Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Z zimną krwią cz. 2

środa, 07 września 2016 06:27 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Z zimną krwią cz. 2
Z zimną krwią cz. 2
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Była ciepła czerwcowa noc 24 czerwca 1943 roku. Do dworu Horodyńskich w Zbydniowie wpadli Niemcy. Z zimną krwią zabili 19 osób: dzieci, kobiety i mężczyzn.

Esesmani zakopali ofiary w kącie ogrodu rezydencji Horodyńskich. Zaminowali grób. Czuli się pewnie, ale ludzie z oddali obserwowali ich poczynania. Poza tym kobiety ze wsi, zmuszone do sprzątania śladów krwi we dworze, mimo przyrzeczenia zachowania milczenia pod groźbą śmierci, zdały dokładną relację miejscowym partyzantom. A mieszkańcy Zbydniowa związani byli z Horodyńskimi nie tylko poprzez sprawy gospodarcze i AK. Na przykład Rozalia Koczalska, guwernantka Anny Horodyńskiej, od początku wojny prowadziła we dworze tajne komplety dla okolicznych dzieci. Poza tym Niemcy, oprócz przedstawicieli znanych ziemiańskich rodów, zabili również trzy pokojówki i miejscowego leśniczego. Kobiety płakały, sprzątając pokój 17-letniej Zofii Ryczek, pokojówki zaprzyjaźnionej z Anną Horodyńską. Przed weselem dziewczynki biegały radośnie po ogrodzie i bawiły się piłką. Niemiec, który zabił Zosię, przestrzelił też łóżko i leżącą pod nim piłkę, która zamieniła się w kielich. Skapywała do niego krew. Dwór był splądrowany. Najcenniejsze rzeczy Niemcy wywieźli ciężarówką do sąsiednich Charzewic, w których stacjonował Martin Fuldner. Śmierć za śmierć Nie ulega wątpliwości, że mordu dokonała 1. kompania pancernego pułku grenadierów SS i policji pod dowództwem hauptstumfühera Erwina Ehlersa na polecenie Martina Fuldnera. Dzień po zbrodni oficer SS wręczył wójtowi gminy i miejscowemu proboszczowi oświadczenie i rozkazał ogłosić je z ambony: „Byliśmy zmuszeni zastrzelić 20 osób, aby uratować życie dwóch tysięcy ludzi, którzy przez kontakty Horodyńskiego z bandami i komunistami są zagrożeni”. Niemcy chcieli zachować pozory. Ale sprawa odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce. Informację podawała polska rozgłośnia Radia Londyn. Mord stał się powodem niesnasek pomiędzy SS a niemiecką administracją cywilną. Przeprowadzono śledztwo, podczas którego Ehlers przyznał się do zastrzelenia uczestników wesela i wskazał Fuldnera jako inicjatora morderstwa. Uznano, że Horodyńskich zabito bezprawnie. W tej sytuacji państwo niemieckie nie mogło przejąć majątku, który należał się spadkobiercom Horodyńskich. Ehlersa wysłano na front, a Fuldnerowi wytoczono proces w Berlinie. Ponoć został umorzony tylko dzięki wpływom teścia Fuldnera. 13 października 1943 r. grupa Armii Krajowej zlikwidowała w odwecie Martina Fuldnera wraz z rodziną. Wyrok wydał sąd podziemny, działający w ramach Kierownictwa Walki Cywilnej. Rozkaz podpisał sam August Emil Fieldorf „Nil”, szef Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej. Dowódcą patrolu wyznaczonego do wykonania zadania „F” był Henryk Paterek „Lew”, a jednym z członków Zbigniew Horodyński „Fredro”. Rozstrzelali Fuldnera, jego 6-letniego syna Horsta i żonę Madeleine. Z relacji świadków wiemy, że nawet w obliczu śmierci Fuldner utrzymywał, że jest niewinny. Niemcy też wzięli odwet: 20 października 1943 r. rozstrzelali w Charzewicach 25 polskich zakładników. Starali się zatrzeć ślady zbrodni, wyrównali teren i wycięli jabłoń, która rosła w pobliżu i była znakiem rozpoznawczym. Ale mieszkańcy zaznaczyli miejsce mordu kamieniem i posadzili obok dwa dęby. I znów śmierć… Ta historia nie ma dobrego zakończenia. Zbigniew Horodyński walczył dalej w podziemiu, brał udział w akcji na niemieckie lotnisko wojskowe Bielany w Warszawie, wysadzał linie kolejowe w południowej Polsce. Ciężko ranny 19 lipca 1944 roku w akcji na Powązkach, dostał się w ręce Gestapo. Dwa dni później zginął na Pawiaku od zastrzyku z fenolu. W Warszawie walczył również Andrzej Horodyński ps. „Pożoga”. Też brał udział w akcji na Powązkach, w której zginął. Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie wszczęła śledztwo w sprawie mordu w Zbydniowie już w październiku 1945 r., ale niewiele z niego wynikło. Komunistów nie interesowało polskie ziemiaństwo. Sprawa ciągnęła się w nieskończoność. Ruszyła w 1970 r., kiedy Dominik Horodyński, korespondent TVP we Włoszech i jedyny ocalały z wojny, obejrzał w tamtejszej telewizji reportaż o Ehlersie. Dzięki kontaktowi z Melchiorem Wańkowiczem (w Zbydniowie zabito jego stryja Stanisława), odszukano Teresę Mierzejewską i jeszcze raz ją przesłuchano. Zeznania powtórnie złożył Dominik Horodyński. W 1972 r. akta wysłano do Centarali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. 27 listopada 1974 r. Niemcy przesłali do komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu akt zgonu Erwina Ehlersa. Na początku lat 70. śledztwo zawieszono. Czy kiedyś zostanie jeszcze wznowione? Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO