Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

W drodze na muzyczny szczyt

czwartek, 20 lutego 2014 14:21 / Autor: Katarzyna Bernat
W drodze na muzyczny szczyt
W drodze na muzyczny szczyt
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Zespoły weselne, coverbandy, projekty autorskie – nikt nie prowadzi ich ewidencji, a zliczenie tylko kieleckich graniczy z cudem. Mnożą się w zatrważającym tempie. Większość znika ze sceny jeszcze szybciej. Tworzone są dla sławy, pieniędzy oraz… zwyczajnej frajdy.

„Acoustic”’ „Experiment”, „Brainwashed”, „FireFlower”, „Koloroffon”, „Rock’a’Feler”, „Folya” – to tylko niektóre z tutejszych kapel. Pewnie wszystkie chciałby być znane. Ale szczyty osiągnęli nieliczni. Na przykład „Ankh” z Piotrem Krzemińskim na czele. Oni w latach świetności zaliczyli największe polskie festiwale. Ukoronowaniem dokonań była nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. To właśnie w tej formacji pierwsze kroki stawiał Michał Jelonek. Znany kielecki skrzypek dotychczas współpracował z „Wilkami”, Marylą Rodowicz, Stanem Borysem, „Perfectem”. Obecnie artysta swój czas dzieli między solowym projektem, a niezwykle popularnym zespołem „Hunter”.

Oni długo pracowali na swój sukces. Inni o swoje „5 minut” walczą.    

Powrót na szczyt

Do najlepszych trzeba zaliczyć pop-rockową sławę drugiej połowy lat 90-tych – grupę Mafia. Wtedy światło dzienne ujrzały albumy „Gabinety” i „FM”. Oba uzyskały status złotej płyty, natomiast przeboje: Ja (moja twarz), W świetle dnia, Imię deszczu, wraz z Noc za ścianą okupowały najwyższe pozycje list przebojów. W szczytowym okresie popularności (1998) zespół opuścił Andrzej „Piasek” Piaseczny, który rozpoczął karierę solową.

– Do 2002 roku radziliśmy sobie nieźle – mówi Tomasz Joseph Bracichowicz, lider zespołu. - Później nastąpiła niemoc artystyczna. Nie byliśmy w stanie nagrać płyty. Niełatwo to zrobić, mając za sobą kilka albumów tak dobrze odebranych przez słuchaczy. Dryfowaliśmy artystycznie. Trzy lata temu nawiązaliśmy współpracę z Normanem (Roman Słomka) i rozpoczęliśmy pracę odbudowującą nasz wizerunek. Uruchomiliśmy machinę na nowo.

– Nie próbuję nikogo zastąpić. Śpiewając stare kawałki grupy, nie udaję, nie imituję innych. Robię to po swojemu, z zachowaniem klimatu muzycznego. Z tym akurat nie mam problemu, bo już jako nastolatek zdzierałem kasety Mafii na walkmanach – podkreśla Norman. Frontman przyznaje, że występowanie na scenie u boku swoich idoli to wielka radość, ale także długa i ciężka droga.

W lecie 2013 roku muzycy weszli do studia i nagrali materiał będący podsumowaniem ich 20-letniej działalności pod szyldem „Mafii”. Premiera albumu „Ten świat nie jest zły” odbyła się 3 lutego. Krążek sprzedaje się bardzo dobrze, a pierwszy singiel promujący w Internecie ich nowe wcielenie odtwarzany był już ćwierć miliona razy.

Nam się nie spieszy

Znaczna część nowych formacji stawia na dynamiczny rozwój – nagranie chwytliwej piosenki i szeroką kampanię reklamową na portalach społecznościowych. Wszystko podparte kilkoma koncertami dla publiczności. Ale nagle okazuje się, że nie jest tak pięknie, jak zakładano. Utwór nie chwycił, rozgłos niewielki, a występy na finansowym minusie. Wiele młodych grup nie wytrzymuje takiej próby. Rozpada się. – Dlatego nam się nie śpieszy – twierdzi Filip Gołda, gitarzysta metalowej kapeli „Paul Litick”.

Ta założona została na początku 2013 roku przez doświadczonych muzyków. W swoim dorobku mają już trzy single i teledyski do nich. Teraz zespół zajmuje się tworzeniem autorskiej muzyki, która w przyszłości być może przyniesie korzyści finansowe. – Póki co nie myślimy o profitach, w przeciwnym razie gralibyśmy wyłącznie chałtury. Absolutnie nie jest tak, że w chwili tworzenia grupy od razu powstaje biznesplan. Ten krok musi zostać poprzedzony skomponowaniem dobrej muzyki, która trafia do gustu odbiorców. Potem pojawi się efekt uboczny: koncerty, festiwale – tłumaczy gitarzysta „Paul Litick”.

Nasz rozmówca na co dzień jest pracownikiem kieleckiego komisu sprzętu muzycznego „Tenor”, a także osobą odpowiedzialną za mix i mastering w studiu nagrań, w którym dotychczas tworzyły najważniejsze postacie regionalnej sceny hip-hop. Prywatnie ukochany mężczyzna Klaudii i tata 3-letniej Tosi. – Druga połówka o dziwo kibicuje! To kobieta niezwykle osłuchana. Od Arethy Franklin, po „Slipknot”. Czasami nawet przekazuje nam bardzo celne uwagi. A córka już śpiewa niektóre kawałki „Paul Litick”! – zdradza Gołda.

W Kielcach łatwo nie ma

– Muzyka jest jak powołanie. Rodzisz się z tym. Od początku jest dla ciebie najważniejsza – mówi Viola Sobczyk. Wokalistka angażuje się w wiele projektów. Najjaśniejszym z nich jest formacja „YUKA”, która dotychczas funkcjonowała jako „DeSalt”. – W najbliższych dniach rozpoczynam pracę z nowym zespołem, który będzie grał tylko autorski materiał. Póki co, nie mogę powiedzieć zbyt wiele – dodaje tajemniczo.

Chociaż życie muzyka w Kielcach nie jest łatwe, Viola się tym nie przejmuje. – Jeżeli chwycisz się kilku projektów, bądź będziesz wystarczająco znany, jesteś w stanie się utrzymać z muzyki. Jednak medialność lokalna nie przynosi kokosów. Mamy naprawdę niewiele miejsc, gdzie można zorganizować ciekawe koncerty. Często też oczekiwania właścicieli, w porównaniu do śmiesznych kwot, są bardzo wygórowane. Na szczęście takie sytuacje w naszym województwie zdarzają się coraz rzadziej. Coś zaczyna iść do przodu.

Celem kieleckiej wokalistki jest stworzenie autorskiego materiału i wydanie płyty. – W przyszłości trzeba będzie zaatakować kilka muzycznych programów, aby móc rozreklamować siebie i grających ze mną muzyków. Nie jest to łatwe. Teraz rządzi komercja. Ona wygrywa nawet z najwyższym poziomem muzycznym. Niestety żyjemy w świecie, w którym dobrzy muzycy muszą pisać do szuflady, albo cieszyć się z lokalnych występów.

* * *

Kieleckie zespoły muzyczne na co dzień są niezauważalne. Przeciętny słuchacz nie wertuje, nie poszukuje. Po prostu przyjmuje to, co dostaje za pośrednictwem środków masowego przekazu. Efekt? Windowanie popularności celebrytów często niemających pojęcia o muzyce. Rynek ten kształtują nie tylko media, ale przede wszystkim zwyczajni ludzie. Póki nie zaczną wymagać, lokalni artyści wciąż nie będą odpowiednio gratyfikowani za swoją ciężką pracę.

Maciej Urban

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO