Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Sześć tysięcy do szczęścia

niedziela, 05 lutego 2017 06:44 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Sześć tysięcy do szczęścia
Sześć tysięcy do szczęścia
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Nie lubi siedzieć w miejscu. Uwielbia tańczyć i spotykać się z rówieśnikami. O przyjaciół dba jak mało kto – taka właśnie jest Otylka Kozieł. Niestety, to wszystko może się zmienić.

Kontakt ze światem umożliwia dziewczynce aparat słuchowy, który niedawno się zepsuł. Naprawa kosztuje sześć tysięcy złotych. Dla jednych to niewiele, dla innych – fura pieniędzy. Rodzina Otylki należy do tych drugich. Dlatego potrzebna jest jej nasza pomoc.

Pokonała sepsę

Otylia ma osiem lat. Życie od początku jej nie rozpieszczało. Dziewięć tygodni po urodzeniu zachorowała na posocznicę pneumokokową, czyli sepsę, oraz ropne pneumokokowe zapalenie mózgowo-rdzeniowe.

– To był dla mnie szok. Cała ciąża przebiegała prawidłowo. Moja córka urodziła się zdrowa, otrzymała 10 punktów w skali Agpar. Byłam pewna, że wszystko będzie w porządku – mówi Sylwia Dyl, mama dziewczynki.

Stało się jednak inaczej. Stan Otylki pogarszał się z minuty na minutę. W szpitalu lekarze zastosowali intensywną terapię antybiotykami, leczenie sterydami, podali immunoglobiny oraz leki przeciwobrzękowe. To nie pomagało. Dziewczynka trafiła na oddział intensywnej terapii. Jeszcze tej samej doby u Otylki wystąpił bezdech. Została podłączona do respiratora. Ten ciężki stan utrzymywał się przez 14 dni. – To były najgorsze chwile w moim życiu. Lekarze nie dawali szans mojemu dziecku… – wspomina Sylwia.

Widać, że nie jest jej łatwo. Każde kolejne słowo to łzy w oczach. W tych wszystkich złych chwilach mogła jednak liczyć na rodzinę i przyjaciół.

Miała być roślinką

Po opanowaniu sytuacji dziewczynka trafiła na oddział infekcyjno-neurologiczny. Walka o jej życie trwała trzy miesiące. Jednak na tym nie zakończyły się problemy. – Kiedy zostałyśmy wypisane do domu, moje dziecko było roślinką. Córka nie umiała nawet podnieść delikatnie główki. Lekarze nie dawali nadziei, że będzie lepiej. Ja jednak wierzyłam, że stanie się cud. Wiedziałam, że potrzebna jest systematyczna rehabilitacja – mówi Sylwia.

I tak też było. Początkowo ćwiczenia odbywały się w szpitalu, jednak nie wystarczały. – Na szczęście trafiłyśmy do ośrodka rehabilitacji „Dar-Medika”. Rehabilitanci pracujący w tym miejscu są naprawdę niesamowici. Postawili moje dziecko na nogi. Będę im wdzięczna do końca życia – zapewnia Sylwia.

Rehabilitacja metodą Wojty trwała pięć lat. – Ćwiczyłyśmy też w domu. W ośrodku pokazali mi, jak mam rehabilitować dziecko. Dzięki temu Otylka robiła postępy. Kiedy miała 18 miesięcy, po raz pierwszy usiadła. Pamiętam, że razem ze mną ze wzruszenia płakał cały ośrodek. Wierzyłam, że będzie coraz lepiej. Oczywiście byłam cierpliwa, bo wiedziałam, że nic nie stanie się nagle. Ale doczekałam się. W wieku trzech lat moje dziecko postawiło pierwsze samodzielne kroki – wspomina Sylwia.

Problemów ciąg dalszy…

Dziewczynka stanęła na nogi, ale traciła słuch. To był kolejny cios dla rodziny.– Nie wiedzieliśmy o tym. Byliśmy pod stałą kontrolą, ale żaden lekarz nie zauważył, że moje dziecko przestaje słyszeć. Odkryli to dopiero, kiedy miała już obustronny głęboki niedosłuch. Wiedzieliśmy, że jeżeli Otylia nie będzie słyszeć, stracimy wszystko – opowiada matka.

Dziewczynce wszczepiono implant ślimakowy. Dzięki niemu wszystko wróciło do normy. Znowu nie na długo. Dwa lata temu stwierdzono u Otylii epilepsję pourazową, a w tym roku w implancie uszkodził się sterownik. Naprawa kosztuje sześć tysięcy złotych. Dla Sylwii to ogromny koszt.

– Utrzymuję się tylko z zasiłku. Swoje życie podporządkowałam Otylce, dlatego nie podęłam pracy. Może dla kogoś sześć tysięcy złotych to niewiele, dla mnie, niestety, bardzo dużo… – przyznaje.

Liczy się każdy grosz

Firma zajmująca się implantami wypożyczyła Otylce zastępczą część. – Możemy ją mieć jedynie do połowy lutego. Potem musimy ją zwrócić lub kupić. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc. Liczy się każdy grosz. Bez tej części Otylia nie może normalnie  żyć. Każdy dzień bez słyszenia oddala moje dziecko od kolejnego etapu rozwoju psychicznego i edukacyjnego. Niszczy również lata naszej ciężkiej pracy, dzięki której tyle już osiągnęłyśmy. Implant otwiera przed nią świat. Bez niego Otylka zamknie się w sobie. Nie mogę na to pozwolić…. Ona tak lubi się śmiać, rozmawiać ze swoimi rówieśnikami, chodzić do szkoły, poznawać nowe rzeczy… Nie chcę, żeby przez moją sytuację finansową to straciła… – kończy mama dziewczynki.

***

Każdy, kto zechce wesprzeć Otylkę, może wpłacić dowolną kwotę na konto w BGŻ BNP Paribas: 18 1600 1462 1837 6006 2000 0001 z dopiskiem „Implant dla Otylii”.

Pieniądze zbierane są tez do puszek na ulicach Kielc. Zbiórka potrwa do 13 lutego.

Iwona Gajewska

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO