Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Uciekli przed komunizmem

środa, 12 lutego 2014 15:29 / Autor: Katarzyna Bernat
Uciekli przed komunizmem
Uciekli przed komunizmem
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Rozmowa z doktorem Markiem Jedynakiem, historykiem z kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.

- Temat ucieczek żołnierzy AK na Zachód nie było podejmowany przez historyków. Dlaczego?

- Ponieważ jest trudny do zrealizowania. Aby dotrzeć do ludzi, którzy jeszcze żyją i do materiałów archiwalnych trzeba jechać na przykład do Wielkiej Brytanii. Wyjazd wiąże się z kosztami.

- Dlaczego pan się go podjął?

- Od lat zajmuję się partyzantką AK na Kielecczyźnie. Niektórzy żołnierze po wojnie wyjechali z kraju. Chciałem więc podążyć w swych badaniach ich tropem.

- Dlaczego akowcy decydowali się na ucieczkę z Polski?

- Po wkroczeniu Armii Czerwonej i rozwiązaniu Amii Krajowej mieli trzy wyjścia: złożyć broń i zająć się cywilnym życiem, nauką i pracą; dalej działać w konspiracji antykomunistycznej - i wielu to robiło, ponieważ byli ścigani przez UB i NKWD; albo opuścić Polskę. Niektórzy wybierali to trzecie rozwiązanie i najczęściej oznaczało ono opuszczenie ojczyzny na zawsze. Na 900 żołnierzy oddziałów „Ponurego” i „Nurta”, których badałem, zaledwie 30 uciekło.

- Do ilu z nich pan dotarł?

- Tylko do dwóch, którzy jeszcze żyją i mieszkają w Wielkiej Brytanii.

- Kto decydował się na ucieczkę?

- Przede wszystkim kawalerowie lub ludzie, którzy podczas wojny stracili rodzinę.

- Jak organizowano ucieczki?

- Wykorzystywano działające podczas wojny szlaki przerzutowe. Na poszczególnych etapach istniały punkty kontaktowe, w których można było się zatrzymać, dostać żywność, schronienie, uzyskać niezbędne informacje, na przykład jak jest strzeżony dany odcinek granicy. Najbardziej popularny był tzw. szlak południowy przez Pilzno i Pragę do kontrolowanego przez Amerykanów obozu w Murnau. Z tej drogi korzystali między innymi żołnierze z Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK, na przykład: mjr cc. Eugeniusz Kaszyński „Nurt”, mjr Michał Mandziara „Siwy”, kpt. Stanisław Pałac „Mariański”, kpt. Marian Sołtysiak „Barabasz”.

- Zna pan jakąś spektakularną ucieczkę?

- Choćby grupy żołnierzy z 4 pułku piechoty Legionów AK z Kielc, m.in. Władysława Komornickiego „Nałęcza” i Henryka Pawelca „Andrzeja”. Najpierw dostali się oni do Zgorzelca. Tam w jednostce ochraniającej granicę spotkali żołnierzy ze swojego oddziału. Uciekinierzy byli przewożeni ciężarówką właśnie podczas ich zmiany na posterunku. Żołnierz nie skontrolował zawartości naczepy i w ten sposób udało im się wydostać z Polski. W wielu przypadkach przez granicę przeprowadzali też leśnicy.

- Zdarzały się ucieczki z rodzinami?

- Znam tylko dwa takie przypadki: ppor. Jerzego Popiela „Sulimy” i kpt. Stanisława Pałaca „Mariańskiego”. Ucieczka z żoną i dziećmi była bardziej skomplikowana, więc nie zdarzała się często.

- Jeśli rodzina została w Polsce, co się z nią działo?

- Na pewno była obserwowana, bo ludzie mający kontakty z kimś na Zachodzie już byli podejrzani.

- Jaki los spotkał żołnierzy AK na Zachodzie?

- Polacy, którzy nie chcieli wracać do kraju zajętego przez komunistów, zostawali, najczęściej w Wielkiej Brytanii. Dopóki służyli w siłach zbrojnych, otrzymywali żołd. Po rozformowaniu oddziałów, tysiące młodych ludzi pozostało bez środków do życia. Przede wszystkim podejmowali prace fizyczne. Poza tym musieli zmienić nawyki i dostosować się do kultury panującej w innym kraju. Do tego dochodziła tęsknota za Polską i bliskimi. Młodszym łatwiej było pokonać te trudy, ale starsi oficerowie często nie byli w stanie nauczyć się obcego języka i pracowali w warsztatach, pubach, gospodarstwach.

- Czy zdarzały się powroty po 1945 roku?

- Tak, najczęściej wracali żołnierze z rozformowanych Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W tym czasie władze komunistyczne w Warszawie, chcąc sprowadzić z zagranicy jak największą liczbę Polaków, rozpoczęły akcję repatriacyjną. Towarzyszyła jej propaganda, zachwalająca komunistyczny ustrój. Żołnierzom obiecywano amnestię. Powroty odbywały się głównie drogą morską, statkami do Gdyni (dziś powstało tam Muzeum Emigracji). Po przybyciu każdy z przybyłych wypełniał ankietę, w której pisał co robił podczas wojny i do kogo wraca w Polsce. Niestety, później UB wykorzystywało tę wiedzę do inwigilacji lub aresztowania tych ludzi.

- Czy wracali też po 1989 roku?

- Bardzo rzadko na stałe, bo to już byli ludzie w podeszłym wieku, którzy na obczyźnie zapuścili korzenie. Te podróże miały charakter sentymentalny, ich celem było odwiedzenie miejsca walki, cmentarzy, na których spoczywali rodzice i dawni towarzysze broni. Towarzyszyło temu wielkie wzruszenie. Do Kielc wrócił jedynie Henryk Pawelec „Andrzej”. Władysław Komornicki „Nałęcz” do dziś mieszka w Wielkiej Brytanii.

- Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO