PUBLICYSTYKA
Z dziejów kieleckich ulic – cz. 2
W poprzednim numerze pisaliśmy o historii kieleckich ulic do wybuchu II Wojny Światowej, ale ich późniejsze losy są może nawet ciekawsze. Najpierw musieliśmy zaakceptować nazwy propagujące poprzedni reżim, a później przyszedł czas na ich dekomunizację, która trwa do dziś.
Po wojnie Kielce zaczęły się rozrastać. Powstawały nowe dzielnice mieszkaniowe i osiedla, choć jedno z najstarszych, czyli Herby, istniało już wtedy, gdy w mieście dopiero zaczynała funkcjonować kolej, a pierwsze większe zakłady pracy wybierały na swoje siedziby tereny właśnie przy ulicy Mielczarskiego lub ulicy 1 Maja.
Żytnia była ślepa
– Ulica Mielczarskiego ułatwiała komunikację wzdłuż torów kolejowych pomiędzy ulicą Krakowską a 1 Maja. Miała charakter wyłącznie gospodarczy, kiedyś nazywała się Młynarska. Nazwę wzięła od młyna, który stał przy drodze. Dopiero później jej patronem został Mielczarski, czyli jeden z czołowych propagatorów polskiego ruchu spółdzielczego – opowiada Krzysztof Myśliński, kierownik działu edukacji i promocji w Muzeum Historii Kielc.
W latach 50. przy ulicach Lecha, Miłej oraz Piekoszowskiej rosło osiedle mieszkaniowe. Ulica Mielczarskiego przestała już wystarczać i zbudowano ulicę Jagiellońską, która po wytyczeniu ulicy Grunwaldzkiej stała się jedną z najważniejszych dróg w tej części Kielc.
Nie sposób niezatrzymać się na chwilę przy ulicy Żytniej. – Ma bardzo ciekawą historię. Pierwotna Żytnia to była ślepa droga, przy której stoją kamienice. W czasach międzywojennych właśnie tam kończyły się Kielce. Dopiero w latach 60. postanowiono wykorzystać te tereny. Zbudowano tam halę sportową oraz osiedle Chęcińskie – opowiada Myśliński.
Nadciągają komuniści
Mniej więcej w tych samych latach powstała ulica Waligóry, czyli obecna Żytnia. Co prawda Jan Waligóra nie miał zbyt mocnych związków z Kielcami, za to z zapałem pokochał komunizm, co wystarczyło, żeby został patronem kieleckiej ulicy.
Podobnie jak polski działacz socjalistyczny i komunistyczny Marian Buczek. To właśnie jego nazwiskiem nazwano jedną z najbardziej znanych arterii w mieście, czyli dzisiejszą ulicę Paderewskiego. Powstała na początku XX wieku i początkowo nazywała się Czysta. W latach 30. zaczęto przy niej budować ogromne jak na kieleckie warunki kamienice. Później przekształcono ją w ulicę Focha, a dopiero po wojnie w ulicę Buczka. Do tej pory wielu mieszkańców Kielc używa jeszcze starej nazwy, choć ta nowa upamiętnia przecieżwybitnego kompozytora i premiera, który jako młody chłopak w latach 70. XIX wieku zagrał w Kielcach koncert.
Buczek czy Waligóra nie byli oczywiście jedynymi postaciami przypominającymi mieszkańcom, kto tu rządzi. W stolicy regionu roiło się od ideologicznych patronów. Rynek na długo zmienił się w Plac Partyzantów Armii Ludowej, Karol Świerczewski przejął ulicę Dużą, Janek Krasicki zluzował marszałka Piłsudskiego, Gwardii Ludowej była bardziej na czasie niż Seminaryjska, a ulica Radomska zmieniła się w Manifestu Lipcowego (co zważywszy na dość chłodne relacje kielczan z radomianamimogło się niektórym podobać).Najbardziej chyba bolała nas ulica Józefa Stalina. Od 1948 roku do 1955 jego nazwisko nosiła dzisiejsza ulica Żeromskiego.
– Przestrzeń w mieście jest przestrzenią wspólnotową, która łatwo poddaje się symbolizowaniu. Tę symbolizację powszechnie się wykorzystuje, co możemy obserwować na przestrzeni wielu lat. Na przykład Sawicka, Buczek czy Krasicki nie mają wielkich zasług dla komunizmu. Zostali zamordowani, przez co byli niewątpliwie symboliczni dla tego środowiska – twierdzi Krzysztof Myśliński.
Czas „Łupaszki”
Komunistyczni patroni powoli są usuwani z przestrzeni miejskiej. W Kielcach ten proces trwa od wielu lat. Tylko w ostatnim czasie zmieniono nazwę Armii Ludowej na Rotmistrza Pileckiego i generała Zygmunta Berlinga na pułkownika Józefa Teligi. Teraz, zgodnie z ustawą dekomunizacyjną, samorządy mają rok na usunięcie nazw upamiętniających osoby, organizacje i wydarzenia propagujące komunizm.
15 września na sesji Rady Miasta radni zdecydują, czy ulica Stanisława Toporowskiego zmieni się w Marszałkowską,a Henryka Połowniaka– króla Władysław Jagiełło.
– W pierwszym przypadku jest to powrót do historycznego, przedwojennego miana tej ulicy, natomiast w drugim zmiana wiąże się z nazwami sąsiadujących ulic: Kazimierza Wielkiego, Mieszka I, Władysława Łokietka czy Bolesława Chrobrego – tłumaczy Filip Pietrzyk z kieleckiego ratusza.
Zmiany szykują się także na dwóch kieleckich rondach. Rondo nieopodal straży pożarnej przy ulicy Grunwaldzkiej ma nosić imię Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", a drugie, na Ślichowicach, Franciszka Jaskulskiego "Zagończyka".
Piotr Natkaniec