PUBLICYSTYKA
Tu narodził się Zbawiciel
Ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii świata – Jezus Chrystus stał się człowiekiem i przyjął ciało z Maryi Dziewicy. Pielgrzymując do tego miasta, w którym symbolika i mistycyzm łączą się z faktami historycznymi, możemy odkryć na nowo sens i prawdziwy wymiar zbliżających się Świąt.
Święty Jan, choć w swojej Ewangelii nie zamieścił dokładnego opisu narodzenia Pana Jezusa, jest autorem zdania, które najlepiej streszcza istotę Bożego Narodzenia: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”. Bóg przychodzi bowiem na świat w konkretnym czasie i miejscu, które możemy zobaczyć i dotknąć również dziś.
– Ziemię Świętą często nazywa się „Piątą Ewangelią”. Jeżeli chcemy poznać Chrystusa i doświadczyć Jego bliskości, to oczywiście czytamy Pismo Święte, ale warto także pojechać w miejsca noszące namacalne ślady obecności, działania i życia ziemskiego Pana Jezusa – mówi ksiądz Adam Kaczmarczyk, wikariusz parafii pw. Ducha Świętego w Kielcach, który oprowadzi nas po „Domu Chleba”, czyli Betlejem.
Bazylika i kościół
Centralnym punktem wszystkich pielgrzymek do tego miasta jest Bazylika Narodzenia Pańskiego. Samo wejście do niej nieprzypadkowo nazywane jest Bramą Pokory: ma jedynie nieco ponad metr wysokości i trzeba się mocno schylić, żeby przekroczyć próg kościoła. Bazylika jest pięcionawowa, obok resztek polichromii z V wieku niczym się nie wyróżnia.
Kierujemy się w prawą stronę, gdzie staniemy w długiej kolejce do Groty Narodzenia. Jest niewielka, w przybliżeniu 12 na 3 metry i nieco ukryta w stosunku do reszty kościoła. Centralny punkt groty to grecki ołtarz wzniesiony dokładnie w miejscu narodzin, z piękną gwiazdą wykonaną ze srebra, znajdującą się tu od 1717 roku. - Ta część bazyliki należy do wyznania prawosławnego, ale dosłownie trzy-cztery metry dalej mamy katolicką, będącą własnością franciszkanów kaplicę, gdzie według tradycji Maryja złożyła Pana Jezusa – opowiada ksiącz Kaczmarczyk. - Od tego roku nad miejscem narodzenia zobaczymy inna gwiazdę autorstwa Mariusza Drapikowskiego, umieszczoną tam z okazji stulecia odzyskania niepodległości.
- Przy bazylice stoi również kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny Aleksandryskiej. Z tego miejsca telewizje z całego świata transmitują pasterkę. Stąd patriarcha Jerozolimy przenosi figurkę do miejsca narodzin Pana Jezusa – dodaje duchowny. Przy wyjściu z kościoła zobaczymy ciekawą płaskorzeźbę, która przedstawia namaszczenie Dawida na króla. Wydarzenie to miało miejsce nieopodal, na tzw. Wzgórzu Dawida, gdzie dziś stoi klasztor założony przez świętą Marię od Jezusa Ukrzyżowanego zwaną Małą Arabką.
Grota Mleczna i Pole Pasterzy
Kilkaset metrów od bazyliki znajduje się Grota Mleczna, której skały mają śnieżnobiały odcień. Tradycja mówi, że w tym miejscu Maryja schroniła się z Jezusem i Józefem tuż przed ucieczką do Egiptu. Dlaczego Grota Mleczna? Bo według legendy, w czasie karmienia jedna kropla mleka miała spaść na skałę, stąd również biały odcień skał. Rzecz granicząca z cudem: sproszkowane, stanowią niezwykłe anditotum dla kobiet niemogących zajść w ciążę. Franciszkanie sprzedają biały osad za symbolicznego dolara, a na ścianach ich małego sklepiku znajdziemy setki świadectw matek, które dzięki cudownym właściwościom skalnego proszku doczekały się potomstwa.
