PUBLICYSTYKA
Tam język polski jest święty
Magdalena i Rafał Delipacy z kieleckiego Domowego Kościoła wraz z dziećmi, sześcioletnią Niną i o rok młodszym Antosiem, uczestniczyli w ewangelizacji w Kazachstanie. Koordynatorem wyjazdu był ksiądz Józef Majchrzyk, moderator diakonii ewangelizacji "Ruch Światło Życie".
W Kokczetaw w Kazachstanie od wielu lat posługują księża z diecezji kieleckiej. Był tam ksiądz Zygmunt Kwieciński, obecnie proboszcz parafii w Piekoszowie, teraz pracuje ksiądz Wojciech Skorupa. – Ludzie wszędzie są tacy sami. Potrzebują Słowa Bożego oraz przyjęcia Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela – mówi ksiądz Józef. – Podczas prawie dwutygodniowych rekolekcji mieliśmy Msze święte, różaniec, świadectwa, scenki, spotkanie w grupach, rozmowy. Uczestniczyło w nich około 30–40 osób.
Polska modlitwa
Przez lata sowieckiej ateizacji w Kazachstanie nie było świątyń. Obowiązywał zakaz mówienia o Bogu i religii. Ludzie kultywowali wiarę w domu, po kryjomu. – Kościół, w którym głosiliśmy rekolekcje, został zbudowany dopiero po 1990 roku – informuje ksiądz Józef.
Wśród katolików w Kazachstanie jest wielu Polaków. Zostali wysiedleni pod koniec lat 30. XX wieku z terenów należących kiedyś do I Rzeczypospolitej, które po traktacie ryskim w 1921 roku pozostały w granicach Związku Radzieckiego. – Najczęściej to dzieci i wnukowie tych przesiedleńców. Oni czują się Polakami. Kultywują język polski, archaiczny, jeszcze przedwojenny. Taki przekazali im rodzice oraz dziadkowie. I nie tylko mówią po polsku. Na przykład w niedzielę rano przed Mszą świętą zbierają się, aby śpiewać Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Marii Panny. Oni nawet nie do końca rozumieją, co śpiewają, bo używają polskiego niemal jak języka świętego. Łzy stają w oczach, kiedy się to słyszy – mówi ksiądz Józef.
– Wielkie wrażenie zrobiła na mnie historia Tatiany, córki przesiedlonego Polaka – opowiada Rafał Delipacy. – W domu rodzinnym w dzieciństwie i młodości nie słyszała o Bogu. Z wiarą katolicką zetknęła się dopiero, kiedy przyjechała na studia podyplomowe do Lublina. Z Polski przywiozła do Kazachstanu Pismo Święte oraz różaniec. Zaczęła się gorliwie modlić. Któregoś wieczora, kiedy po polsku odmawiała „Ojcze nasz”, nagle przyłączył się do niej ojciec. Zdziwiona zapytała: „Znasz tę modlitwę po polsku? dlaczego mi jej nie przekazałeś?”. Odpowiedział, że całe życie modlił się za nią i brata, ale nie mógł głośno o tym powiedzieć, bo albo by go wywieziono, albo zlikwidowano. W komunizmie ludzie byli zaszczuci. Sąsiad bał się sąsiada, a nawet swych domowników. Dlatego modlono się i wyznawano wiarę w ukryciu – opowiada Rafał.
Ksiądz Józef dodaje, że w rozmowach z tymi ludźmi daje się wyczuć tęsknotę za Polską, Polakami, językiem: – Na co dzień mówią po rosyjsku, polski rozumieją, ale nie posługują się nim często. Niektórzy starają się o powrót, ale nasze władze nie są nimi szczególnie zainteresowane.
Radość większa niż wczasy
Państwo Delipacy przygotowywali się do wyjazdu kilka miesięcy. – Trzeba mieć program oraz samemu żyć wiarą. My pochodzimy ze środowiska ewangelizacyjnego, od dawna prowadzimy rekolekcje, konferencje, festyny. Mamy więc niezbędne doświadczenie – podkreśla Magda.
Poza tym potrzebne są pieniądze. – Zbieraliśmy fundusze przez cały rok. Na ten cel przeznaczyliśmy dochód z wyświetlania filmów ewangelizacyjnych i innych działań. Udało nam się także pozyskać sponsora, który zapłacił za bilety – mówi ksiądz Józef.
Wyjazd ewangelizacyjny wsparł również ksiądz biskup Jan Piotrowski. –Przekazał mnóstwo potrzebnych rzeczy dla księdza Wojtka: ornaty, bieliznę kielichową, różańce i inne przedmioty, niezbędne dla parafii w Kazachstanie – dodaje Rafał.
Wyjazd ewangelizacyjny był dla Magdy i Rafała oraz ich dzieci niezwykłym przeżyciem, które zapamiętają na zawsze. – Poznaliśmy ludzi kochających Pana Boga, odnoszących się z wielkim szacunkiem do wiary, Kościoła i kapłana. Zobaczyliśmy też, jak wygląda praca księdza Wojtka Skorupy, posługującego nie tylko w Kokczetaw, ale na przykład raz w miesiącu jeżdżącego do oddalonego o 40 kilometrów Semfiropola, położonego pośrodku stepu, aby odprawić tam Mszę świętą. Ksiądz Wojtek jeździ też 150 kilometrów do innego kościoła. Ludzie niecierpliwie na niego czekają – opowiadają małżonkowie.
Magda i Rafał dodają, że głoszenie Ewangelii daje ogromną satysfakcję. – Dzielenie się prawdą o Zmartwychwstaniu Chrystusa, nawet w najdalszych zakątkach ziemi, daje zdecydowanie więcej radości niż wczasy spędzone w egzotycznych miejscach – podkreślają zgodnie.
Katarzyna Bernat