W świecie ciszy

– Gdy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami dwóch synów, nasza radość nie znała garnic. Nawet w marzeniach nie myśleliśmy o takim szczęściu. Karolek i Nikoś to nasze pierwsze dzieci, więc wieść o bliźniakach była dla nas ogromnym szczęściem – wspominają rodzice chłopca.

Nic nie wiedzieli

Jak podkreśla mama Karolka, Lucyna Pacek, w trakcie ciąży nic nie wskazywało, że jeden z jej synów nie słyszy: – Robiłam wszystkie rutynowe badania. Zaniepokoiło mnie jedynie, że dostałam skierowanie na echo serca. Bardzo się stresowałam, zastanawiając się nad powodem badania. Wszystko jednak wyszło dobrze, byliśmy zadowoleni. Nawet nie przeszło nam przez myśl, że nasze problemy dopiero się rozpoczną – opowiada.

Chłopcy przyszli na świat przedwcześnie, obaj mieli niską wagę. Karolek był mniejszy od brata, ważył 1900 gramów. Trafili do inkubatorów. – Lekarz oznajmił, że Karolek ma infekcję, ale nikt nie wiedział, jakiego rodzaju. Przed wypisaniem dzieci do domu specjaliści wykonali przesiewowe badanie słuchu. Nic nam nie powiedzieli o problemie Karolka, zalecili jedynie kontrolę słuchu – wspominają rodzice.

Dopiero po niej okazało się, że Karol w ogóle nie będzie słyszał. – Poinformowano nas, że nawet aparaty słuchowe nie pomogą. Byliśmy załamani. Lekarz jednak nie powiedział, że nadzieją jest implant ślimakowy. Do tej informacji dotarliśmy sami – mówi pani Lucyna.

Walka ze wszystkim

Droga, jaką musieli pokonać rodzice Karolka, zanim ich synowi wszczepiono pierwszy implant, była bardzo długa. Nigdy jednak się nie poddali. – To była wielomiesięczna mordęga z procedurami, odległymi terminami, brakiem środków, trudnościami ze zdobyciem informacji. Znaleźliśmy kliniki, które wszczepiają implanty ślimakowe. Wiedzieliśmy, że to jedyna szansa na normalne życie Karolka i na to, by słyszał i normalnie mówił – uzupełnia pani Lucyna.

Chłopczyk ma już wszczepiony jeden implant ślimakowy. – Teraz jeździmy do Warszawy na ustawienie procesora mowy, przed nami jeszcze setki godzin rehabilitacji, ćwiczeń, wizyt u specjalistów. Ale dla syna zrobimy wszystko. Wymaga codziennej, intensywnej terapii słuchu i mowy. Uczy się każdego dźwięku od nowa, ponieważ implant w trochę inny sposób niż naturalne ucho przekazuje sygnały do nerwu słuchowego. Mózg też uczy się interpretować informacje przekazywane z implantu, dlatego zajęcia muszą się odbywać codziennie – wyjaśnia szczegółowo mama chłopca.

Jeden to za mało

Karol już przez całe życie będzie nosił na głowie procesor dźwięku. Jeśli go zdejmie, nie usłyszy nic. Ale chłopiec na lewe ucho nadal nic nie słyszy, bo potrzebny jest drugi implant ślimakowy.

– Bez niego syn nie będzie w stanie prawidłowo określić źródła i lokalizacji dźwięku, na przykład kierunku, z którego nadjeżdża samochód. W przyszłości może to mieć wpływ na jego bezpieczeństwo. Drugi implant to szansa na normalny rozwój i naukę mowy, którą musi rozpocząć już teraz. Każdy kolejny dzień bez implantu to zmniejszenie jego szans na szczęśliwą przyszłość – mówią zrozpaczeni rodzice.

Choć dla swoich dzieci zrobiliby wszystko, sami nie są w stanie pokryć kosztu wszczepienia drugiego implantu, który wynosi 137 tysięcy złotych. My możemy im w tym pomóc.

Iwona Gajewska-Wrona

Możemy pomóc na różne sposoby: wspierając zbiórkę na portalu siepomaga.pl https://www.siepomaga.pl/karol–pacek; wpłacając 1 procent podatku KRS 0000037904 cel szczegółowy 1procent 30377 Pacek Karol (Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Łomiańska 5, 01–685 Warszawa); dokonując wpłaty na konto 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994 tytułem: 30377 Pacek Karol darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.