- Około dwa kilometry od klasztoru usytuowane jest Pole Pasterzy. To tutaj anioł wezwał owczarzy do tego, by oddali cześć Narodzonemu. Mamy dwa Pola Pasterzy: prawosławne i katolickie. Zarówno jedno, jak i drugie obfituje w groty, z których korzystali dla ochrony pasterze i ich zwierzęta. Na terenie prawosławnym znajdziemy cmentarze z grobami pasterskimi otaczane czcią tamtejszych wiernych. W części katolickiej mieści się konwent franciszkański i przepiękna kaplica Excelsis Deo, której kształt nawiązuje do namiotu pasterskiego – mówi wikariusz z parafii Ducha Świętego w Kielcach.
Nie sposób opisać wyczerpująco miejsca narodzenia Pana Jezusa w tak krótkim tekście. Zresztą, nawet opasłe księgi tego nie zmieszczą. Trzeba się tam po prostu wybrać.
Gdzieś na końcu świata
Katarzyna Bernat: Wspomnienia z Ziemi Świętej pozostają w pamięci na całe życie. Miałam szczęście uczestniczyć w pielgrzymce do Ziemi Świętej w lipcu 2015 roku. Jerozolima, Nazaret, Betlejem to obowiązkowe miejsca, które nawiedzają pielgrzymi. Widząc tamte miejsca, zupełnie inaczej czyta się Ewangelię. Zyskujemy choćby bezcenne pojęcie o… odległościach. Na przykład Nazaret, gdzie mieszkała Maryja, dzieli od Ain – Karim, gdzie mieszkała święta Elżbieta, około 150 kilometrów. Widzimy więc, jaką drogę musiała przebyć Matka Jezusa, chcąc odwiedzić swoją krewną. Taki sam trud czekał Maryję i Józefa, kiedy szli do Betlejem na spis ludności. Samo Betlejem wydało mi się opuszczonym miastem, gdzieś na końcu świata. Takim było też za czasów Chrystusa, miastem na krańcach potężnego Imperium Rzymskiego. Aż nieprawdopodobne, że tam właśnie narodził się Bóg. W samej Bazylice Narodzenia przez cały rok można śpiewać kolędy. Natomiast wielkich wzruszeń dostarcza dotknięcie miejsca, w którym narodził się nasz Pan, Jezus Chrystus. Ten moment do końca życia pozostanie żywy w mojej pamięci.
Tomasz Natkaniec: Przyznam szczerze, że nie sądziłem, iż pobyt w Ziemi Świętej zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. To rzecz nie do opisania, zapierająca dech w piersiach znaleźć się dokładnie w tych miejscach, w których przebywał Jezus, chodzić po tych samych kamiennych stopniach, po których On chodził, wodzić dłonią po ścianach miejsc, w których – z historyczną, udokumentowaną pewnością – się znalazł. Dopiero gdy człowiek opuści Ziemię Świętą, ogromnie pragnie tam wrócić i bardzo za nią tęskni.
Mieliśmy wspaniałego przewodnika, dzięki któremu uniknęliśmy tłoku, stania w kilometrowych kolejkach, straty czasu i mogliśmy się skupić na kontemplowaniu odwiedzanych miejsc. Tak właśnie było w Grocie Narodzenia - chociaż na co dzień pełna turystów, nasz opiekun potrafił tak wpasować się między odwiedzających, że mogliśmy tam pobyć nieco bez tłumu wchodzącego człowiekowi na głowę. Podobnie było w Grocie Mlecznej, na Polu Pasterzy a nawet w Bazylice Grobu Pańskiego, co doprawdy graniczyło z cudem.
Odwiedziliśmy Betlejem tuż przed świętami Bożego Narodzenia i to, co mnie uderzyło to… wielka choinka stojąca dosłownie 50 metrów od bazyliki i piękna szopka. Plac jednak roił się od izraelskich żołnierzy z automatami gotowymi do strzału, bo Betlejem zamieszkują przede wszystkim muzułmanie. Te obrazki skłaniały do posępnych refleksji, podobnie jak potężny betonowy mur oddzielający miasto od leżącej osiem kilometrów dalej Jerozolimy. To smutne symbole konfliktów w tamtej części świata, które nieprędko zostaną zażegnane.
Michał Łosiak