PUBLICYSTYKA
Walka to moja pasja
Rozmowa z Mateuszem Garbaczem, kielczaninem, nadzieją polskiego judo.
Ma 20 lat, a jest już dwukrotnym Mistrzem Polski Juniorów i Akademickim Mistrzem Polski. W miniony weekend zdobył srebro z drużyną Żaka Kielce. Pomimo sukcesów, nie wiadomo jak rozwinie się jego sportowa przyszłość, bo uprawianie judo w naszym kraju to walka nie tylko na macie, ale również i poza nią.
- Wybrałeś sobie dość nietypowy sport. Dlaczego?
- Zdecydował przypadek. Na pierwszy trening zaprowadziła mnie mama i spodobało mi się. Próbowałem innych dyscyplin, ale w judo są te emocje, które mi najbardziej odpowiadają.
- To sport walki. Mama nie boi się o Twoje zdrowie?
- Na szczęście kontuzje na razie mnie omijają, ale rzeczywiście, rodzice trochę drżą. Szczególnie mama ze względu na to, że jest lekarzem.
- Jak wygląda Twój trening?
- Trenuję dwa razy dziennie, trochę czasu to zajmuje. W klubie Żak Kielce spotykamy się raz dziennie, a dodatkowy trening robię sam albo z kilkoma kolegami, na własną rękę.
- To chyba nie masz za wiele wolnego...
- Rzeczywiście, nie mam. Na szczęście na studiach poszli mi na rękę i mam indywidualny tok nauczania.
- Co trzeba zrobić, żeby zakwalifikować się na Igrzyska Olimpijskie?
- To trudne zadanie, bo na olimpiadę jedzie jedynie kilkunastu najlepszych zawodników z całego Świata. Trzeba zdobywać miejsca punktowane i medalowe na Mistrzostwach Świata, Grand Prix, Mistrzostwach Europy i Pucharze Świata. Ja na razie jeżdżę na Puchar Europy, więc przede mną jeszcze długa droga.
- Które reprezentacje są najlepsze?
- Przede wszystkim Gruzja i Japonia, z której wywodzi się judo. Dobrych zawodników ma również Brazylia i Rosja.
- Jak wypada polskie judo na tle innych?
- Jeżeli chodzi o młodych zawodników, mamy duży potencjał, ale przez to, że judo jest bardzo słabo dofinansowane, trudno przebić się na arenie międzynarodowej. Judocy w młodym wieku nie mają wsparcia i niełatwo im zostać przy tym sporcie, bo z judo ciężko się utrzymać. Wielu zawodników przestaje trenować, bo musi zacząć pracować.
- Czyli brakuje funduszy na szkolenie?
- Judo to niszowy sport, dla pasjonatów. Mimo, że jest to dyscyplina olimpijska, musimy płacić z własnej kieszeni za wyjazdy czy odżywki. Są bardzo małe dofinansowania ze związku, przeważnie koszty pokrywa klub i zawodnik.
- Czym dla Ciebie jest walka?
- To moja pasja. Gdy wychodzę na matę, zachowuję się zupełnie inaczej niż na co dzień w życiu. Jestem bardziej agresywny i żywiołowy.
- Co myślisz na chwilę przed rozpoczęciem pojedynku?
- Staram się zachować spokój, chcę wykonać plan taktyczny i założenia, które ustaliłem wcześniej z moim trenerem.
- Co bardziej boli? Przegrana czy ciosy?
- Najgorzej kiedy prowadzi się przez całą walkę, a potem można w ciągu sekundy przegrać. Bo w tym sporcie tak się czasem zdarza.
- Kim są dla Ciebie Paweł Nastula (złoty medalista Igrzysk w Atenach w 1996 roku – przyp. red.] i Waldemar Legień [dwukrotny złoty medalista z 1988 i 1992 roku – przyp. red.]?
- Legień, Nastula, ale również Janusz Pawłowski, który też jest medalistą olimpijskim , są dla mnie osobami, na których warto się wzorować. Szkoda, że Polski Związek Judo nie potrafił ich zatrzymać, bo to bezcenne postacie dla młodych zawodników.
- Czego można życzyć Mateuszowi Garbaczowi?
- Na pewno jak najmniej kontuzji. W najbliższym czasie chcę osiągnąć dobry wynik na Mistrzostwach Świata i Europy Juniorów, potem jeszcze czeka mnie Uniwersjada. Zobaczymy, jak to będzie.
- Dziękuję za rozmowę.
Piotr Natkaniec
{audio}Rozmowa z Mateuszem Garbaczem|judoka.mp3{/audio}