Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

W Internecie nie jesteśmy bezkarni

sobota, 09 kwietnia 2016 06:24 / Autor: Tygodnik eM
W Internecie nie jesteśmy bezkarni
W Internecie nie jesteśmy bezkarni
Tygodnik eM
Tygodnik eM

Rozmowa z Bartłomiejem Dorywalskim, doktorem nauk prawnych, adiunktem w Wyższej Szkole Ekonomii, Prawa i Nauk Medycznych w Kielcach.

– Na forach internetowych notujemy coraz więcej przypadków szkalowania innych osób. Czy w Internecie jesteśmy anonimowi?

– Poczucie anonimowości w Internecie jest złudne. Jeśli ktoś nie podpisuje się pod postem i uważa, że nie zostanie wykryty, to grubo się myli.

– Wyjaśnijmy więc, czym jest zniesławienie z punktu widzenia prawa?

– Polega ono na pomówieniu osoby, grupy społecznej, instytucji o takie postępowanie, które może poniżyć ją w oczach opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania danego stanowiska, zawodu, działalności. Jest to przestępstwo, które podlega karze grzywny albo ograniczenia wolności.

– A jeśli ktoś napisał prawdę, bo chciał ujawnić na przykład łamanie prawa?

– Jeśli zarzuty dotyczące postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną są prawdziwe, wtedy nagłaśniający je nie ponosi odpowiedzialności karnej. Zdarza się to w przypadku dziennikarzy, którzy działając w interesie publicznym ujawniają i piętnują różne nieprawidłowości. Ale jeśli zajdzie konieczność, muszą stosowne dowody przedstawić przed sądem.

– A czym jest znieważenie?

– Jego definicję zawiera artykuł 216 kodeksu karnego, który chroni poczucie godności człowieka. Prawne zakwalifikowanie czynu jest jednak sprawą wtórną. Podstawową jest ustalenie, czy doszło do naruszenia godności osobistej lub pomówienia oraz znalezienie sprawcy.

– Będąc burmistrzem Włoszczowy również Pan stał się ofiarą szkalowania w Internecie. Na czym ono polegało?

– Na forum internetowym regionalnej gazety rozpowszechniano na mój temat nieprawdziwe informacje dotyczące sfery osobistej. Chciano mnie w ten sposób zdyskredytować w oczach opinii publicznej. W tych postach nie brakowało wulgaryzmów, więc było to dla mnie podwójnie krzywdzące. Okazało się, że jedną z pomawiających mnie osób była późniejsza kontrkandydatka na stanowisko burmistrza.

– Jak wygląda postępowanie prawne w takich przypadkach?

– Celem szkalujących wpisów jest poniżenie kogoś w oczach opinii publicznej i naruszenie jego godności. Wykrycie sprawców nie jest łatwe. Jednak nie można się poddawać i należy poprosić policję o ściganie takich osób. Policja ustala numer IP komputera, z którego były dokonywane wpisy. IP to identyfikator komputera odbiorcy usług teleinformatycznych. Dysponując policyjnymi ustaleniami pokrzywdzony decyduje o dalszych krokach prawnych, czyli o złożeniu prywatnego aktu oskarżenia do sądu.

– Jakie są kary?

– Grzywna, ograniczenie wolności, a nawet kara pozbawiania wolności do jednego roku. Postępowanie jest jednak żmudne i dość długie, bo jeśli z jednego komputera korzystało kilka osób, trzeba ustalić, kto konkretnie pisał dany post. Niejednokrotnie proces ma charakter poszlakowy.

– Pana sprawa trwała kilka lat.

– Tak. Zgłosiłem ją policji we wrześniu 2013 roku. W grudniu 2015 roku zakończył się proces w drugiej instancji, a pod koniec marca tego roku wyrok sądu został opublikowany w lokalnej prasie.

– Co może pan poradzić osobom, których dotknął podobny problem?

– Niestety, są odbiorcy nienawistnych wpisów, którzy chętnie „klikają” i czytają takie posty. Jeśli jednak ktoś stanie się ofiarą internetowego hejtu, niech będzie odważny i walczy o swoje dobre imię. Warto zabiegać o sprawiedliwość nawet przez dłuższy czas, ponieważ trzeba stawiać tamę takim nagannym zachowaniom. Sprawcy tych przestępstw nie mogą czuć się bezkarni.

– Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO