Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Życie na medal - część I

czwartek, 02 stycznia 2014 09:37 / Autor: Katarzyna Bernat
Życie na medal - część I
Życie na medal - część I
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

W Powstaniu Warszawskim nosiła pseudonim „Żaneta”. Była łączniczką oddziału szturmowego III kompanii porucznika „Lewara”, Zgrupowania Armii Krajowej „Krybar”. Ale to tylko jeden z epizodów jej niezwykłego życiorysu, życiorysu… aktorki. Wystarczyłoby go z pewnością na kilka filmowych scenariuszy.

Stanisław Szrek, prezes kieleckiego Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Narodowego, nie bez satysfakcji pokazuje pismo, które skierował do prezydenta Bronisława Komorowskigo i kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari o nadanie kielczance Zofii Książek-Bregułowej Orderu Virtuti Militari V klasy. Wniosek złożył już 69 lat temu dowódca kompanii porucznik Jan Piotrowski „Lewar”. Wtedy jednak załamał się opór powstańczy na Powiślu, „Lewar” został ranny i dokument zaginął. W 1973 roku Jan Piotrowski przedstawił zaświadczenie, w którym potwierdził wszystko, co napisał w 1944 roku. Ale krzyża Virtuti Militari Zofia Książek- Bregułowa nie dostała do dziś.  

* * *

Dobrze pamięta matkę płaczącą na kieleckim dworu kolejowym, krzyczącą:

- Córko, nie jedź do tej Warszawy! Nie jedź, będzie wojna! Ale ona tak bardzo chciała zostać aktorką. Marzyła o tym od dziecka, choć rodzice nie rozumieli jej pasji. W domu, w okolicach Karczówki, było biednie. Biegała do szkoły powszechnej imienia Konarskiego na ulicę Karczówkowską, potem na rodzicach wymusiła wręcz zgodę na naukę w „Handlówce” na Kopernika. Tu zrobiła maturę, stąd pamięta koleżanki: Marysię Gajek i Zosię Rutkiewicz. Musiała zarobić na naukę. Pracowała pół roku w kieleckim magistracie, potem w przy produkcji amunicji w fabryce „Granat”. Odkładała każdy grosz. Wreszcie wyjechała do Warszawy.

30 sierpnia 1939 roku miała pierwszą próbę na scenie Instytutu Sztuki Teatralnej. Egzaminy zaplanowano za kilka dni. Cieszyła się, bo w tym dniu dostała pracę w forcie Bema, podobnie jak w Kielcach przy produkcji amunicji. Po dwóch dniach fort został zbombardowany, wojna rozpoczynała się na dobre. Od listopada ruszyły tajne komplety w Instytucie Sztuki Teatralnej. Ale za studia trzeba było płacić.

- Musiałam pracować. Zostałam służącą. Rozwoziłam ciastka po Warszawie, byłam kelnerką. Na szczęście zajęcia odbywały się po południu. Dawałam radę, bardzo chciałam zostać aktorką – opowiada Zofia Książek- Bregułowa.

Na pierwszym roku studiowało ich dziewięcioro. Potem mieli zajęcia indywidualne. Profesorowie nie pobłażali, nie stosowali taryfy ulgowej. Aktorstwa uczyli wtedy Stefan Jaracz, Jan Kreczmar, Zofia Małynicz. Egzaminy odbyły się 18 czerwca 1944 roku. Po nich Władysław Zawistowski ucałował młodą aktorkę w rękę . Wyraził żal, że dopiero pierwszy raz ogląda ją na scenie. Janusz Warnecki przyrównał ją do Ireny Eichlerówny. Doceniano jej talent. Tymczasem profesor Deczyński kazał się jej pakować i wracać do Kielc, przeczekać najtrudniejszy czas.

- Jak to? Teraz uciekać, stchórzyć?

Obraziła się, rozpłakała i uciekła.

Półtora miesiąca później wybuchło powstanie.                                      

* * *

5 września 1944 roku 24-letnia Zosia, dyplomowana aktorka a teraz sanitariuszka, opiekowała się rannymi w szpitalu polowym w gmachu przy ulicy Świętokrzyskiej gdy w piwnicę trafił pocisk. Została ciężko ranna. Odłamki utkwiły w jej nogach, plecach i oczach. Przestała widzieć. Miała znikome szanse na przeżycie.

Ranną, z brudną przepaską na oczach, koledzy nosili na plecach przez gruzy od szpitala do szpitala. Po latach napisze o tym wiersz:

Nieśli mnie na kocu

bo już nie było noszy

nieśli do szpitala

przez gruzy Jasnej nocą,

potykali się, upadali,

o wyboje

obijali moje plecy,

ale mnie nieśli,

dźwigali,

przez rozpadliny wlekli                                  

HARCERZE – DZIECI.

 

Po upadku powstania Niemcy uznali ją za jeńca wojennego. Ale wraz z innymi rannymi dziewczętami nie trafiła do szpitala, tylko do stalagu w Gross Libbars, a potem do Oberlangen.

Dokończenie wkrótce.

Marek Maciągowski

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO