PUBLICYSTYKA
Za lek zdrowo zapłacisz
Pewnie znają Państwo ten obrazek: jesteśmy u lekarza, dostajemy receptę, idziemy do apteki, słyszymy ile mamy zapłacić i... ogarnia nas przerażenie! To codzienność. Bez wątpienia najgorzej pod tym względem mają emeryci, którym ledwo wystarcza na opłaty i jedzenie, a co dopiero na leki. Tu z pomocą mogą jednak - a nawet muszą - przyjść aptekarze.
O co chodzi? Wyjaśniamy.
Tegoroczna waloryzacja rent i emerytur zaskoczyła wszystkich, bo wyniosła, bagatela... 1,6 proc. Oznacza to, że od 1 marca najniższe świadczenia wzrosły o nieco ponad 13 zł., a przeciętne o niespełna 30 zł. Podwyżka na papierze zatem jest, w portfelu – nieszczególnie ją widać.
Co innego wydatki - wzrost cen towarów w sklepach odczuwamy znacznie mocniej. Podobnie jest z lekami, których w miarę upływu lat przyjmujemy – chcąc nie chcąc – coraz więcej. Oczywiście, o ile nas na to stać...
Nie wykupię, bo za co?
- Na porządku dziennym są sytuacje, gdy starsi klienci usłyszawszy ceny leków, rezygnują z zakupu. Bywa, że decydują się wykupić jedynie część z nich. Na pozostałe proszą o odpis. Wracają do nas z końcem miesiąca i kupują resztę, bo właśnie wtedy dostają emeryturę – przyznaje Monika Bosmańska, kielecka farmaceutka. To doraźne rozwiązanie i niestety, niezbyt dobre dla zdrowia. Pamiętajmy też, że takiego odpisu nie możemy przetrzymywać zbyt długo – specyfiki z recepty należy wykupić w ciągu 30 dni, a gdy w grę wchodzi antybiotyk, mamy na to tylko tydzień.
Emeryci znają też inne sposoby oszczędzenia na medykamentach. Sposoby często fatalne w skutkach. W sondażu TNS Polska, aż 30 proc. z nich przyznało, że – aby mniej zapłacić w aptece – zażywa leki rzadziej, niż zalecił to lekarz.
Są też tacy, którzy nawet po ograniczeniu przyjmowanej dawki, po prostu muszą przerwać terapię. Ponad jedna piąta seniorów deklaruje, że przynajmniej raz, z powodów finansowych, odstawiła przepisany przez lekarza lek przed zakończeniem kuracji.
- Skłamałbym, gdybym stwierdził, że tego nie robię – zdradza pan Andrzej, emeryt z Kielc. – Wychodzę z prostego założenia: biorę leki tak, by poprawić swoje samopoczucie. Jeżeli jest ono w miarę dobre, ograniczam ich ilość. Skoro nie czuję się gorzej, po co przepłacać? – dodaje. Problem w tym, że efekty takiego postępowania ujawniają się dopiero po czasie.
Aptekarz musi
Sporo w tym winy samych lekarzy. Z badań przeprowadzonych przez ekspertów Programu 60+ (to inicjatywa mająca na celu obniżanie całościowych kosztów terapii lekami dla osób starszych w Polsce) wynika bowiem, że aż 70 proc. emerytów przepłaca za przepisane im kuracje. Mimo że istnieją tańsze zamienniki, większość medyków przepisuje te najdroższe.
Złe postępowanie lekarzy mogą jednak naprawić farmaceuci. Zgodnie z obowiązującą ustawą, każdy z nich musi poinstruować pacjenta o możliwości skorzystania z tańszego zamienniku. - Ustawa o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych mówi, że aptekarz ma obowiązek informowania kupujących o możliwości zamiany przepisanego leku objętego refundacją na tańszy odpowiednik o tej samej nazwie międzynarodowej, dawce, postaci farmaceutycznej i wielkości opakowania, która nie powoduje różnic terapeutycznych oraz o tym samym wskazaniu leczniczym – wyjaśnia Bosmańska.
Problem w tym, że wielu pacjentów – nawet mimo zachęty – nie decyduje się na zamianę. Przyczyna jest prosta: obawa, że lek nie podziała. – Błąd. Tańszy wcale nie znaczy gorszy. Pamiętajmy, że cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Oczywiście należy dodać, że nie wszystkie leki mają identyczny skład. Główna substancja czynna może być taka sama i w tej samej dawce lub postaci, ale substancje dodatkowe mogę się różnić. To budzi u chorych zastrzeżenia co do skuteczności ich działania. Poza tym często słyszymy, że „pani doktor nam powiedziała, żeby kupić ten lek, więc nie chcę innego” – wyjaśnia.
Oczywiście lekarz, widząc zagrożenia wynikające ze zmiany specyfiku, może zablokować sprzedaż zamiennika. Wówczas musi jednak na recepcie wyraźnie to zaznaczyć. Jeśli farmaceuta nie ma takiej informacji, powinien informować o lekach alternatywnych.
Taniej o kilkadziesiąt złotych
Dodajmy, że zamienniki dotyczą przede wszystkim leków na receptę - zarówno tych objętych refundacją, jak i pełnopłatnych. A wahania cen mogą być naprawdę różne. – Czasami jest to wprawdzie tylko złotówka albo dwie, ale bywa też tak, że lekarstwa wskazane przez lekarza są droższe od zamienników o kilkadziesiąt złotych. A to już naprawdę spora oszczędność – przekonuje Bosmańska. Ale żeby nie było tak różowo, jest coś, co utrudnia życie pacjentom, ale też samym farmaceutom – ceny leków zmieniają się nawet sześć razy w roku!
Aptekarze dostrzegają też inne zjawisko. – Ludzie starsi, widząc że lekarz przepisał im medykament ze stuprocentową odpłatnością myślą często, że jest on bardzo drogi. To nie do końca prawda. Zdarza się, że gdy mamy dwa podobne specyfiki, ale jeden z nich jest refundowany, to właśnie ten drugi, pełnopłatny jest tańszy – mówi Bosmańska.
Dlatego tak ważne jest podejście lekarzy do samych pacjentów. I o to możemy apelować. Pamiętajmy, że praca w służbie zdrowia to powołanie, a nie tylko zawód. Zawód lekarza nie może kończyć się na diagnozie zdrowotnej – tutaj konieczna jest również diagnoza społeczna. Każdy medyk, widząc osobę starszą, powinien zapytać o jej możliwości finansowe i tak dobrać leczenie, by było skuteczne oraz – w miarę możliwości - jak najmniej obciążało domowy budżet. To możliwe - trzeba tylko chcieć pomóc, zamiast dążyć do tego, by jak najszybciej spławić natrętnego i męczącego pacjenta.
Tomasz Porębski