraz coś powiedzieć. Byłem na chwilę w galerii, oglądałem kilka mieszkań i moje zwiedzanie na tym się skończyło. Na pierwszy rzut oka Kielce mi się bardzo podobają. Do tego do tej pory na swojej drodze spotkałem same życzliwe osoby, co dobrze świadczy o mieszkańcach miasta. Na dokładniejsze poznanie z nowym środowiskiem jeszcze przyjdzie czas, ale teraz najważniejsza jest praca z Koroną.
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w meczu z Pogonią.
fot. Patryk Ptak, Paweł Jańczyk, Damian Wysocki