REGION
Kielczanin zbudował „Arkadię” na Filipinach. Na drodze stanęła pandemia i tajfun


Ośrodek „Arkadia” na jednej z filipińskiej wysp to spełnienie marzeń Tomasza Kosińskiego. Zamieszkał tu razem z rodziną i znajomymi. Na drodze ku szczęściu stanęła jednak pandemia i niszczycielska siła tajfunu.
Pomysł na stworzenie ośrodka w tym miejscu narodził się pięć lat temu.
– Wiele podróżowałem po świecie. Zwiedziłem 112 krajów i miałem swój klub podróżniczy. Jeździłem sam, albo ze znajomymi. Kiedy trafiłem pierwszy raz na Filipiny w 2016 roku, bardzo spodobał mi się ten kraj ze względu na dziką przyrodę. Spotkałem wówczas sporo cudzoziemców i Polaków, którzy się tutaj przenieśli. Nigdy nie myślałem o tym, żeby opuścić Polskę. Jestem patriotą i od zawsze nasz kraj miałem w sercu na pierwszym miejscu. Lata jednak lecą i sporo się zmieniło, zarówno w Europie, Polsce jak i Kielcach. Za dużo jest polityki, nerwów i stresu. Często nie było mnie w domu i nie miałem czasu dla rodziny. Na Filipinach zobaczyłem coś wręcz przeciwnego. Ludzie mają czas, żyją spokojnie, a chorób prawie nie ma – mówi nam Tomasz Kosiński.
Kielczanin postanowił więc związać się z tym krajem na dłużej.
– Wróciłem na Filipiny razem z moim przyjacielem i naszymi kobietami w marcu 2017 roku. Zabrałem także ze sobą swojego synka. Nie rzuciliśmy wszystkiego, w Kielcach został nasz dom, do którego możemy wrócić w każdej chwili i robić to co do tej pory. Udało nam się znaleźć piękną działkę obok jednego z cudów natury – podziemnej rzeki Puerto Princesa na wyspie Palawan. Jeden hektar wydzierżawiliśmy na piętnaście lat. Znajomi pytali o możliwość postawienia tam domków. Pomysł zaczęliśmy wprowadzać dość szybko w życie i stawiać domki. Na pozwolenia bodowy przy parku narodowym musieliśmy jednak czekać ponad rok. Uporaliśmy się z tym i przez dwa lata powstało piętnaście domków. Zaczęliśmy też gościć turystów i obsłużyliśmy ponad dwa tysiące osób z ponad stu krajów świata. To była fajna przygoda – podkreśla nasz rozmówca.
Wszystko przerwała jednak pandemia. Od dwóch lat ośrodek stoi praktycznie zamknięty, podobnie jak całe Filipiny. Tomasz wraz z rodziną i znajomymi został na miejscu, pilnując ośrodka. To jednak nie jedyne problemy z jakimi muszą się borykać. Nieoczekiwanie, nad wyspę dotarł tajfun.
– Palawan nie był doświadczany przez tajfuny i był uważany zawsze za enklawę bezpieczeństwa. Bardzo nas to zaskoczyło. Mieszkańcy nie pamiętają czegoś takiego. Wiele elementów infrastruktury jest, ale wiatr zabrał lekką zabudowę. Problem jest również z dachami domków. Mamy co robić i odbudujemy nasz ośrodek – zapewnia Tomasz Kosiński. – Jeśli ktoś nas wspomoże, to będzie nam miło. Odwdzięczymy się tu na miejscu darmowym zakwaterowaniem, obsługą i czym tylko będziemy w stanie – dodaje kielczanin.







![[FOTO] Kolejni partnerzy „Świętokrzyskiej Karty Zawodowej Rodziny Zastępczej”](/media/k2/items/cache/199ed03db09da61d01e8cdca901eca01_L.jpg)
