PUBLICYSTYKA
Trawa też się stresuje
O murawie można z Robertem Łatasiem rozmawiać godzinami. To on dba o zielone nawierzchnie kieleckich boisk. A rankingi nie kłamią – płyta na Suzuki Arenie jest najlepsza w Polsce. – To zasługa całej ekipy, która codziennie spędza przy pielęgnacji wiele godzin – mówi skromnie greenkeeper.
Łataś zaczął pracować dla Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kielcach przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy w piłce nożnej w 2017 roku. Kilka miesięcy przed turniejem na Kolporter Arenie doszło wówczas do pierwszej od dziesięciu lat wymiany murawy, bo wysłużona płyta pozostawiała wiele do życzenia. Nowa od samego początku jest utrzymywana w idealnym stanie. Najpierw dobre opinie wystawiali jej młodzieżowi reprezentanci Anglii, Słowacji i Szwecji, później nasi ligowcy. A przecież praca greenkeepera przy polskich, zmiennych warunkach pogodowych nie należy do najłatwiejszych.
Na żywym organizmie
Z tamtej, położonej niespełna dwa lata temu murawy nie zostało zbyt wiele. – Czas życia pojedynczego źdźbła trawy to czterdzieści dni. Przywieziona, jest jednorodnym organizmem. My po czasie dokonujemy dosiewek. Trawa mutuje, zmienia swój skład. Po tamtej pozostał mały genetyczny ślad, ale struktura zmieniła się niemal w stu procentach – tłumaczy grassmen.
– Teraz mamy okres, w którym zbieramy żniwo tego, co robiliśmy od początku roku. Od pierwszego wysiewu nawozu startowego, przez kolejne zabiegi, pielęgnacje - to efekt tych wielu dni. Nie jest tak, że obecnie stosujemy jakieś specjalne metody. Ograniczyliśmy je do niezbędnych. Już nie nawozimy, a od października ograniczone jest również podlewanie. Na taki stan, jak teraz trzeba pracować miesiącami – mówi Łataś.
Czynników, które źle wpływają na murawę jest cała masa. – Ona nie żyje spokojnie, ciągle znajduje się w stresie. Stresuje ją każdy zabieg: koszenie, wałowanie, aeracja. Do tego dochodzą upały, zimno, powietrze zbyt suche, zbyt wilgotne, wiatr – wylicza greenkeeper. – My musimy trawę odpowiednio odżywiać, przygotowywać na zmiany pogody. Dla przykładu: nasze boisko można podzielić na cztery różne strefy nasłonecznienia. W pewnym punkcie mamy latem słońce tylko godzinę, góra dwie, musimy tam więc dostarczać mniej wody, dobierać inne zabiegi. I chronić murawę przed chorobami. Dodam, że nasze boisko nie jest zachwaszczone. Cętki, o które często pytają kibice to wiechlina roczna, zwykła roślina. Z nią nie musimy walczyć – tłumaczy Łataś.
Chwalą nas
Praca kieleckiego zespołu jest zauważana w Polsce. Poza Arvydasem Novikovasem, krnąbrnym pomocnikiem Jagiellonii Białystok, nie znalazł się nikt, kto by powiedział o niej złe słowo. – To sukces wszystkich ludzi, którzy pracują przy tej murawie. Cieszymy się, że nasz obiekt jest wyróżniany. To daje motywację, ale utrzymać taki stan będzie bardzo trudno. W tej chwili mamy dwie-trzy nowe murawy. Nasza będzie mieć już dwa lata. Po takim czasie w ligach zachodnich najczęściej następuje wymiana trawy. My musimy ją utrzymać – wyjaśnia grassmen.
W bardzo dobrym stanie są również murawy na stadionach przy ulicach Szczepaniaka i Kusocińskiego, gdzie „żółto-czerwoni” na co dzień trenują, a młodsze roczniki rozgrywają swoje mecze. – Można powiedzieć, że teraz to już prawdziwa czołówka, jeśli chodzi o bazę treningową. Po zamontowaniu podgrzewania przy Kusocińskiego jest więcej pracy, ale warto to robić. Z tych muraw też można korzystać przez określony czas, ale jest on wyśrubowany do maksimum. Te boiska są gotowe do użytku non stop – mówi Łataś.
Trener Gino Lettieri nigdy nie mógł narzekać na przygotowanie muraw na kieleckim obiekcie. Nawet w lutym, podczas sporych mrozów, podkreślał wysiłek całej ekipy skoncentrowany na doprowadzaniu boisk do stanu używalności. Czy włoski szkoleniowiec ma jakieś preferencje dotyczące murawy?
– Zdał się na nas. Woli zroszoną trawę, do szybszej piłki. Na takim boisku zwykle strzelamy więcej bramek. Cieszymy się, że podczas treningów zawodnicy szanują murawę i najcięższe prace wykonują za liniami. Trenerzy przy ćwiczeniach taktycznych wykorzystują określone sektory. To pomaga rozłożyć obciążenia – wyjaśnia Łataś.
Kielecka murawa będzie miała teraz ponad miesiąc na odpoczynek. – Niebawem pójdzie spać, ale wcześniej dokonamy ostatnich zabiegów. Musimy ją wyczyścić, dostarczyć powietrza do strefy korzeniowej. To ułatwi nam start, ale i tak podczas lutowych spotkań trawa będzie wyglądała gorzej niż obecnie – kończy Łataś.
Do tego „gorzej” podchodzimy z bardzo dużym dystansem, a cichym bohaterom kieleckiego stadionu pozostaje życzyć optymistycznych prognoz pogody.
Damian Wysocki