REGION
Pielęgniarki nie chcą pracować w DPS-ach. Co jest tego powodem?
Maleje liczba pielęgniarek zatrudnionych w Domach Pomocy Społecznej, co jest spowodowane m.in. niskim wynagrodzeniem w stosunku do pracy w podmiotach leczniczych.
Domy Pomocy Społecznej to placówki, do których kierowane są przede wszystkim osoby wymagające - ze względu na wiek, choroby lub niepełnosprawność - całodobowej opieki. Pomimo, że niezbędne jest tam zapewnienie specjalistycznej pomocy medycznej, to instytucje te nie są klasyfikowane jako podmioty lecznicze.
– DPS-y nie są placówkami ochrony zdrowia i według przepisów nie muszą zatrudniać pielęgniarek, jednak w praktyce są tam one bardzo potrzebne. W takich miejscach przebywają osoby chore, które potrzebują stałej opieki. Od jakiegoś czasu mamy bardzo mało łóżek opieki długoterminowej - finansowanej przez NFZ - czyli dla osób, które wychodzą ze szpitala i wymagają pielęgnacji, dlatego spora ich część, która powinna się tam znaleźć, trafia do DPS-ów – tłumaczy Ewa Mikołajczyk, przewodnicząca Świętokrzyskiej Izby Pielęgniarek i Położnych.
– W momencie gdy wybuchła epidemia koronawirusa i pielęgniarki pracujące w dwóch podmiotach musiały wybrać jeden, najczęściej rezygnowały z pracy w Domach Pomocy Społecznej, ponieważ tam zarobki są zdecydowanie niższe. Nie są to placówki finansowane przez NFZ, tylko przez samorządy, ponadto w przypadku pracy w tym miejscu nie przysługuje dodatek w wysokości około 1000 złotych, który pielęgniarka ma pracując w podmiocie leczniczym – dodaje Ewa Mikołajczyk.
Pielęgniarki zatrudnione w DPS-ach nie otrzymują podwyżek zagwarantowanych ustawowo innym pielęgniarkom, nie dostają również dodatku za pracę w niedzielę i święta. Jednocześnie zakres ich obowiązków i odpowiedzialność nie odbiegają od tych, które dotyczą placówek medycznych, a nierzadko bywają większe.
Jak przyznaje Marek Scelina, dyrektor MOPR w Kielcach, zarówno pielęgniarki jak i inni pracownicy DPS-ów są wynagradzani według regulacji samorządowych.
– To stawia tych pracowników w dużo gorszej pozycji niż w innych placówkach. Pojawiały się kiedyś takie pomysły, żeby pielęgniarki zatrudnione w domach pomocy były powoływane przez Zakłady Opieki Zdrowotnej i zawierały kontrakt na usługi z NFZ. Nie byłyby wtedy zatem pracownikami DPS-u, a świadczyłyby usługi dla tych placówek. Jak na razie nic w tej kwestii się nie zmieniło, a skutek jest taki, że nie ma napływu młodych pielęgniarek do tych miejsc – dodaje dyrektor.
– Przed 2004 rokiem funkcjonował taki system, że odpłatności za pobyt w DPS-ach finansował budżet państwa. Nie wierzę w możliwość powrotu do takiego stanu rzeczy, jednak gdyby doszło do współpartycypacji to może ta sytuacja by się poprawiła. Ten system potrzebuje znacznego dofinansowania, bo na zasadach, na których obecnie funkcjonuje nadal będzie kulał – podkreśla dyrektor Scelina.
Grażyna Łęska-Baranowicz, dyrektor Domu Pomocy Społecznej im. Florentyny Malskiej w Kielcach, podkreśla, że praca pielęgniarek w Domach Pomocy Społecznej jest potrzebna 24 godziny na dobę.
– To jest bardzo ciężka praca, tak na prawdę bez chwili wytchnienia, a wynagrodzenie jest niewielkie. W szpitalu pielęgniarki są w stanie zarobić nawet dwa razy więcej. Kolejna sprawa jest taka, że na dyżurach w lecznicach jest więcej osób, zaś u nas zawsze brakuje rąk do pracy, a za tym idzie jest większe obciążenie jednej osoby i ogromna odpowiedzialność – podkreśla.
– Pracując 30 lat w DPS-sie, ośmielę się powiedzieć, że praca górników jest najcięższa, a zaraz po niej - personelu Domów Pomocy. Tutaj trzeba choćby przenieść osobę na wózek, podać lekarstwa czy wymyć pensjonariuszy. Miałam nawet opinie dyrektorów placówek zakładu opiekuńczo-leczniczego, że u nas są gorsze przypadki pacjentów niż tam, pomimo, że nie jesteśmy placówką medyczną – dodaje Grażyna Łęska-Baranowicz.
Choć problemów występujących w Domach Pomocy Społecznej nie da się ukryć, to wszelkie próby ich rozwiązania kończyły się do tej pory fiaskiem.