REGION
Pielęgniarki wchodzą w spór zbiorowy. "Bydło na pastwisku traktuje się lepiej"
Są wyczerpane fizycznie i psychicznie, przepracowane, a przede wszystkim jest ich za mało. Pielęgniarki są zbulwersowane również faktem, że do tej pory nie została opublikowana ustawa gwarantująca medykom pracującym z pacjentami covidowymi stuprocentowy dodatek do wynagrodzenia. Aby zwrócić uwagę na te problemy, pielęgniarki zapowiadają wejście w spory zbiorowe.
Jak informuje Agata Semik, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie świętokrzyskim, pielęgniarki mają wystosować żądania do dyrektorów szpitali.
– Tak naprawdę to nie jest spór z dyrektorami, bo oni niewiele mogą poradzić na nasze żądania, jednak robimy to dlatego, że nie możemy wejść w spór zbiorowy z rządzącymi, bo ustawodawstwo na to nie pozwala – tłumaczy Agata Semik.
– Nasze szeregi są bardzo okrojone, coraz więcej pielęgniarek jest chorych jest też coraz więcej zgonów. Ustawa, która gwarantowała stuprocentowy dodatek do wynagrodzenia koleżankom pracującym w szpitalach drugiego i trzeciego poziomu nadal nie została opublikowana w dzienniku ustaw. Działamy zatem na zasadzie polecenia ministra zdrowia do prezesa NFZ, ale to polecenie w każdej chwili może być anulowane. Jeśli chodzi natomiast o pierwszy poziom, tam nie ma w ogóle dodatku do wynagrodzenia, a w naszym województwie w każdym szpitalu są pacjenci zakażeni koronawirusem, również w pierwszym poziomie – dodaje przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie świętokrzyskim.
– Jesteśmy na pierwszej linii walki z koronawirusem, w kombinezonach, które obciążają fizycznie. Dochodzi do sytuacji, że dwie pielęgniarki zostają na całym oddziale, gdzie jest np. 60 zakażonych pacjentów, bo nie ma kto pracować. Będę brutalna - bydło na pastwisku traktuje się lepiej – komentuje Agata Semik.
To, że sytuacja w środowisku pielęgniarek jest bardzo trudna potwierdza również Ewa Mikołajczyk, przewodnicząca Świętokrzyskiej Izby Pielęgniarek i Położnych w Kielcach.
– Pielęgniarki, które zarażą się w pracy, nie otrzymują stuprocentowego świadczenia chorobowego, tak jak to było przy pierwszej fali pandemii. Zostały też zniesione normy zatrudnienia, ponieważ w sytuacji wielkiej absencji dyrektorzy nie byli w stanie ich spełnić. W konsekwencji dla pielęgniarki oznacza to, że przychodząc do pracy nie wie, iloma pacjentami będzie się zajmowała. Opieki potrzebuje każdy pacjent, ci ciężko chorzy i mniej chorzy, dochodzi do tego, że pielęgniarka musi dokonywać wyboru komu pomóc – tłumaczy Ewa Mikołajczyk.
– Od wielu lat podnosiłyśmy również, żeby wprowadzić zawód pomocniczy, jakim jest opiekun medyczny. Wtedy proste czynności, jak umycie czy karmienie pacjenta zostałyby powierzone właśnie opiekunom medycznym i pielęgniarki miałby więcej czasu na rzeczy, które wymagają większych umiejętności. Oczywiście prośby były bezskuteczne – dodaje Ewa Mikołajczyk.
Pielęgniarki domagają się publikacji znowelizowanej ustawy covidowej, która przewiduje dodatek dla całego personelu medycznego, który zajmuje się pacjentami z koronawirusem, ale też z osobami, u których podejrzewa się zakażenie. Ustawa ta została przegłosowana przez Sejm pod koniec października. Poparli ją posłowie opozycji, a rząd do końca był przeciwny. Mimo to prezydent podpisał regulację.
W ocenie rządzących wejście ustawy w życie oznaczałoby wypłacenie dodatku praktycznie wszystkim medykom w Polsce, a Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że w budżecie nie ma na to pieniędzy. Dlatego dzień po uchwaleniu nowelizacji posłowie PiS wnieśli kolejną nowelizację. Ustawa cały czas nie została opublikowana w Dzienniku Ustaw.