PUBLICYSTYKA
Wyboista droga Vive
– Sezon poolimpijski jest dla każdej czołowej drużyny bardzo ciężki – powtarza często Tałant Dujszebajew, trener Vive Tauronu Kielce. Jego słowa znalazły potwierdzenie w ostatnich tygodniach.
Vive rzutem na taśmę wywalczyło awans do Top 16 Ligi Mistrzów z drugiej pozycji w grupie, ale droga do wymarzonego, kolejnego Final Four będzie bardzo trudna.
Pod górkę
Kiedy w grudniu poprzedniego roku Vive w Hali Legionów ograło Vardar Skopje i wskoczyło na pierwsze miejsce w tabeli, dające bezpośredni awans do ćwierćfinału, wydawało się, że utrzymanie tej lokaty w pięciu tegorocznych spotkaniach będzie formalnością. Zwłaszcza że po raz pierwszy od lat narodowe reprezentacje nie osłabiły kieleckiego klubu powołaniami czołowych zawodników. Jednak rzeczywistość okazała się bardziej ponura.
O ile pierwszą porażkę z Rhein-Neckar Loewen na trudnym terenie w Mannheim można było wybaczyć, o tyle wyjazdowe potknięcia z Celje Pivovarną Lasko i IFK Kristianstad wprowadziły zespół Tałanta Dujszebajewa w mentalny dołek. Na szczęście kielczanie, wspierani przez swoich kibiców, potrafili zwyciężyć we własnej hali z MOL-Pick Szeged i Mieszkowem Brześć. To ostatnie starcie mogło wlać w serca wszystkich sympatyków handballu nadzieję na kolejne dobre miesiące. „Żółto-biało-niebiescy” w pojedynku z mistrzem Białorusi na siedemnaście minut przed końcem przegrywali różnicą trzech bramek, ale decydujący fragment wygrali aż 14:3 i ostatecznie zanotowali ośmiobramkową wygraną (35:27), dzięki której zajęli drugie miejsce w grupie, tuż za Vardarem.
– Bardzo potrzebowaliśmy takiego meczu. Jestem zadowolony, że kiedy przegrywaliśmy, kibice oraz zawodnicy dali z siebie wszystko. Byłoby głupotą z naszej strony, gdybyśmy nie zagrali dobrych spotkań w kolejnych ligowych pojedynkach i nie łapali krok po kroku wysokiego poziomu – mówił Tałant Dujszebajew.
Teraz Montpellier
Kibice w Hali Legionów w bardzo trudnych momentach stoją murem za swoimi ulubieńcami. Kiedy Vive przegrywało z Mieszkowem, zaczęli dopingować tak skutecznie, że bardzo wyraźnie zmotywowali kielczan do zdecydowanie lepszej gry.
– Ostatni kwadrans tego pojedynku pokazał, jak potrafimy grać – przekonywał Krzysztof Lijewski. – Nie jest sztuką być kibicem drużyny, która ciągle wygrywa. Ostatnio nie zachwycaliśmy, ale fani cały czas byli z nami i to dało nam dodatkowy zastrzyk adrenaliny, który poniósł nas do zwycięstwa – dodawał lewy rozgrywający.
Vive zmierzy się w 1/8 finału LM z Montpellier, które awans do tej fazy rozgrywek wywalczyło, pokonując w barażowym dwumeczu ukraiński Motor Zaporoże. Wicemistrz Francji do najłatwiejszych rywali nie należy. Pierwszy pojedynek odbędzie się w Francji, 26 marca, o godz. 17, rewanż w Hali Legionów siedem dni później. Do tego czasu podopieczni Tałanta Dujszebajewa rozegrają trzy spotkania w PGNiG Superlidze.
– Wiemy, jaki jest potencjał naszej drużyny. Każdy będzie musiał w najbliższych dniach włożyć dużo pracy w przygotowania do najważniejszych meczów. Musimy dalej budować formę, zaczynając od środowego pojedynku z Chrobrym – mówił na oficjalnej stronie internetowej Vive Sławomir Szmal.
– Najbliższe mecze to czas na to, żeby się podbudować i zyskać pewność siebie – dodawał Karol Bielecki.
Rzeczywiście, Vive do starcia z głogowianami podeszło zmotywowane i wygrało sobotnie spotkanie w Legionowie zakończyło się już po zamknięciu tego numeru tygodnika, a kielczanie podejmą jeszcze we wtorek o 20.30 we własnej hali MMTS Kwidzyn. Później przyjdzie czas na dwumecz z Montpellier. Zakładając, że Vive awansuje, to w walce o Final Four zmierzy się z lepszym pary Telekom Veszprem – PPD Zagrzeb. Jest więc spora szansa, że w ćwierćfinale dojdzie do powtórki ubiegłorocznego finału. Teraz jednak trzeba się skupić na najbliższym starciu we Francji, bo już kilka razy w tym sezonie przekonaliśmy się, że w handballu wszystko jest możliwe.
Damian Wysocki