REGION
„Po drugiej stronie nieba”, czyli o największym bólu i ogromnej nadziei
Jako lekarz na co dzień doświadcza nie tylko cudu narodzin, ale i rozpaczy, dramatów i… śmierci. Książka „Po drugiej stronie nieba” jest swojego rodzaju terapią, oczyszczeniem, i choć przepełniają ją wyciskające łzy historie, to na końcu jest nadzieja. To wszystko w rozmowie z Aleksandrą Gładyś-Jakubczyk, neonatologiem, prezesem fundacji „Kochaj mnie… po prostu” i autorką książek.
Aleksandra Rękas: W swojej książce poruszasz ogromnie trudne, bolesne tematy. Czy to doświadczenia codziennej pracy sprawiły, że po nie sięgnęłaś?
Aleksandra Gładyś-Jakubczyk: Pracuję między innymi na oddziale intensywnej terapii noworodka. To miejsce, w którym mam do czynienia z dramatami, choć powinien być on kwintesencją cudu narodzin. Ja jako lekarz, chciałabym zbawić świat. Niestety, na pewne sytuacje nie mamy wpływu. Nie mogę się pogodzić z tym cierpieniem, nie mogę go zrozumieć, wytłumaczyć sobie w żaden logiczny sposób. Dlatego powstała moja książka.
A.R.: Czy historie, które poznajemy w książce są prawdziwe?
G-J. : W każdej z niej jest cząstka prawdziwych bohaterów. Te historie nie tylko się zdarzyły, one mają miejsce na porządku dziennym. Każdy oddział intensywnej terapii, onkologiczny, hospicjum dla dzieci, jest ich pełen. Trzeba z tym bólem, stratą, cierpieniem po prostu żyć. I nie zamykać na nie oczu. Jest również historia o poronieniu, a przecież doświadcza go mnóstwo kobiet. Uważam, że te sytuacje są bagatelizowane. Kobiecie trzeba pomóc przejść przez żałobę i dać jej na nią czas.
A.R.: Choć w książce pojawiają się różne historie, to wszystkie mają wspólny mianownik – stratę dziecka.
G-J. : Tak, choć w jednym rozdziale, najtrudniejszym dla mnie, pojawiła się historia, z którą ja na co dzień zmagam się na oddziale neonatologicznym. Tam medycyna jest w stanie zrobić bardzo wiele, tam ratujemy ludzkie życie. Ale bardzo często kosztem jakości tego życia. To bardzo trudne, wydaje mi się, że to pewien temat tabu.
A.R.: W swojej książce zestawiasz ze sobą dwa światy – jeden ludzki, pełen dramatów bólu. Drugi – świat „Archaniellitów” , cudownych, mądrych istot, które pomagają nam przetrwać najtrudniejsze chwile. To miało pokazać, że mimo wszystko, jest nadzieja?
G-J. : Tak, ja wiem że ten świat ziemski w mojej książce jest czarny, trudny, przepełniony żalem. A ten po drugiej stronie nieba jest piękny, niesamowity, może przerysowany. Uważam jednak, że rodzice, którzy zmierzyli się z takim bólem jak strata dziecka, chcieliby zobaczyć je we właśnie takim świecie. W którym nie cierpi, i w którym jest kimś wielkim. To co było ich największą trudnością tutaj, w tamtym świecie staje się ogromną siłą.
A.R. : W książce poruszasz także temat jakości współczesnego życia. Konsumpcjonizmu, który zasłania nam to, co istotne naprawdę.
G-J. : Mam synka z zespołem Downa i on, w różnych momentach naszego życia, mi pokazuje: "Stop, zatrzymaj się, to nie jest najważniejsze". Są inne sprawy, i to one są kluczowe, a my bardzo często skupiamy się nie na tym, co potrzeba.
Posłuchaj całej rozmowy: