Karp, barszcz i jarzynowa w… Afganistanie

Nasi rozmówcy podkreślają, że jest to bardzo mile wspominany czas.

– Święta na misji wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce. Pamiętamy je przez całe życie. Nasze dowództwo nie zapomina, że jesteśmy tam bez rodziny i stara się zrobić wszystko, żeby Wigilia wyglądała podobnie do tej domowej. Można więc zjeść karpia, barszcz czerwony, przełamać się opłatkiem – wyjaśnia major Sylwia Marczak z Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych.

Po świętowaniu żołnierze szybko wracają do swoich obowiązków. Niektórym weteranom kilkukrotnie zdarzyło się spędzić Wigilię poza domem. Jedną z takich osób jest kapitan Jarosław Krawiec, który był już na… siedmiu misjach zagranicznych.

– Wspólne świętowanie umacnia naszą solidarność. To, że jesteśmy tak daleko od rodziny sprawia, iż wśród naszej lokalnej wojskowej społeczności buduje się duża siła. Wigilie obchodzimy zazwyczaj z… dużym rozmachem. Zawsze znajdzie się ktoś, kto upiecze pyszne ciasta, bądź przyrządzi tradycyjne polskie dania – stwierdza nasz rozmówca.

Dla żołnierzy dużym problemem jest rozłąką z rodziną.

– Na szczęście możemy zadbać również o to. Dzięki naszej łączności możemy porozmawiać z rodziną i znajomymi, co pozwala milej spędzić święta. Ta rozłąka zwiększa też naszą tęsknotę za krajem i bliskimi – podsumowuje kapitan Jarosław Krawiec.

W Afganistanie czy Iraku nie doświadczymy tradycyjnego świątecznego krajobrazu. Żołnierze robią jednak wszystko, żeby do tych egzotycznych miejsc zabrać kawałek Polski.