REGION
Policjanci biorą się za pijanych kierowców
Ostatnie dni pokazały jak wielu pijanych kierowców jeździ po naszych drogach. Policjanci zapowiadają stanowcze działania i kontrolują stan trzeźwości kierujących – tylko w ciągu ostatniej doby w ich ręce wpadło ośmiu nietrzeźwych kierowców.
Przekaz policjantów jest jasny: to są potencjalni zabójcy i nie ma dla nich taryfy ulgowej. Ważna jest także obywatelska czujność i brak przyzwolenia na takie zachowania. W taki właśnie sposób wpadł jeden z zatrzymanych w ciągu ostatniej doby.
- 41-letni łodzianin po godzinie 19 jechał przez Łagów mercedesem. Namierzył go pewien mężczyzna: zatrzymał przejeżdżający radiowóz i podzielił się z policjantami swymi podejrzeniami – mówi Karol Macek z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
Już kilka minut później samochód 41-latka został zatrzymany, a mężczyzna dmuchał w alkomat. Miał ponad trzy promile. Niestety ,ten przypadek nie jest odosobniony: wczoraj po południu kolizję z dwoma samochodami spowodował 51-latek. Mężczyzna podczas wyprzedzania najechał na tył renaulta. Później zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z innym samochodem. Jego niebezpieczne manewry niewątpliwie były spowodowane upojeniem alkoholowym – „wydmuchał” prawie trzy promile.
Skrajną nieodpowiedzialnością wykazała się również 61-latka, która doprowadziła do kolizji na jednej z ulic w Starachowicach. Po uderzeniu w inny samochód, seniorka próbowała uciec z miejsca zdarzenia, wkrótce jednak została zatrzymana. Jak się okazało, podróżowała ze swoją 15-letnią wnuczką, mając w organizmie ponad dwa promile alkoholu.
Jazda po spożyciu nie jest grzechem jedynie użytkowników samochodów. Wczoraj w powiecie koneckim, pijany motocyklista potrącił pieszą idącą chodnikiem. Później porzucił pojazd i uciekł z miejsca zdarzenia. Miał promil alkoholu w wydychanym powietrzu, nie miał za to uprawnień do kierowania.
- Dużym problemem w tego typu sytuacjach jest społeczne przyzwolenie. Wiele osób, gdy ktoś nietrzeźwy siada za kierownicę, odwraca głowę udając, że nie widzi co się dzieje. Nie reagują, czym w sposób pośredni odpowiadają za kolejne drogowe tragedie – podkreśla Karol Macek.